Bogdan Serwiński o kadrze siatkarek: Widzę postęp, ale kilka rzeczy mnie niepokoi
Głosy Joasi Mirek czy Małgosi Glinki są bardzo rozsądne, ale podejmują zaledwie jeden wątek w całej dyskusji o naszej siatkówce. Mamy jedną perspektywę, w której kibic oczekuje do trenera i drużyny wyniku i nie interesują go problemy, tylko konkretny rezultat. Można krytykować wynik nieodpowiadający oczekiwaniom, ale można też spytać: czy my się pniemy do góry, czy wykonywana praca daje nam nadzieję na sukces w przyszłości? A może należy uznać, że sięgnęliśmy kresu naszych możliwości i trzeba odmłodzić kadrę, by szukać innych możliwości?
Niektórzy po meczu z Czeszkami właśnie to postulowali.
Ale tak moim zdaniem nie należy robić. Jak to się kończy, widać było choćby ostatnio w przypadku kadry panów, której wyniki pokazują, że gorączkowe zatrudnianie i zwalnianie nie daje wiele. Jeśli w takim cyklu zdarza się jedna, druga, trzecia katastrofa, to trzeba reagować, bo tego wszyscy będą się domagać od prezesa związku. Ale jeżeli w kadrze pań praca jest dobrze wykonywana, to jaki jest to powód do zmian?
Najwięcej zarzutów ze strony kibiców dotyczy braku stabilizacji. Od trzech lat trwa budowanie drużyny i momentami wydaje się, że nie będzie miało ono końca.
Co do odmładzania kadry i ciągłego rotacji, swoje zdanie już wypowiedziałem. Natomiast pamiętam wypowiedź Jacka Nawrockiego, w której przyznawał, że zgubiono po drodze bardzo dużo zawodniczek. I trudno powiedzieć, z czego to wynika: sytuacji losowych, za które trener nie może z oczywistych względów być pociągany do odpowiedzialności, czy taką naszą dziwną manierę szukania bez pojęcia, czego właściwie szukamy i co chcemy osiągnąć. Chcę wierzyć, że te wszystkie zmiany wynikają faktycznie z kwestii losowych, a nie chaosu i braku zdolności planowania u sztabu trenerskiego i pionu szkolenia PZPS.
Natomiast jakby spojrzeć na te ostatnie lata, to faktycznie coś jest w tych zmianach. Czasem sobie żartujemy w środowisku, że gdzie nie spojrzeć w lidze, tam kadrowiczka przy kadrowiczce! A ich menadżerowie już mogą zacierać ręce... Ale to tak na marginesie.
Niektóre wypowiedzi trenera Nawrockiego sugerują, że czuje się niesprawiedliwie atakowany przez dziennikarzy i niektórych ekspertów. Wypominanie, że krytycy nie robią niczego dla siatkówki i dbają tylko o własny interes, jest słuszne?
Trener w takich sytuacjach powinien przede wszystkim panować nad swoimi emocjami, bo kiedy wdaje się w polemikę z głosem kibiców czy ekspertów, to tak czy siak stoi na straconej pozycji. Trochę mam za sobą lat w swojej pracy i wiem, że najlepszym argumentem, jaki może przedstawić trener swoim krytykom, jest wynik i tylko nim można skutecznie walczyć. W innym wypadku można więcej stracić niż zyskać na wkroczeniu w taką dyskusję.
Pokusi się pan o postawienie kadrze naszych siatkarek szkolnej oceny za cały rok 2017?Tego nie się zrobić, należy w takim razie wziąć inne kryteria do oceny. Przez ileś lat swojego życia byłem nauczycielem i najbardziej mnie interesowała skala postępu ucznia. Jedno dziecko skoczyło w dal cztery metry, a drugie dwa, ale to nie znaczy, że temu pierwszemu muszę wystawić ocenę bardzo dobrą, a drugiego co najwyżej dostateczną.
Trzeba spojrzeć, z jakiego poziomu obaj uczniowie zaczynali i jaki uczynili postęp. Patrząc na to, co działo się w naszej kobiecej siatkówce w ostatnim czasie, trzeba oceniać nie wynik, a progres i ten progres nastąpił, to jest niezaprzeczalne. A czy jest on zadowalający? Zapewne nie i czują to pewnie same siatkarki oraz trenerzy kadry.
W jakich elementach widzi pan ten progres?
Wystarczy spojrzeć na wyniki osiągnięte w drugiej dywizji World Grand Prix. Oczywiście, można umniejszać znaczeniu tego zwycięstwa i pisać jak niektórzy, że już przed turniejem finałowym wiadomo było, kto awansuje do wyższej grupy po reorganizacji, dlatego nie wszyscy traktowali mecze w Ostrawie poważnie. Ale dla mnie to raczej złośliwość i czepianie się niż właściwa krytyka.
Wracając: postęp widziałem przede wszystkim w jakości gry, przynajmniej wizualnie była ona lepsza niż jakiś czas temu. I ta drużyna daje podstawy do dalszego rozwoju i podnoszenia poziomu sportowego. Aczkolwiek nie ukrywam swojego zaniepokojenia tendencjami do sztucznego odmładzania i ciągłego zmieniania. Oraz twierdzeniami typu "ta grupa chce pracować", bo to sugeruje, że istnieje grupa, która pracować nie chce. Choć osobiście ja takiej grupy nie znam.
Rozmawiał Michał Kaczmarczyk