Mamy problemy z trenowaniem siatkarek, ale może być lepiej. "Z kobietami musisz budować relacje"

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Co jeszcze bywa problemem w naszych warunkach?

Zauważyłam w naszej siatkówce inny trudny przypadek: dziewczyny są strasznie eksploatowane. Zdarzali się w Polsce trenerzy, którzy pracowali całe życie z mężczyznami, a potem przyjeżdżali do nas pracować z kobietami i stosowali te same metody treningowe. Mało kto zauważa też, że kobieta potrzebuje trochę czasu dla siebie i nie jest w stanie spędzić całego dnia w sali treningowej, myśląc tylko o siatkówce. Zdarzają się prawdziwe pasjonatki, ale nawet one chcą mieć chwilę na fryzjera lub kosmetyczkę. A trener potem krzyczy na nie: co to ma być! To nie jest profesjonalizm! Nie zawracajcie mi głowy pierdołami! A to nie są pierdoły, tylko potrzeby każdej kobiety na świecie.

Sport stał się niesamowicie medialny, pojawiły się social media i sportowcy chcą się pokazać z jak najlepszej strony nie tylko na boisku. Wystarczy zobaczyć profile siatkarzy: jak oni dbają o ubranie, fryzury, buty... Skoro oni chcą dobrze wyglądać przed kamerami, to tym bardziej chcą tego kobiety! Siatkarce nie wystarczy prysznic po treningu, ona chce czuć się dobrze ze sobą i ładnie wyglądać. A nie wszyscy to rozumieją.

Rozumiał to Andrzej Niemczyk, który wertował czasopisma kobiece równie wnikliwie, co podręczniki akademickie o fizjologii i psychologii.

Magda Śliwa kiedyś opowiadała mi o trenerze Andrzeju Niemczyku, że w trakcie długiego zgrupowania potrafił wejść do szatni, odwołać trening i krzyknąć: "Baby, won do fryzjera! Dopóki nie będziecie wyglądały jak kobiety, nie wpuszczam was do sali!"

Umiał zauważyć, kiedy zmęczone fizycznie i mentalnie zawodniczki potrzebują chwili oddechu. I to się wiąże z tym, co dla mnie w sporcie jest najważniejsze i najpiękniejsze: budowaniem relacji. Podczas konferencji organizowanej przez Śląski Związek Piłki Nożnej dla rodziców młodych piłkarzy i piłkarek powtarzałam niemal co chwila, że to jest dla mnie klucz do wyników. Żeby taki młody człowiek poszedł do ciebie i chciał się czymś pochwalić, zwierzyć się, powiedzieć, co akurat mu siedzi w głowie. Co się dzieje u niego w życiu, z czym ma problemy.

To jest potrzebne chłopakom, a dziewczynom chyba trzy razy bardziej. Słyszę czasem: ona ciągle ryczy, nie wiem, o co jej chodzi. Odpowiadam: to się dowiedz! I słyszę: ale przecież nie będę do niej szedł i pytał. No właśnie, w idealnej sytuacji to ona do Ciebie idzie i mówi, z czym ma problem. Po tylu miesiącach czy latach współpracy tak powinno być! Sama miałam za czasów liceum takiego trenera, który o naszej grupie wiedział absolutnie wszystko. Potrafił przyjść do szkoły i sprawdzić, jakie mamy oceny, mnie załatwił korepetycje z chemii, z którą wiecznie miałam problemy. Wiedział nawet, która z nas ma problemy z chłopakiem.

Pamiętam rozmowę z Kathy DeBoer, szefową amerykańskiego stowarzyszenia trenerów siatkówki, która tłumaczyła, że grupa mężczyzn potrzebuje bodźca w postaci rywalizacji i ciągłego udowadniania swojej wartości, a kobiety wolą tworzyć sieć i razem stawiać czoła wyzwaniom. To podejście do budowania dobrej drużyny wciąż się sprawdza?

Przypomniałam sobie teraz moje ostatnie rozmowy z młodymi siatkarzami i wydaje mi się, że takie podejście też ewoluuje. Na szkoleniach trenerskich wraca temat różnicy pokoleń, jakkolwiek by tego nie nazwać. Szkoleniowcy starszej daty, zwłaszcza ci, którzy kiedyś byli zawodnikami, stosują od lat metody, które kiedyś zadziałały i dały im sukces. Natomiast w pewnym momencie one przestają działać i zaczynają się pytania: ale dlaczego? A to wszystko przez zmieniającą się rzeczywistość. Wraz z social media pojawił się hejt, pojawili się sponsorzy, pieniądze i wymagania.

To bycie razem w jednej sieci może pomagać kobietom, dzięki temu wymienią się informacjami, swoimi spostrzeżeniami. Ale jeśli trener nie będzie chciał z nimi rozmawiać i tworzyć z nimi tej relacji, to nie dowie się pewnych rzeczy. Pomagałam siatkarce, która miała swojego kibica - choć raczej pasowałoby powiedzieć: stalkera -który potrafił jej wysłać wiadomość o godzinie 23: "Widzę światło w twoim oknie, masz jutro mecz, idź spać, bo ci..."

Kiedy mówiłam o tym jej trenerowi, on odpowiedział: ale jaki ona ma z tym problem? Przecież nie musi siedzieć w Internecie i patrzeć ciągle w komórkę. A przecież skoro ona żyje z dala od rodziców i chłopaka, to przecież będzie korzystała z telefonu, nie uniknie tego. Zresztą sugeruję od dłuższego czasu swoim zawodnikom, by ograniczyli lub zupełnie porzucili Facebooka. Już lepszy jest Instagram albo Twitter, tam siła rażenia hejtu jest zdecydowanie mniejsza.

Czyli niezależnie od płci nie uciekniemy od zwykłej rozmowy i poznania drugiego człowieka możliwie jak najbardziej.

Trener, który zamierza pracować z kobietami, powinien przede wszystkim je polubić. Powinien starać się je zrozumieć, próbować do nich dotrzeć. Jeśli nie ma takiej osobowości, będzie mu bardzo trudno. Podstawowa znajomość mechanizmów psychologicznych i sposobów komunikacji jest konieczna, nie ma innej drogi. Oczywiście nie możemy się ograniczać do mężczyzn pracujących z kobietami, przecież mamy też trenerki. I wcale nie jest tak, że kiedy kobieta trenuje kobietę, to wszystkie problemy znikają jak ręką odjął.

A wydawałoby się, że to oczywiste rozwiązanie: kobiety najlepiej zrozumie kobieta.

Miałam rozmowę ze sztabem trenerskim w składzie pani trener i dwóch trenerów, temat stary jak świat: nie ma wyników, co robić? Zaczęłam opowiadać im o pięciu dysfunkcjach pracy zespołowej według Patricka Lencioniego; w jego modelu fundamentem piramidy składającej się na dobrą pracę grupy jest zaufanie.

A zatem dysfunkcją jest brak zaufania, czyli sytuacja, w której na przykład nie potrafimy rozmawiać i mówić sobie wprost, co nam się nie podoba, prowadząca do konfliktu. A czasem trzeba się pokłócić, by wyciągnąć z tego konstruktywną krytykę. Ja to tłumaczę, a pani trener mówi mi z wyrzutem: skąd mamy takie rzeczy wiedzieć? Może mam być jeszcze psychologiem? A ja odpowiadam: słuchaj, nie musisz, ale jest coś takiego jak psychologia sportu i psychologia w sporcie. I bez niej dzisiaj nie ma szans.

Jest jeszcze jedna poważna bariera: głos i mowa ciała. Czyli krzyczenie, ostentacyjne demonstrowanie swojego niezadowolenia. U mężczyzn podniesiony głos może zadziałać, wtedy podrażniony zawodnik będzie chciał coś udowodnić, poprawić się. U kobiet ta sama reakcja wywoła zamknięcie się w sobie, płacz, czasem paraliż ruchowy. Czują się wręcz atakowane. Obserwuję mowę ciała szkoleniowców w trakcie spotkań i zauważam dużo niepokojących sygnałów właśnie w drużynach kobiecych.

I potem tłumaczę: nie może być tak, że trener, który w trakcie gry szaleje przy linii, co chwila podpowiada coś swoich siatkarkom, nagle traci nimi zainteresowanie, gdy tracą punkty całą serią. Siada na ławce, obraca się bokiem i wygląda, jakby się obraził. A zawodniczki patrzą na niego i nie wiedzą, co się dzieje! Proszą wzrokiem o pomoc, a spotykają się ze ścianą. Według mnie kobiety takie sygnały odbierają bardzo osobiście.

Z czego może wynikać tak wyraźna niechęć trenerów do nawiązywania relacji? Boją się, że stracą przez to autorytet i dadzą sobie wejść na głowę?

Podejście zależy od człowieka, ale postępowanie osób, o jakim pan mówi, wynika z tego, że uważają się one za nieomylne. "Bo ja tak mówię", czyli styl dyrektywny, autorytarny. Nie potrafią nawiązać dialogu, bo prawdopodobnie nikt im nie pokazał, że można inaczej. Ale są też na szczęście przedstawiciele starszego pokolenia, którzy przychodzą na szkolenia, zadają ciekawe pytania i zwyczajnie chcą wiedzieć coś więcej. Podobnie zainteresowanie wykazują młodzi trenerzy, którzy nie osiągnęli wielkiego sukcesu jako zawodnicy i chcą, by ich przyszli uczniowie zdobyli dużo więcej.

Między innymi dla nich napisałam trzy lata temu program studiów podyplomowych, z podziałem na sporty zespołowe i indywidualne, Akademia Sport Master Class. Dłuższy czas nie wiedziałam, co z tym zrobić, ale teraz zainteresowała się tym m.in. Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej oraz Wyższa Szkoła Zarządzania i Administracji w Opolu, w której wykształcenie zdobywa wielu naszych sportowców, w tym duża grupa siatkarzy PlusLigi. Jestem ciekawa, jak ten kierunek się rozwinie: z trenerami jest o tyle problem, że przez swoje zajęcia mają mało czasu. Ale jest nadzieja, bo trafiają do mnie ludzie, którzy potrzebują takiej wiedzy i są nią zainteresowani.

Czy system szkolenia trenerów w Polsce jest wydajny?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×