Jacek Skrok: Próbowaliśmy urwać rękę, ale nie daliśmy rady

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Skrok
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Skrok

Dla wielu siatkarek tej drużyny udział w turnieju finałowym Pucharu Polski był przygodą życia. Teraz o E.Leclerc Radomce Radom usłyszała cała Polska. - Tyle kontaktów z mediami one nie miały w swoim życiu - mówił trener Jacek Skrok.

Radomianki mogły na moment odłożyć na bok rozgrywki ligowe i z "czystymi głowami" przystąpić do walki w półfinale Pucharu Polski w Nysie. Zespół prowadzony przez Jacka Skroka wygrał z Grot Budowlanymi Łódź jednego seta i miał okazję do tego, by doprowadzić do tie-breaka.

- Chyba po raz pierwszy w swojej karierze odbieram gratulacje za wygranego seta i to jest najdziwniejsze. Nasze zadanie polegało na tym, by przyjechać i walczyć z otwartą głową. Po ciężkim początku, gdzie trudno było nam się odnaleźć i chyba napędziliśmy sporego stracha. Można żałować, że nie doprowadziliśmy do tie-breaka, bo prowadziliśmy 16:13 i widać było, że nie jesteśmy gorsi i można było coś ugrać - mówił trener Jacek Skrok.

W kluczowych piłkach setów późniejsze triumfatorki Pucharu Polski były już w stanie udowodnić swoją wyższość, choć akurat tego dnia gra nie wychodziła im najlepiej.

- Różnica poziomów wyszła w najważniejszych momentach. Kilka nieszczęśliwych akcji, jak choćby popsuta zagrywka u dziewczyny, która potrafi zagrywać.
Gdybym miał się tłumaczyć, to powiedziałbym, że jednak nie graliśmy naszymi piłkami. Nie mieliśmy tego handicapu, który był przy Chemiku i poprzednich spotkaniach. Tydzień to za mało, by przygotować się do gry Mikasami - przyznał szkoleniowiec E.Leclerc Radomki Radom.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen rozdał czekoladki w kształcie medali. "Nie dostał jej tylko prezes Kasprzyk"

Dzięki wspominanej wygranej z Chemikiem Police w ćwierćfinale o klubie z Radomia usłyszała cała Polska. Wokół drużyny pojawiła się medialna otoczka.

- Tyle kontaktów z mediami one nie miały w swoim życiu. Pół roku temu jeszcze były bezimiennymi siatkarkami, które trafiły do nas. Aż tu nagle seria wywiadów, programy w telewizji, informacje na stronie LSK... Odczuliśmy to w play-offach z Eneą Energetykiem Poznaniem. Z zespołem, z którym wygrywaliśmy dwukrotnie w tym sezonie, polegliśmy w play-offach. To pokazuje, że wciąż to jest młodość. Potrzebujemy ogrania - ocenił Skrok.

Także indywidualnie dla poszczególnych siatkarek Puchar Polski mógł przynieść bezcenne doświadczenie, które będzie procentowało w kolejnych sezonach.

- U nas w szóstce gra dziewczyna, która kilka miesięcy temu występowała w II lidze. Nagle przychodzi jej występować przeciwko medalistom poprzednich rozgrywek. Myślę tu o Renacie Białek, która wykazała się dużym cwaniactwem w ataku. Ma niecałe 180 cm wzrostu, a potrafiła sobie dać radę z dziewczynami mającym 190 i więcej - opowiadał 61-letni trener.

Ogólna ocena Pucharu Polski (z wyłączeniem występów w I lidze) E.Leclerc Radomki Radom będzie więc bardzo pozytywna. - One wierzyły w to, że mogą dać radę. Nie mogę mieć zastrzeżeń do swoich dziewczyn za półfinał. Ale gdy wynik jest niezły, wierzy się, że jeszcze uda się wygrać może jeszcze jeden, może jeszcze dwa punkty. Trudno nie być zadowolonym, ale nie chciałbym przecukrzyć i przechwalić, bo to nie był mecz o stawkę dla nas. To był bonus. Byliśmy rozgrzeszeni. Nikt nie będzie miał żadnych pretensji. W takim turnieju można jedynie zyskać - dodał szkoleniowiec siatkarek z Radomia.

- Co innego to play-offy, tam sobie nie daliśmy rady. Były znacznie większe nerwy niż w Nysie. Tam widać, że nam tego grania brakuje. Byliśmy trochę jak zespół juniorski - gdy mu się da palec, może urwać całą rękę. Próbowaliśmy tę rękę, ale nie daliśmy rady - podsumował nasz rozmówca.

Nie powiodło się również ekipie z Radomia w play-offach I ligi. E.Leclerc Radomka uległa w trzech meczach Enea Energetykowi Poznań i przyjdzie jej walczyć o miejsca 5-8.

Komentarze (0)