Statystyk nie da się już ominąć. Raul Lozano otworzył nam oczy

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Rozbudowanie statystyk i rankingów o wybloki, obrony czy efektywność ataku nie ma racji bytu z reguły na to, że wszystko zależy od DataProject?

- Tak. Wybloki czy obrony przy zapisie statystycznym nie są jednoznaczne. Wyblok jest pojęciem bardzo "nieostrym". Jest to po prostu nieskończony atak. Bardzo różnie analizuje się to, czy był to wyblok, czy piłka po prostu zahaczyła o blok. To są rzeczy, których się nie uwzględnia. O to raczej nie powiększymy rankingów. Nam zresztą zależy na tym, żeby te rankingi stały się bardziej jasne dla kibiców i żeby było tam mniej danych. Rankingi zdobytych punktów czy liczby przyjęć się pojawią, ale nie będziemy dążyć do dzielenia tabel na bardziej szczegółowe sprawy.

Statystyki i rankingi mają być bardziej czytelne, ale osoby, które będą chciały się w to zagłębić, będą poszkodowane, jeśli szczegóły zostaną pominięte. - Będą mogły się tak czuć. Zastanawialiśmy się nad tym dość długo. Ilu kibiców w Polsce wie, co to jest wyblok? Ilu kibiców wie, co to jest efektywność ataku? Chodzę na mecze i często słyszę: "co robi ten zawodnik w innej koszulce?", co może świadczyć o pewnych brakach w wiedzy niektórych oglądających. Tym bardziej prawdopodobne, że taka osoba nie wie, co to jest efektywność ataku. Naszym zdaniem wystarczy już tej szczegółowości. Chcąc nawet dać te wybloki, byłoby to niemożliwe, bo ich nie zapisuje się w statystykach. Nie mielibyśmy skąd tego brać. Dla kibica, który zna się na siatkówce, aktualna ilość danych na naszej stronie powinna w zupełności wystarczyć. Jeśli są tacy, którzy chcą wiedzieć więcej, muszą sami oglądać mecze i je analizować. Dojrzenie wybloku to jest naprawdę wyższa szkoła jazdy. Moim zdaniem taka statystyka byłaby zbędna.

Jakie są w Polsce możliwości rozwoju dla osoby, która chce zostać statystykiem?

- Większość statystyków, którzy zaczynali tę pracę od początku, już jest trenerami lub asystentami. Ci aktualni statystycy byli uczeni przez tych pierwszych. Najczęściej jest tak, że zainteresowany tą pracą zwraca się bezpośrednio do klubu i prosi o szkolenie lub coś podobnego. Zostaje wtedy przyuczany przez statystyka drużyny. Odbywa się to na różnych zasadach. Najczęściej takie osoby dogadują się między sobą i analizują mecze, głównie grane u siebie. Nowy człowiek przygląda się pracy, potem sam zaczyna pisać, czasami nawet bierze udział w odprawach z drużyną i poznaje cały warsztat. Druga opcją są szkolenia, które są w Polsce organizowane. U nas nie za dużo osób podejmuje się ich organizacji, ale takie szkolenia są. Osoby tym zainteresowane są w stanie dowiedzieć się o nich nawet poprzez statystyków, kto i gdzie to organizuje. Nie ma aż tak dużego zainteresowania takimi szkoleniami, ale one są kilka razy w roku robione w kilku miejscach w Polsce. Osoba zainteresowana taką pracą powinna odezwać się do klubu PlusLigi lub Orlen Ligi. Myślę, że nawet w I lidze statystycy mogą coś podpowiedzieć, bo oni znają ludzi z PlusLigi.

Dla zwykłego człowieka może być to trochę kłopotliwe, bo środowisko jest statystyków jest hermetyczne.

- Może nie aż tak, bo na przykładzie PlusLigi i Orlen Ligi mogę powiedzieć, że co roku są zmiany i kilku statystyków dochodzi. To nie jest tak, że w PlusLidze jest 14 czy 16 osób i nikogo więcej. Niektóre kluby mają po dwie osoby. Z każdym rokiem tych ludzi przybywa. Ale faktem jest, że trzeba chodzić, poznawać ludzi i po znajomości z nimi dowiadywać się, gdzie takie szkolenia się odbywają, a także gdzie zwalniają się etaty. Statystycy tak samo jak zawodnicy też chcą pracować w jak najlepszych warunkach. Warto zwrócić uwagę na to, że przy niektórych trenerach można się nauczyć więcej rzeczy. Być może jest to środowisko nieco hermetyczne, ale nie do końca.

Szkolenia są dla wszystkich?

- Tak. Każdy, kto czuje, że chciałby to robić, może zapisać się na takie szkolenie, wziąć udział i sam zobaczy, jak to wszystko wygląda. Wtedy przekona się, czy warto to robić. Osoby idące na takie szkolenia muszą się liczyć z tym, że to nie jest tylko klikanie w komputer i analiza. Oprócz tego są to wyjazdy, obozy szkoleniowe i zarywane noce. To nie jest lekka i przyjemna praca. Powiedziałbym raczej, że ciężka. W dzień się pracuje, a w nocy analizuje mecze. Możemy to stwierdzić na przykładzie scoutów reprezentacji Polski. W dzień jedzie się na turniej, nagrywa się kilka meczów, zapisuje się je w podstawowych kodach, a potem w nocy trzeba przeanalizować mecze, które były rozgrywane w innych halach. Trzeba się też liczyć z tym, że możemy trafić akurat na tego przeciwnika. Często bywało, że statystycy spali po dwie godziny na dobę w trakcie takich turniejów. Po ich zakończeniu są wykończeni fizycznie.

Najlepszym przykładem były MŚ 2014. Oskar Kaczmarczyk pracował po nocach, a Michał Gogol scoutował pozostałe grupy w innych halach.

- Dokładnie tak było. Michał był też trenerem w drugiej reprezentacji i został poproszony o pomoc, więc jechał z drugiej kadry na pierwszą i pomagał Oskarowi. Jak jeździli na te same turnieje, to jeden siedział na jednej sali, a drugi w innej. Często była też trzecia osoba. Potem jedną część analizował jeden statystyk, drugą drugi i tak dalej. Ten, który był najbliżej trenera i wiedział, o co mu chodzi, wyciągał najważniejsze rzeczy. Jest przy tym dużo roboty.

Jakie predyspozycje są potrzebne w tym zawodzie? - Na pewno pomaga, jeśli ktoś kiedyś grał w siatkówkę. Wtedy na początkowym etapie pracy łatwiej przychodzi analizowanie ustawień na boisku i typów zagrań. Dla laika dwa zagrania mogą wyglądać tak samo, a osoba, która grała w siatkówkę będzie wiedziała, że te dwa zagrania są różne. Osoba, która grała w siatkówkę wie już, na czym polega ocena jakości przyjęcia. Jeśli chodzi o inne cechy, to na pewno dobra analiza i spojrzenie na grę są przydatne. Ważna jest też pamięć, bo można sobie przypomnieć niektóre zagrania zawodników z poprzednich turniejów czy meczów. Pracowitość jest równie istotna, bo pracy jest bardzo dużo. To nie jest lekkie zadanie. Ktoś, kto chce się zająć tym profesjonalnie i zarobkowo, musi wiedzieć, że będzie to dla niego główna praca, bo na inną nie będzie miał sił.

Zna pan statystyków, którzy pracują dorywczo?

- Znałem kilku. Moim zdaniem nie jest to możliwe do pogodzenia, nawet na poziomie Młodej Ligi. Klub zatrudniając człowieka-statystyka wymaga od niego nie tylko, aby robił on statystyki, ale brał także udział w treningach i pomagał trenerowi. W PlusLidze i Orlen Lidze również tak jest. Statystyk musi zrobić swoją robotę i to jest dla niego najważniejsza praca, ale jeśli już to zrobi, to bierze czynny udział w treningu i przygotowaniu do meczu. A są to dwa treningi dziennie w różnych godzinach, w zależności od meczu, który się zbliża, a potem wyjazd. Według mnie musi to być praca podstawowa. Złapanie dwóch prac zawsze kończy się tym, że którąś trzeba wybrać i na nią postawić.

Jak do tematu statystyków podchodzą agencje menadżerskie? Czy poszukują oni scoutów do obserwacji zawodników na turniejach młodzieżowych?

- Agencji menadżerskich w Polsce nie jest zbyt dużo i raczej one nie posiadają takich osób. Menadżerowie polegają głównie na sobie, a kiedy jadą na turniej młodzieżowy, to zwracają się do statystyków obecnych na meczach. PZPS wysyła swoich statystyków, a niektóre kluby młodzieżowe być może mają już swoich ludzi. Wtedy można poprosić ich o podstawowe statystyki. Nie sądzę, żeby agencje miały takie osoby. Trzeba też pamiętać, że w młodzieżowych rozgrywkach statystyki nie są aż tak ważne. Jeśli mamy półfinały lub finały mistrzostw Polski, to tych meczów jest tylko kilka. Z podstawowych statystyk można zobaczyć, który zawodnik się wyróżnia. To w zupełności wystarcza.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Czy po meczach siatkarskich zapoznajesz się ze statystykami?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×