Po wielu latach spędzonych nieprzerwanie na parkietach ekstraklasy kaliska Calisia spadła do I ligi. Przed sezonem trudno było sobie wyobrazić taką sytuację. Zespół znacząco się osłabił, ale skompletowany skład pozwalał myśleć o zajęciu miejsca w środku tabeli. Jednak rzeczywistość zweryfikowała plany i tylko cztery zwycięstwa w całym sezonie nie wystarczyły do utrzymania się w lidze. - Niewątpliwie miniony sezon nie należał do udanych. Zanotowałyśmy na swoim koncie mnóstwo porażek w rundzie zasadniczej, co mogło się przełożyć w dużej mierze na efekt końcowy baraży. Uważam, że nasz zespół nie był slaby kadrowo, ale czegoś zabrakło. Trudno jest jednoznacznie stwierdzić, co przyczyniło się do naszej słabej gry. Dla każdej z nas spadek z ligi jest osobistą porażką - mówi środkowa występująca w sezonie 2008/2009 w Kaliszu, Sylwia Wojcieska.
Po odejściu kilku siatkarek ze znanymi nazwiskami, a przede wszystkim tych, grających na środku siatki Eleonory Dziękiewicz oraz Milady Spalovej, rezerwowa środkowa stała się podstawową zawodniczką w swojej ekipie. - Bardzo się cieszę, że miałam możliwość występować w podstawowym składzie drużyny. Wiele się nauczyłam, zyskałam doświadczenie i ogranie. Było to dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie, ponieważ pierwszy raz grałam cały sezon. Bywały momenty gorsze i lepsze. Mam nadzieję, że uzyskane doświadczenie w parze z ciężką pracą zaprocentuje w przyszłych rozgrywkach PlusLigi Kobiet - twierdzi. W grze byłej zawodniczki Wisły Kraków widać wyraźny postęp w porównaniu z poprzednimi sezonami, w których mogła liczyć jedynie na krótkie epizody w pojedynczych pojedynkach. W statystykach prowadzonych przez ligę zajęła wysokie, trzecie miejsce w rankingu najlepszych blokujących.
Po zakończeniu rozgrywek na kibiców siatkówki w Kaliszu spadł kolejny cios. W związku z niewypłacalnością Stowarzyszenia Siatkówka Kaliska działacze na walnym zgromadzeniu zadecydowali o rozwiązaniu stowarzyszenia i założeniu nowej spółki akcyjnej, która miałaby walczyć o jak najszybszy powrót do ekstraklasy. Na razie wszystko rozwiązano, ale w zamian - nic nie stworzono. Władze klubu nie porozmawiali nawet z zawodniczkami o ich przyszłości w kaliskim zespole. - Zarząd Calisii podjął działania w sprawie likwidacji klubu i wyraził chęć przekształcenia się w spółkę akcyjną. Żaden z działaczy nie podjął ze mną rozmów, dlatego zdecydowałam się na inny klub. Od czerwca będę reprezentować barwy Stali Mielec - mówi portalowi SportoweFakty.pl Sylwia Wojcieska.
Cała sprawa źle rozwija się dla były siatkarek reprezentujących barwy Calisii. Klub zalega im duże pieniądze, a szansa na odzyskanie ich z każdym kolejnym dniem maleje. - Sprawa zaległości finansowych jest nadal niewyjaśniona i stoi pod wielkim znakiem zapytania. Zaległości klubu wobec zawodniczek są duże i według kontraktu sięgają pięciu miesięcy. Nie wiem czy odzyskamy pieniądze. Podjęłyśmy już pewne kroki w tej sprawie, a teraz czekamy na odpowiedź z PZPS - komentuje była już zawodniczka klubu z grodu nad Prosną.
Siatkarka w barwach klubu z Kalisza grała przez dwa sezony. Podczas pierwszego, w którym ówczesne Winiary broniły mistrzostwa, razem z zespołem wywalczyła brązowy medal. O drugim, mimo dobrej postawy, wolałaby zapomnieć przez słabe wyniki zespołu. Tak więc, jak wspominać będzie swój pobyt? - Przez ostatnie dwa lata w Kaliszu wiele się wydarzyło. Poczułam smak zwycięstwa i porażki. Mimo wszystko sam pobyt w Kaliszu będę wspominać miło i z sentymentem powracać do niego - wspomina pobyt w Wielkopolsce.
Po udanych występach zawodniczka nie zamierza spoczywać na laurach. Karierę zamierza kontynuować w Stali Mielec, klubie który ograł kaliszanki w barażach o PlusLigę Kobiet. Kontrakt podpisany został na jeden sezon. Jak sama podkreśla, w kolejnych rozgrywkach chce zaprezentować się jeszcze lepiej i pomóc drużynie odnosić zwycięstwa. - Myślę, że przyszły sezon wszystko zweryfikuje. Jestem zawodniczką młodą i głodną sukcesów. Mam nadzieję, że zdobyte umiejętności i duży wysiłek przyczynią się do polepszenia obrazu mojej gry. Wiele będzie zależało od trenera i samych zawodniczek. Ważne jest, by znaleźć wspólny język porozumiewania się i stworzyć kolektyw. Wierzę, że moja nowa postać wniesie wiele do zespołu - uważa.
Jednak do rozpoczęcia kolejnego sezonu pozostało wiele czasu. W Mielcu brakuje przede wszystkim trenera, który poprowadzi zespół. A jakie plany ma pierwsza sprowadzona na Podkarpacie zawodniczka? - Chciałabym, aby mój zespół zajął jak najwyższą lokatę w tabeli i zaprezentował się z jak najlepszej strony. W dużej mierze chciałabym się do tego przyczynić - kończy.