Wyzywanie od alfonsów, skradziony sprzęt - kulisy konfliktu w Jastrzębskim Węglu

Marcin Karwot
Marcin Karwot
Wyzywanie od alfonsów

Niedługo po meczu z Omonią doszło także do spotkania Janusza Cuprysia z zarządem Jastrzębskiego Węgla. Był na nim obecny między innymi Adam Gorol i Artur Wojtków z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - To właśnie ta osoba powiedziała mi, że sponsor MI-WO musi od nas odejść. Nie zgodziłem się, bo nikt mi nie da takich pieniędzy jak ten partner finansowy. Powiedzieli, że muszę zerwać współpracę z Wojciechowskim, bo pieniądze pozyskiwane przez jego firmę nie mogą być promotorem sportu. Chodziło im o to, że nasz sponsor miał niby posiadać kluby nocne i zajmować się prostytucją. Oznajmiłem im, że umowy z klubem nocnym nie posiadam, a z firmą MI-WO - powiedział nam Janusz Cupryś.

Michał Wojciechowski był oburzony, kiedy usłyszał od Cuprysia, jak obrażają go osoby z zarządu klubu. Właściciel MI-WO wysłał nawet pismo do prezesa Jastrzębskiego Węgla, gdzie domagał się przeprosin. - Ponoć się zajmowałem prostytucją. Czasami moja postawa w stosunku do Gorola nie jest w porządku, ale jego zachowanie jest karygodne. Łatwo jest kogoś obrazić, kiedy nie ma tej osoby obok. Nie było mnie na tym spotkaniu, kiedy mnie wyzywano, nie zaproszono mnie. Chciałem spojrzeć w oczy Arturowi Wojtkówowi, który tak o mnie mówił. Żyję w państwie prawa, więc niech ta osoba mnie przeprosi albo niech udowodni, że kiedyś prowadziłem burdel. Adam Gorol sam nie jest święty. On i cała reszta chodzi do pana Chwastyka, który jest szarą eminencją i także o mnie się źle wypowiada. Mam trójkę dzieci i nie pozwolę sobie na to - zaznaczył Wojciechowski.

Urażony poczuł się także Janusz Cupryś. - Zaczęło się też oczernianie mojej osoby. Prezes Jastrzębskiego Węgla powiedział raz w mediach, że chciałem od niego pieniądze na piwko i dobrą wódeczką - dodał.

- Jeśli pan Cupryś czuje się w jakiś sposób urażony, to korzystając z odpowiednich instytucji, jako obywatel, ma prawo i możliwości egzekwowania swoich racji. Nie wiadomo mi nic na temat jakiegoś pisma do mnie, jakoby miałbym kogoś wyzywać, że ktoś jest alfonsem. Ja nikogo nie uraziłem i takich słów nie używałem. W sprawie pana Cuprysia także nie było czegoś takiego. Jest coś takiego jak dobre imię i wizerunek. Jeżeli mają dowody na to, że ich urażono, obraziłem, skrzywdziłem, to mają prawo pójść do sądu i ubiegać się o swoje - odbił piłeczkę Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.

Sprawa karnetów

Mimo że konflikt między stronami trwa od roku, to ciągle na światło dzienne wypływają nowe problemy. "Stare" stowarzyszenie chciało zakupić 21 karnetów na ten sezon w jastrzębskiej hali. - Wiem, że gdybym wszedł do klubu, to nie sprzedano by mi biletów. Poprosiłem osobę, której ufam, żeby nam je nabyła. W dniu sprzedaży pięć minut po otwarciu siedziby klubu, po wielokrotnych pytaniach, że miejsce jest wolne, sprzedano tej osobie całoroczne wejściówki. Po wydrukowaniu karnetów czekaliśmy na plastikowe karty wstępu. Po jakimś czasie doszedł do tej osoby jednak zwrot pieniędzy na kwotę 5250 zł z dopiskiem, że umowa została zerwana. Niech mi prezes JW pokaże, że ktoś kupił te bilety szybciej od nas. Poprosiliśmy kogoś innego o kupno. Wiedziałem, że Gorol łże. Rozmawiałem telefonicznie z rzecznikiem praw konsumenta oraz do nadzoru finansowego i się śmiali. Gorol z kolei powołuje się na kodeks prawny, który nie istnieje - podkreślił Michał Wojciechowski.

- Przez wszystkie lata, gdy prowadziłem klub kibica, a zakładałem go w 1983 roku, nie miałem takich problemów, jak teraz przy obecnym prezesie Jastrzębskiego Węgla. Otóż chcieliśmy zakupić karnety dla członków na fakturę na stowarzyszenie, ale oczywiście Adam Gorol nas blokuje. Odmowa sprzedaży karnetów dla nas jest dla mnie śmieszna, bo nam chodzi tylko o fakturę i żeby spokojnie kibicować drużynie jak każda osoba, która przychodzi na mecz. Chcemy chodzić na spotkania, by wspierać klub. Widocznie prezesowi JW nie zależy na dopingu, a tylko na tym, aby jemu przytakiwać - bulwersował się Cupryś.

Dla udowodnienia tej tezy, Klub Kibica KS Jastrzębie - Borynia przesłał nam także treść odmowy od serwisu abilet, gdzie chciano zakupić karnety na mecze śląskiego klubu. - "KS Jastrzębski Węgiel podtrzymuje stanowisko jak w piśmie z dnia 06.11.2018 r., że nie współpracuje ze Stowarzyszeniem Społecznym Klub Kibica KS Jastrzębie-Borynia i nie wyraża zgody, aby to Stowarzyszenie zamówiło karnety (będzie to jednoznaczne, że zezwala na doping). Jedyną możliwością jest zakup indywidualny każdej z osób przez stronę - przeczytaliśmy w komunikacie serwisu abilet.

Adam Gorol z kolei odpowiada, że nie ma opcji wykupienia 21 karnetów na jedne dane osobowe, a tak według niego miało to robić stowarzyszenie Janusza Cuprysia. Prezes Jastrzębskiego Węgla oznajmił również, że wejściówki całosezonowe chciano wykupić podstępem, mówiąc, że to dla firmy i sponsorów. Gorol nie widzi, żeby te osoby zakupiły sobie indywidualnie karnety.

- Tutaj jest system, który mówi o podaniu numeru pesel, danych osobowych i wybraniu miejsca. Nie chcemy przecież stracić kontroli nad widowiskiem i tym, kto siedzi na trybunach. 21 różnych osób mogłoby wtedy wchodzić na każdy mecz. Ja działam zgodnie z regułami imprezy masowej. Oni podstawili osobę pod płaszczykiem. Nie ma potrzeby, żeby tak robić. Można wejść na stronę biletową, podać swoje dane i to zakupić. Nie ma zgody mojej na to, by to stowarzyszenie obecnie wykupiło dla siebie, dla zorganizowanego dopingu 21 karnetów. Ja decyduję o tym, jak ma wyglądać takowy doping na hali. Klub kibica musi siedzieć w jednym miejscu, ubrany w te same koszulki i mieć moją zgodę na wniesienie rekwizytów. W tej chwili taką aprobatę ma nowe stowarzyszenie, które się rozwija, bo ma już stu członków - przekazał prezes Jastrzębskiego Węgla.

Na następnej stronie przeczytają państwo o nietypowych paragonach Jastrzębskiego Węgla, a także szansach na pogodzenie się obu stron. 

Czy zgadzasz się z Wojciechowskim i Cuprysiem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×