Reprezentacja Serbii, po bardzo dobrym występie, pokonała w trzech setach Bułgarię w ćwierćfinale ME 2017. Spotkanie było bardzo zacięte od pierwszego do ostatniego gwizdka. - Wywarliśmy na nich ogromną presję od samego początku. Wyszliśmy bardzo skoncentrowani i zagraliśmy doskonale w zagrywce i w bloku, a także w obronie i w ataku. Kiedy gramy z taką agresją i taką koncentracją, to nikt nie jest w stanie nas pokonać - ocenił Nikola Grbić.
Trener był dumny z doskonałej postawy swoich zawodników i stwierdził, że to jak dotąd ich najlepszy mecz na tym turnieju. - Wszystko było na wysokim poziomie, ale dwa momenty w tym spotkaniu wyjątkowo mi się podobały. Pierwszy, to kiedy moi zawodnicy przegrywali 3:8 na początku drugiego seta i mimo to zachowali zimną krew i zupełny spokój, skupiając się tylko na odrabianiu strat. A drugi, to kiedy Bułgarzy grali coraz lepiej w ataku i w polu serwisowym, prowadzili z nami dwoma punktami w końcówce trzeciego seta, a my zamiast odpuścić, to przycisnęliśmy ich jeszcze bardziej i wygraliśmy te odsłonę na przewagi. Nie miałbym do nich pretensji, gdyby przegrali tamtego seta, a oni cały czas walczyli do końca. To było fantastyczne i byłem z nich dumny - pochwalił swoich podopiecznych.
Teraz Serbów czeka półfinał, a ich rywalem będzie reprezentacja Niemiec. - Przy dobrym przyjęciu jesteśmy najlepiej atakującą reprezentacją na świecie, dlatego wszyscy nasi rywale idą na pełne ryzyko w polu serwisowym. Tak zrobili Bułgarzy, Estończycy i na pewno tak samo zrobią Niemcy. Bez odrzucenia nas od siatki nikt nie może myśleć o zwycięstwie, a oni do tego mają świetny blok. Nie mają do stracenia i z całą pewnością potrzebują sukcesu, bo dla brązowych medalistów poprzednich MŚ brak kwalifikacji był bardzo bolesny. To jak policzek. Byłem pewien, że na tym turnieju zagrają o wiele lepiej - powiedział Grbić.
Legendarnego rozgrywającego nie zdziwiły specjalnie inne rezultaty w turnieju. - Nie jestem specjalnie zaskoczony składem półfinałów. Belgom zabrakło seta czy dwóch do awansu na turniej finałowy Ligi Światowej. W tym roku generalnie poziom drużyn w Europie jest bardzo wyrównany, z czołowej ósemki każdy może pokonać każdego. Różnice między nimi są minimalne. Zwróćmy też uwagę, że żadna ekipa z półfinałów ME 2015 nie weszła do tegorocznych. To też pokazuje, jak małe są różnice w jakości gry i naprawdę niewiele decyduje o tym, kto powalczy o medale. To może być kilka minut dekoncentracji w meczu - przypomniał Serb.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kubiak zrobi sobie przerwę od reprezentacji?
Dodał także, że od początku nie spodziewał się zbyt dobrej gry po obrońcach tytułu. -
Trener Francuzów Laurent Tillie już przed turniejem finałowym LŚ oświadczył, że w przypadku wygrania tej imprezy jego siatkarze dostaną 20 dni wolnego zamiast przygotowywać się do mistrzostw kontynentu. I tak się stało, więc rezultat nie jest zaskoczeniem. Oni już w tym sezonie osiągnęli jeden duży sukces, widać na medalu ME zależało im mniej - powiedział trener.
Zapytany o wynik Biało-Czerwonych, którzy odpadli w barażu ze Słowenią, Grbić nie owijał w bawełnę. - Może powinniście się w Polsce poważnie zastanowić nad oczekiwaniami w stosunku do swojej drużyny narodowej? To, co wydarzyło się w 2014, było niezwykłe i nadzwyczajne, a nie normalne. Nie można oczekiwać wygrywania wszystkiego, zwłaszcza, że nie macie już w drużynie kilku zawodników z tamtego turnieju, którzy robili różnicę. Nadal macie dobrych graczy, ale nie jesteście faworytem każdej imprezy. Rozumiem natomiast rozczarowanie stylem porażki, bo faktycznie przegrać 2:3 po zaciętej walce jest czymś innym niż odpaść z turnieju po słabym 0:3 - przyznał.
Dodał również, że nie podobało mu się lekceważenie Słowenii jako rywala. - Wszyscy już byli myślami przy ćwierćfinale z Rosją, a tymczasem Słowenia to był aktualny wicemistrz Europy z zawodnikami grającymi w lidze włoskiej i innych dobrych klubach. To nie jest łatwy przeciwnik. Ale to wynika z tego samego podejścia, o którym mówiłem wcześniej - poczucia, że Polska jest faworytem. Otóż nie, nie jest, bo w Europie każdy może dziś wygrać z każdym. Trochę więcej pokory i szacunku dla rywali by nie zaszkodziło - zakończył Grbić.