Zaledwie trzech setów potrzebowało Cucine Lube Civitanova aby pokonać w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata PGE Skrę Bełchatów. Choć wynik wyglądał imponująco jak na etap turnieju, włoski kolektyw nie pokazał się z dobrej strony. Sporo ich punktów, szczególnie w kluczowych momentach setów padało łupem po błędach polskiego rywala, a sami zawodnicy z Serie A sprawiali wrażenie jakby jeszcze nie oswoili się z warunkami Tauron Areny Kraków.
- Moim zdaniem nie zagraliśmy dobrego meczu i myślę, że to jest normalne. Trudno w turniejach takich jak ten dać z siebie 100 proc. w tak ważnych meczach. Kluczem do naszego zwycięstwa była cierpliwość i wola walki w pierwszym secie. Nie poddaliśmy się, a w końcówce zachowaliśmy spokój. Skupiliśmy się przede wszystkim na stronie mentalnej i technicznej - stwierdził Giampaolo Medei, dla którego jest to pierwszy turniej tego formatu w karierze trenerskiej.
- Wychodziliśmy na mecz z założeniem aby dobrze serwować i narzucić presję. To nam się udało - dodał Taylor Sander przyjmujący Cucine Lube, który w meczu z PGE Skrą wychodził jedynie krótkie zmiany w pole serwisowe, gdyż zmaga się z niewielkimi problemami zdrowotnymi po fazie grupowej turnieju w Opolu. Jego miejsce na boisku zajął Jiri Kovar, który wywiązał się ze swojego zadania.
Finałowe starcie Cucine Lube z Zenit Kazań odbędzie się w niedzielę (17 grudnia) o godzinie 20:30. - Przed niedzielnym pojedynkiem musimy zapomnieć o sobotnich problemach i dać z siebie wszystko, bo jest duża szansa, że będzie to nasz najtrudniejszy mecz w całym sezonie - stwierdził włoski szkoleniowiec. Zespół z Civitanovej po dwóch nieudanych latach w międzynarodowych turniejach klubowych, w końcu ma szansę na osiągnięcie upragnionego sukcesu.
Przed tym, jak liderzy Serie A i Superligi wybiegną na boisko, wyłoniony zostanie brązowy medalista zawodów. Będzie nią jedna z drużyn: PGE Skra Bełchatów lub Sada Cruizero.
ZOBACZ WIDEO KMŚ 2017: Krzysztof Ignaczak przepytał Łukasza Żygadłę. Śmiechu nie dało się powstrzymać