Belgowie uporali się w ćwierćfinale z bardziej utytułowanym rywalem łatwiej niż ktokolwiek przypuszczał. Ich dominacja była szczególnie widoczna w drugim secie, którego wygrali aż 25:11. W pierwszym triumfowali 25:21, zaś w trzecim 25:23.
Jak ognia wystrzegali się błędów własnych, ponieważ w kolejnych setach podarowali przeciwnikom, kolejno jedynie 2, 3 i 5 "oczek". Włosi z kolei tylko w ostatniej partii popełnili aż 11 pomyłek (w całym meczu 27).
- Nie spodziewałem się, że wypadliśmy aż tak dobrze. Unikanie błędów własnych jest głównym założeniem w naszej grze. Mocno pracujemy nad tym podczas treningów i w starciu z Włochami wypadliśmy pod tym względem doskonale. Kiedy tylko w trzeciej partii popełniliśmy nieco więcej pomyłek, gra się wyrównała. Na szczęście w końcówce, między innymi dzięki zmianom, ograniczyliśmy liczbę niepowodzeń i postawiliśmy kropkę nad "i" - tłumaczył rozgrywający Belgów Matthias Valkiers.
Po postawie jego zespołu w ogóle nie można było zauważyć, że większość zawodników nie posiada dużego doświadczenia w fazie pucharowej największych międzynarodowych turniejów.
- Robimy naprawdę duże kroki naprzód. Ciągle jesteśmy młodą drużyną, mającą ambicję gry na najwyższym poziomie i odgrywania z każdym kolejnym rokiem coraz większej roli na świecie - dodawał przyjmujący Tomas Rousseaux.
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kurek: Wszystkie ręce na pokład. Zacznijmy od dzisiaj
Koronnym elementem w grze popularnych Czerwonych Smoków ponownie był blok. W każdym z występów na mistrzostwach Europy 2017 zdobyli oni tym elementem przynajmniej 12 punktów. Ataki Włochów zatrzymali na siatce 14 razy.
- Wywieramy na rywalach dużą presję serwisem, co następnie pozwala nam zadbać o odpowiednią technikę przy ustawianiu bloku. A ponadto sztab szkoleniowy wykonuje znakomitą pracę przy ustalaniu taktyki - uzupełniał Rousseaux.
O awans do finału Belgowie powalczą z Rosją (02.09, godz. 20:30). Skalę stojącego przed nimi zadania dodatkowo potęguje fakt, że podopieczni trenera Siergieja Szlapnikowa nie stracili w turnieju choćby seta.
- Postawa Rosjan robi wrażenie, ale kiedyś muszą przegrać - mówił z uśmiechem Valkiers. - Na placu boju pozostały cztery dobre zespoły i wszystko się może zdarzyć. Zwycięży ten, kto popełni mniej błędów.