Mecz na Torwarze był niezwykle zacięty, ekipa Jastrzębskiego Węgla prowadziła już 2:1 w setach, ale dwie ostatnie partie padły łupem ONICO AZS Politechniki Warszawskiej. - Wiedzieliśmy o tym, że to będzie bitwa na boisku. Od wielu lat mecze Politechniki i Jastrzębia są zwykle bardzo zacięte i pełne emocji, więc za każdym razem tego się spodziewamy. W pierwszej rundzie też graliśmy pięć setów. Lubimy się z nimi bić - przyznał z uśmiechem Jakub Bednaruk.
Trener nie ukrywał, że posiadanie do dyspozycji wszystkich zawodników bardzo mu ułatwiło prowadzenie drużyny w meczu, choć akurat tym razem Paweł Zagumny niespecjalnie pomógł zespołowi. - Wreszcie mamy dwóch rozgrywających i z każdego mogę skorzystać, tego mi brakowało przez większą część sezonu. Kiedy Guma grał słabo i nie realizował założonej strategii, to mogłem od trzeciego seta wpuścić na boisko Firleja, który umie grać świetnie pierwsze tempo ze środkowymi, na czym mi zależało. I to przyniosło świetny efekt, gra od razu zaczęła wyglądać lepiej. Znowu nakręcił się Michał Filip i zagrał doskonale. Warto też pochwalić Pawła Halabę, który może co prawda raz zabił kibica piłką, ale za to doskonale trzymał przyjęcie, co pozwalało właśnie na grę pierwszym tempem. Jastrzębianie próbowało go ruszyć, ale się nie dał - ocenił szkoleniowiec, który długo szukał optymalnego zestawienia.
Inżynierowie bardzo dobrze serwowali, zdobyli 7 punktów tym elementem, a stracili tylko 18 (rywale aż 30). Do tego zagrywka pomagała im w kluczowych momentach, na przykład końcówkę czwartego seta dwoma asami rozstrzygnął Michał Filip. - Od kilku meczów naszym podstawowym założeniem jest spore ryzyko na zagrywce i to przynosi wygrane. W tym spotkaniu dodatkowo całkowicie zdominowaliśmy środek siatki, nasi środkowi byli znacznie skuteczniejsi od kiedy wszedł Firlej. Dzięki temu i wszystkim pozostałym było łatwiej grać i to było drugim kluczem do sukcesu. Dlatego też testowałem wszystkich czterech przyjmujących i szukałem najlepszego ustawienia, bo bez przyjęcia nie da się grać środkiem - tłumaczył Bednaruk.
Już wiadomo, że trener odejdzie po sezonie ze stołecznego klubu. - Powiedziałem chłopakom, że mam zamiar opuścić ten klub otwierając drzwi z buta głównym wejściem, a nie tylnymi drzwiami ze spuszczoną głową. Wszystko robimy, żeby tak było. Trochę poprawiłem pewne aspekty mentalne i już mecz w Będzinie w poprzedniej kolejce wyglądał bardzo podobnie do tego. Było tyle samo walki z naszej strony. Choć po drugim secie dostali w szatni ochrzan, że pospuszczali głowy i przestali wierzyć w zwycięstwo. A tak nigdy nie wolno, nawet przy 10:20 - powiedział.
ZOBACZ WIDEO Skorupski obronił karnego, ale Napoli i tak wygrało - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Dodał też: - Cieszę się nie tylko ze zwycięstwa. Tak samo cieszę się z tego, że pomimo, że nie walczymy o medale i że już wiadomo, co się wydarzy po sezonie, to chłopcy oddają serce na tym boisku. Jestem z tego cholernie dumny - przyznał z radością.
Następny rywal Inżynierów to ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, z którą zagrają na wyjeździe w niedzielę w ramach przedostatniej kolejki PlusLigi. - Akurat z ZAKSĄ nie udało mi się nigdy wygrać, więc najwyższa pora. Wszystkie drużyny już przynajmniej raz pokonałem, a ich nigdy. Było by to miłe zakończenie mojej pracy w Warszawie. Co prawda oni jeńców nie biorą w tym sezonie, ale co tam. Pojedziemy na fantazji i zaryzykujemy - uśmiechnął się Bednaruk.