Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Pierwszy obóz dąbrowskiego MKS-u w Rytrze był nastawiony przede wszystkim na integrację?
Magdalena Śliwa, trener MKS-u Dąbrowa Górnicza: Bardzo się cieszę, że miałyśmy możliwość wyjazdu na to zgrupowanie: obóz służył temu, by grupa lepiej się poznała, bo w zwykłych warunkach spotykamy się tylko na hali lub siłowni. Natomiast tam miałyśmy czas i miejsce ku temu, by poznać się w różnych sytuacjach. A przy tym wprowadzaliśmy się w tamtejsze hali i siłowni w okres przygotowawczy w Dąbrowie. To było wprowadzenie do mocnej pracy, a najbardziej zależało nam na tym, by stworzyć drużynie dobre warunki do zabawy, zapoznania się...
[b]
... tworzenia team spiritu i jedności grupy?
[/b]
Tak, i bardzo nam się to udało. Podejrzewam, że cały sztab szkoleniowy odebrał ten pobyt bardzo pozytywnie, podobnie jak dziewczyny. Na twarzach wszystkich uczestników widać było przede wszystkim uśmiechy i to było najważniejsze.
Pozytywne nastawienie do walki i rozwoju ma być głównym atutem tego zespołu?
Nie zamierzam tego robić sztucznie. Wierzę w to, że takie nastawienie wyjdzie samo z siebie; zdążyliśmy nieco poznać całą grupę i wiemy, że tworzą ją bardzo pozytywne osobowości, ambitne w życiu i gotowe do ciężkiej pracy, czemu nieraz dawały wyraz. Wierzę w to, że grupa stworzy dobry kolektyw.
Czego potrzebuje przede wszystkim młoda drużyna, która dopiero buduje więzy wewnątrz grupy?
Nie wszystkie z tych zawodniczek pracowały w siatkówce seniorskiej, a ona przecież różni się bardzo od tej w kategorii juniorów. Ale dziewczyny są na tyle dojrzałe i przygotowane do ciężkiej pracy, że na pewno sobie poradzą. Muszą po prostu przyzwyczaić się do nowych wymagań. Są inne ciężary, inne ćwiczenia, inne natężenie pracy… Ale młodzież ma to do siebie, że jest bardzo otwarta, chłonna wiedzy i stanowi dobry materiał do trenowania.
Większość nowych zawodniczek MKS-u jest młodsza od pani córki. Wygląda na to, że trenowanie tej drużyny będzie zawierało sporą dawkę wychowywania.
To chyba nie będzie dla mnie nowe wyzwanie. Przez ostatnie lata mojej gry na boisku czasem zachowywałam się wobec młodszych dziewczyn jak ich mamuśka. Może to niekoniecznie wszystkim się podobało, ale tak postępowałam, starałam się integrować zespół, tłumaczyć pewne rzeczy. Widzę, że moje obecne podopieczne są bardzo zaradne i wierzę w to, że nie będzie z nimi żadnych problemów.
Staracie się już teraz budować trzon drużyny na kolejne lata, by potem tylko ulepszać, a nie odmieniać?
Zdecydowana większość dziewczyn w zespole ma dłuższe, przyszłościowe kontrakty, dlatego chcemy spokojnie zbudować podstawy dobrego zespołu. Nie zamierzamy na razie stawiać sobie celów, bo po co? Wierzę, że każda dziewczyna, która wejdzie na boisko, będzie chciała wygrać, a im więcej wygranych meczów, tym lepiej dla wszystkich. Będziemy się skupiać, by przygotować najmłodsze siatkarki do właściwej, seniorskiej gry na kolejne lata. Najbliższy sezon nazwałabym przejściowym, ale absolutnie nie skazanym na porażkę! Będziemy wychodzić na boisko, by wygrywać mecze, w końcu po to każdy gra i trenuje w tym sporcie. I tego zamierzamy się uczyć.
Czyli klub będzie chciał uniknąć wymieniania dużej części składu, do którego dochodziło w ubiegłych sezonach?
Tak, te ciągle roszady nie zawsze dobrze wpływają na zespół. Lepiej zachować stabilność w drużynie, wtedy praca jest poukładana, zawodniczki lepiej się znają i rozumieją. A przy zmianach dokonywanych co roku trudniej jest takie porozumienie osiągnąć.
Młode zespoły w ekstraklasie potrafią zaskoczyć dobrym występem, ale także przegrać mecz jeszcze w szatni. Czy w waszej pracy najważniejsza będzie możliwie jak największa stabilizacja formy?
Takie jest całe nasze życie, że uczymy się na różnych doświadczeniach. Absolutnie nie będę na nikogo naciskać ani wywierać presji. Sama byłam kiedyś w podobnej sytuacji, gdy zaczynałam zawodową grę w wieku 17 lat. Przeżyłam w tym wieku różne mecze, rozumiem siatkarki zaczynające swoje kariery i moim zadaniem jest im pomóc, by przeszły ten etap bezboleśnie.
[b]
Kibice nieźle znają Barborę Purchatovą, nową środkową MKS-u, ale dwie pozostałe zagraniczne zawodniczki w składzie zespołu są wielką niewiadomą.
[/b]
Te dziewczyny na razie wprowadzają się do grupy, w końcu dopiero się zapoznajemy ze sobą. Kiedy zaczniemy granie, zobaczymy, na co je stać. Pierwsze sparingowe mecze i turnieje powinny nam dać kilka odpowiedzi na to, jak mocne są nasze nowe siatkarki. Ale kupując je, wiedzieliśmy, że one potrafią grać. Wierzę, że będą potrafiły pociągnąć zespół.
Nowy MKS Dąbrowa Górnicza będzie miał na tyle atutów, by powalczyć o konkretne cele?
Młodość ma swoje atuty, nie można o tym zapominać! Każda drużyna powinna łączyć w sobie zarówno młodość, jak i doświadczenie. Może teraz mamy mniej tych doświadczonych postaci, co nie znaczy, że nie będą się liczyć. Wierzymy w to, że będą umiały pokierować sytuację, kiedy trzeba i uczyły swoim przykładem młodsze koleżanki. A najważniejsze jest to, żeby grupa była jednolita i panowała w niej dobra atmosfera.
Kibice MKS-u przed tym sezonem wyrażają głównie obawy, nie wiedzą, czego się spodziewać po zupełnie nowej drużynie. Czym chcecie ich przyciągnąć na trybuny?
Przede wszystkim apelowałabym do wszystkich wiernych kibiców przychodzących na mecze, by zawsze nas wspierali i próbowali zrozumieć, dlaczego czasami pewne rzeczy wychodzą, a czasem nie. Taka krytyka często dociera do zawodniczek i z pewnością im nie pomaga. Przecież wszyscy ciężko pracują i chcą wygrywać, a porażka wcale nie świadczy o tym, że komuś nie chciało się grać. Wsparcie bardzo nam się przyda i marzy mi się, by hala była w najbliższej przyszłości wypełniona tak jak kilka lat temu.
[nextpage]Mówiliśmy o Rytrze, pomówmy o innej niedużej miejscowości, do której trafiła niedawno siatkówka. W Tleniu odbył się pierwszy zjazd mistrzyń Europy z 2003 i 2005 roku.
W końcu uznałyśmy, że będziemy się spotykać nie tylko na pogrzebach. Zamierzamy co roku organizować taki zjazd, bo nie mieliśmy w ostatnich latach zbyt dużo czasu w ciągu roku, żeby spokojnie siąść i pogadać o swoim życiu. U każdej z nas trochę się przez ostatnie lata pozmieniało, doszły dzieci, nowe obowiązki i zajęcia... Taki czas spędzony razem był naprawdę świetny. Można było porozmawiać o sprawach bieżących, były też zabawne wspomnienia.
A rozmawiałyście o obecnej sytuacji polskiej kobiecej siatkówki w porównaniu do czasów sprzed kilkunastu lat?
Tego nie komentujemy.
[b]
Bo trudno nie mieć wrażenia, że czas po sukcesach Złotek nie został należycie wykorzystany, czego efekty mamy w tej chwili.
[/b]
Podejrzewam, że to wynika w dużej mierze ze zmiany mentalności i w tym bym upatrywała przyczyny problemów naszej reprezentacji. Za naszych czasów zgrupowania trwały nawet pół roku, między jedną a drugą częścią przygotowań było maksymalnie tydzień wolnego. Jedna, ścisła grupa była ze sobą na kadrze i nikt nie prosił o urlopy, nikt nie był zmęczony, każdy wiedział, że jeśli chcemy coś stworzyć, to musimy trzymać się razem.
Ta reprezentacja była z nami od początku do samego końca i może grałyśmy w niej za nic, bo dopiero po sukcesach przyszły stypendia, ale grałyśmy, bo każda w środku miała dumę z reprezentowania kraju i chciała grać w barwach Polski.
Jeden z byłych trenerów reprezentacji gorzko stwierdził, że wychowywaliśmy w ostatnich latach siatkarki nie po to, by wygrywały, ale zarabiały.
Niestety, w którymś momencie doszło do takiej sytuacji, ale odnoszę wrażenie, że władze klubów przejrzały na oczy i doszło do naprawdę dużych zmian w wysokości wypłat. Wszystko po to, by nieco znormalizować sytuację i zmienić to, co było do tej pory. Zastanawiam się też, czy powiększenie ligi faktycznie przyniosło pozytywne efekty.
Wprowadzamy w ten sposób dużo młodych dziewczyn do zespołów i to dla niech jest z pewnością szansa na rozwój, ale jeśli nie będą grać, to jak mają się rozwijać? W niższej lidze taka zawodniczka grałaby i walczyła o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Gdyby ten awans wywalczyła, wiedziałaby, że zasłużyła na to. A tak mamy siatkarki, które nazywamy ekstraklasowymi, ale sportowo nie reprezentują jeszcze tego poziomu.
A zawodniczkom, które już teraz wystają ponad poziom Orlen Ligi, pozostaje wyłącznie wyjazd za granicę? Kiedyś było oczywiste, że najlepsze ligowe siatkarki robią krok do przodu i grają we Włoszech, wśród najlepszych.
Wyjazd do Włoch był w naszych czasach zaszczytem, bo tam sprowadzano zawodników, którzy prezentowali jakiś poziom. Nie jechało się tam na rok, tylko na kilka lat, wtedy się wiedziało, że jest się docenionym. A teraz mamy dużo transferów, które kończą się po roku powrotem do Polski.
Pewnie chciałaby pani zaczynać swoją karierę w obecnych czasach, bo młodzież ma łatwiejszy start niż choćby na początku tego wieku.
Zdecydowanie, mają dużo łatwiej. Miejmy nadzieję, że jest w tym kraju dużo dziewczyn, które grają w siatkówkę, bo ją kochają i traktują ją nie jako zawód, tylko pasję. W swoim zespole chciałabym mieć właśnie pasjonatki, a nie kogoś, kto odbębnia kolejne treningi i mecze.
Nie wszystkie Złotka podjęły się po latach pracy przy siatkówce, niektóre pomagają w popularyzacji siatkówki, a pani podjęła się trudnego trenerskiego fachu. I to na poziomie ekstraklasy.
Skoro nie wyobrażam sobie życia bez siatkówki... Zawsze mówiłam, że jak skończę z parkietem, będę chciała siedzieć w tym sporcie i ta potrzeba bycia blisko boiska, blisko grupy zawsze we mnie była.
Praca z obecną drużyną powinna być przyjemnością, w końcu jest pani dla większości podopiecznych autorytetem, kimś, kogo się oglądało i podziwiało w telewizji.
Tak, ale wtedy byłam zawodniczką, a teraz jestem w innej roli i chciałaby wywiązać się z tego jak najlepiej. Zobaczymy, jak to pójdzie.
[b]
Już teraz może pani określić swoją trenerską filozofię?
[/b]
Każdy człowiek jest indywidualnością i ślepe naśladowanie kogoś nie miałoby żadnego sensu. Natomiast w mojej karierze miałam wielu trenerów, od tych naprawdę dobrych do naprawdę złych. I każdy z nich czegoś mnie uczył, nawet trener z niższej półki, bo można się uczyć także na cudzych błędach. Pozbierałam to, co wydawało mi się cenne i najbardziej wartościowe w pracy, spisałam... i korzystam.
Start sezonu w roli pierwszego trenera wiązał się ze stresem?
Ja zawsze stresowałam się początkiem sezonu, i jako trener, i jako zawodnik… Ale naprawdę nie mogłam doczekać się startu tych przygotowań, żeby już zacząć pracę. Bycie pierwszym trenerem to pełna odpowiedzialność za pracę, ale mam swoich współpracowników, z którymi dobrze się rozumiem i których zdążyłam lepiej poznać. Jeśli staff trenerski będzie działał, to drużyna będzie tym bardziej działała.
Dąbrowscy kibice panią uwielbiają, ale miłość do każdego trenera szybko ucieka wraz z porażkami…
Myślałam, że jak się kogoś kocha, to do samego końca! Zdaję sobie sprawę, że kibic ma swoje prawa i może wykrzyczeć, co chce, jeśli nie podoba mu się mecz, tylko czasem taki nieprzemyślany okrzyk może zrobić dużo złego. Dziewczyny są przecież delikatne, słyszą różne słowa i potem ciężko jest im wytłumaczyć, że nie powinny się przejmować tym, co powie jeden lub drugi człowiek, który niekoniecznie zna się na siatkówce. To potem strasznie długo siedzi w głowie...
Wiadomo, że kibic inaczej odbiera mecz, jeżeli widzi styl i walkę, ale nie jesteśmy ideałami i nie damy rady wygrać wszystkich spotkań. Czasem po prostu coś się zatnie w grze i nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego. Proszę niekiedy takich kibiców-krzykaczy: sam spróbuj, czy granie jest naprawdę tak łatwe, jak widać to z boku.