- Zespół z Warszawy, w meczu inauguracyjnym, na nic nam nie pozwolił. Grali zdecydowanie lepiej. Tym razem GKS był faworytem, ale to jest drużyna, z całym szacunkiem, pół półki niżej od ONICO. Oni nam nie pozwalali na nic, czegokolwiek nie próbowaliśmy. Tutaj natomiast był wyrównany pojedynek, wszystkie sety rozstrzygały się w końcówkach - powiedział po wygranej w katowickim Spodku Jakub Bednaruk.
Kibice, którzy w środowy wieczór zdecydowali się obejrzeć starcie GKS-u Katowice z Łuczniczką Bydgoszcz, nie mogli narzekać na brak emocji. We wszystkich setach walka toczyła się do samego końca. Więcej zimnej krwi, podczas tego dramatycznego starcia, zachowali jednak goście, którzy ostatecznie sięgnęli po pierwszy w sezonie komplet punktów.
- Zawsze mieliśmy problem w końcówkach i przy stanie 22:22 odpierdzielaliśmy jakiś numer. Teraz też tak było, jednak rywal również popełniał błędy, więc wyszło po równo. W meczach przedsezonowych problemem było to, że w sytuacjach stresowych pękaliśmy. Tym razem tego nie było. W meczu z GKS-em. mieliśmy trzy piłki meczowe w górze i nagle z 21:24 zrobiło się 24:24. Mimo to zespół się nie podłamał, to mnie cieszy - przyznał szkoleniowiec Łuczniczki.
Bohaterem środowego starcia w zespole gości był Paweł Gryc, który po meczu z rąk komisarza zawodów odebrał statuetkę MVP. Bydgoski skrzydłowy w obecnym sezonie miał rywalizować o miejsce w wyjściowej szóstce z Bartoszem Filipiakiem. Lider Łuczniczki Bydgoszcz z ubiegłego sezonu dotąd jednak nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania się. Były atakujący BBTS-u Bielsko-Biała kapitalnie bowiem rozpoczął sezon.
ZOBACZ WIDEO: Armenia - Polska. Oto arena walki o mundial
- Wiedzieliśmy, że Gryc jest w dobrej formie. Pokazał to w sparingu z Treflem Gdańsk oraz meczu z ONICO Warszawa. On się czuje bardzo pewnie, dobrze rozumie z rozgrywającym. W kadrze mamy jeszcze Bartosza Filipiaka, który w każdej chwili może wejść i nam pomóc. Szkoda, że nie mogę mieć na boisku ich obu, bo wtedy byłbym przeszczęśliwy. Bartek to chłopak z potencjałem, jest w ogromnym gazie, ale ciężko ściągnąć Gryca, który gra tak jak gra - przyznał Jakub Bednaruk.
Szkoleniowiec ekipy znad Brdy w na pozycji atakującego ma kłopot bogactwa. Zdecydowanie gorzej sytuacja wygląda w przypadku środkowych. Od pewnego czasu z urazem mięśni brzucha zmaga się Mateusz Sacharewicz. Problemy zdrowotne ma także Wojciech Jurkiewicz, który w starciu z GKS-em Katowice wystąpił w wyjściowej szóstce, walnie przyczyniając się do końcowego triumfu.
- Prawda jest taka, że od dwóch tygodni trenujemy właściwie z jednym środkowym, ponieważ Wojtek ma problem z łąkotką, a Sachar wróci za cztery tygodnie. To mnie martwi najbardziej - przyznał 41-letni trener.
Kolejne ligowe spotkanie siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz rozegrają na własnym parkiecie. W sobotę, 7 października o godz. 17.00 rywalem ekipy znad Brdy będzie MKS Będzin.