Jakub Bednaruk: To był nasz najlepszy mecz w sezonie

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa

W 20. kolejce PlusLigi warszawska drużyna sprawiła dużą niespodziankę, pokonując 3:1 PGE Skrę Bełchatów na własnym boisku.

Dwudziesta kolejka PlusLigi obfitowała w nieoczekiwane wyniki, ale chyba największą sensację sprawiła warszawska Politechnika wygrywając za trzy punkty z tak mocnym rywalem. Do tego na Torwarze, a w tym sezonie Inżynierowie prezentowali znacznie lepszą dyspozycję na wyjazdach, we własnej hali zaliczając raczej wstydliwe wpadki.

- Nie ukrywam, że ten rezultat bardzo mnie cieszy i na pewno będę go świętował. Fajnie się wygrywa za trzy punkty ze Skrą i to przy sześciu tysiącach dopingujących kibiców - mówił po zwycięstwie szczęśliwy Jakub Bednaruk. - Mam nadzieję, że dzięki temu kibice trochę nam zapomną taki BBTS czy AZS Częstochowa, bo nieco nadwątliliśmy ich zaufanie do nas kilkoma wpadkami w pierwszej części sezonu.

Brązowi medaliści mistrzostw Polski nie pokazali na Torwarze pełni swoich możliwości, a trener Philippe Blain nieustannie szukał właściwego składu. Zmieniał przyjmujących, a na ostatnią partię zdjął podstawowego rozgrywającego Nicolasa Uriarte. Nic to jednak nie pomogło.

- Czy PGE Skra zagrała słabiej niż zwykle? Nie mam zamiaru oceniać gry rywali, najważniejsze jest to, że my zagraliśmy dobrze, a nawet bardzo dobrze. Cały dzień powtarzałem chłopakom, że może być tak, że zagramy na maksimum naszych umiejętności, ale na taki zespół jak PGE Skra to i tak nie wystarczy. Graliśmy nie tylko dobrze, ale i równo, trzymaliśmy cały czas wysoki poziom. Mieliśmy chyba tylko dwa momenty słabości. Myślałem, że będziemy musieli ciągle iść na pełne ryzyko na zagrywce, ale w trakcie meczu okazało się, że bardzo dobrze czytamy rozegranie i nasz blok świetnie sobie radził - ocenił trener.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy

Bilans meczów ONICO AZS Politechniki Warszawskiej z PGE Skrą Bełchatów nie jest imponujący, znacznie częściej Inżynierowie schodzili z boiska, czy to w Warszawie czy w Bełchatowie, pokonani. - Powiedziałem chłopakom w szatni, że dziś jest ten jeden mecz na dziesięć, kiedy z nimi wygrywamy. I jak nie dziś, to będzie trzeba czekać kolejne dziesięć na następną okazję - śmiał się Bednaruk.

Warszawiacy prowadzili 2:1 w setach i mieli już na koncie minimum punkt, jednak to im nie wystarczyło i skutecznie powalczyli o pełną pulę. Szkoleniowiec miał obawy w tej kwestii. - Nigdy nie wiadomo, kiedy zawodnik jest usatysfakcjonowany w meczu z takim przeciwnikiem. Czy wystarczy mu set, czy punkt czy jednak zwycięstwo. Dlatego przy 2:1 w setach powiedziałem chłopakom, że jak ktoś już jest zadowolony, to niech powie, a ja go puszczę do domu - żartował. - Ale wtedy wszyscy zakrzyknęli, że gramy o trzy. I pokazali to na boisku.

W spotkaniu nie zagrał ani jednej akcji Paweł Zagumny, choć był w składzie meczowym. Jednak jego stan zdrowia nie pozwala mu jeszcze na granie. - Paweł tylko wybiegł na prezentację, bo mu na tym zależało. Bałem się, że wybiegając sobie coś zrobi, ale na szczęście nie. Poważnie mówiąc, nie jest gotowy ani do trenowania ani do grania i nie wiem, kiedy będzie. Poza tym nikt nie powiedział, że jak wróci, to od razu do szóstki, musi najpierw wygryźć Janka Firleja. Ostatnie dwa mecze zagrał bardzo dobrze i równo i jestem z niego bardzo zadowolony. Przy takiej formie Firleja miejsce w szóstce wcale nie czeka na Pawła - powiedział trener.

- To był nasz najlepszy mecz w sezonie bez wątpienia. Zagraliśmy już kilka bardzo udanych spotkań, w Jastrzębiu czy w Rzeszowie, ale nigdy nie zagraliśmy tak równo od początku do końca - ocenił Bednaruk, który zapowiedział, że po świętowaniu od razu zaczyna się koncentrować na AZS Częstochowa.

- Siedzi nam w głowach cały czas jak drzazga tamten mecz pierwszej rundy przegrany 1:3. Od tego się posypała cała nasza gra i zaczął się bardzo nieudany okres dla nas. Dlatego bardzo chcemy się zrehabilitować w Częstochowie - przyznał. Spotkanie w ramach 21. kolejki PlusLigi odbędzie się w poniedziałek 13 lutego.

Komentarze (0)