O ile sportowo mistrzostwa Europy kadetów dostarczyły wielu pozytywnych emocji, a organizacyjnie turniej stał na wysokim poziomie, co podkreślali wszyscy jego uczestnicy, o tyle pracy sędziów można było niestety wiele zarzucić. Podjęli niejedną niezrozumiałą decyzję, wprowadzając na boisku nerwową atmosferę. Jest to szczególnie istotne, jeśli weźmie się pod uwagę, że młodych graczy o wiele łatwiej wyprowadzić z równowagi, co negatywnie wpływa na obraz ich gry. - Sędziowanie w tym turnieju było fatalne - powiedział wprost szkoleniowiec reprezentacji Polski, Maciej Zendeł.
W pierwszej akcji meczu Polska - Włochy Filip Grygiel zaatakował po skosie i trafił w boisko. Sędziowie pokazali jednak aut. Zamiast od skutecznej kontry, nasza reprezentacja zaczęła więc od błędu. Wprawdzie ten set zakończył się wyraźną dominacją Włochów (25:9), więc jedna piłka nie zmieniłaby wyniku, ale być może po udanej akcji na otwarcie spotkania gra Polaków nie byłaby tak chaotyczna. - W wypadku siatkówki młodzieżowej takie niuanse mają duże znaczenie - twierdził Zendeł. Nic w tym zresztą dziwnego - jak ma grać zawodnik, który widzi, że zdobył punkt, ale nic mu to nie dało?
W meczu Polska - Belgia najwięcej kontrowersji dotyczyło ataków w aut. Sędziowie często wstrzymywali się z decyzją, czy piłka dotknęła bloku. Zupełnie, jak gdyby podejmowali się oceny dopiero po przyjrzeniu się reakcji zawodników. Przy stanie 3:2 dla Polaków w czwartym secie Matthieu Vanneste zaatakował po ich rękach, ale arbiter tego nie dostrzegł. Za dyskusje z nim belgijski przyjmujący ukarany został czerwoną kartką (wcześniej otrzymał już żółtą), choć większość zgromadzonych w hali osób widziała, że reprezentant Belgii ma w tym wypadku rację.
Naszej reprezentacji najmocniej zapadnie jednak w pamięć piłka meczowa w inauguracyjnym starciu z Rosją. Trwał tie-break, w którym Polacy prowadzili już 14:12. Sebastian Adamczyk zablokował atak Vladislava Spirydonova. Po tym bloku piłka wyszła w aut, ale po drodze dotknęła głowy Rosjanina. Niestety, ten szczegół umknął uwadze sędziego Predraga Balandzica. Wyprowadzeni z równowagi polscy kadeci przegrali 15:17. W końcowym rozrachunku tego jednego zwycięstwa zabrakło, by walczyć w półfinale.
ZOBACZ WIDEO Szczęsny nie uratował Romy, derby Rzymu dla Lazio. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Błędów sędziowskich w mistrzostwach Europy było więcej, trzy wyżej wymienione były po prostu wyraźne. Co najciekawsze, wszystkie działy się tuż przed oczami arbitra - po jego stronie boiska. Część z nich zapisana jest w pomeczowych protokołach, być może sędziowie poniosą z ich powodu jakieś konsekwencje. Nie zmieni to jednak faktu, że ich pomyłki miały poważne konsekwencje, których nic już nie cofnie. Tak naprawdę odebrały Polakom szansę na wejście do półfinału. Mecz z Rosją w rzeczywistości powinien paść przecież ich łupem.
Arbiter też jest człowiekiem i też ma prawo się pomylić, to nie ulega wątpliwości. W rozgrywkach młodzieżowych nie ma do dyspozycji wideoweryfikacji i zdany jest tylko na własną spostrzegawczość. Jednak poziom sędziowania na turnieju finałowym mistrzostw Europy powinien być wyższy. Czy nie lepiej byłoby na przykład w kontrowersyjnej sytuacji przy piłce meczowej powtórzyć akcję? Albo przynajmniej nie odwracać głowy od boiska?
Wiele mówi się o tym, że turnieje na szczeblach kadetów czy juniorów mają młodych zawodników rozwijać sportowo, ale jednocześnie wychowywać w duchu fair play. Jaki dajemy im przykład, pokazując, że na nic zda się sportowa rywalizacja, bo jeden błąd, na który nie mają wpływu, przekreśla ich marzenia o medalu? Jaki dajemy im przykład, skoro wszyscy ów błąd widzieli (nieoficjalnie mówiło się o nim naprawdę dużo), ale ostatecznie nie ma to żadnego znaczenia? Warto się nad tym zastanowić.