- W obecnej sytuacji w jakiej się znajdujemy, czyli fatalny bilans spotkań w PlusLidze, zawirowania w klubie i wokół niego sprawiły, że potrzebowaliśmy tego zwycięstwa jak ryba wody - mówił po imponującej wygranej z Sadą Cruzeiro, kapitan Pasów Marcin Możdżonek.
Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów Asseco Resovia była spisywana na pożarcie w grupie KMŚ, a już pierwszy mecz z przyjezdnymi zza oceanu miał skompromitować polską ligę. Tak się nie stało, bowiem rzeszowianie zrobili to, co nie udało się ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle i PGE Skrze Bełchatów w ubiegłej edycji. Pokonali Sadę 3:2.
- Jesteśmy zadowoleni, że w końcu udało nam się przełamać niemoc, która panowała do tej pory i którą było widać też w czwartym secie, gdzie prowadzimy, ale w końcówce jednak przegraliśmy tego seta. Na szczęście to my zachowaliśmy więcej zimnej krwi w piątej partii, mimo tego nie najlepszego początku z naszej strony - mówił chwilę po ostatnim gwizdku sędziego środkowy.
Zwycięstwo z Sadą było o tyle imponujące, że rzeszowianie jak dotąd fatalnie prezentują się w krajowych rozgrywkach. Na dziewięć meczów, osiem przegrali i zajmują przedostatnie miejsce w tabeli. Co ciekawe, wygrana z Sadą była pierwszym zwycięstwem w hali Podpromie w tym sezonie.
- Sami jeszcze nie do końca wiemy, jakim potencjałem dysponujemy, ale po dzisiejszym spotkaniu można powiedzieć, że całkiem przyzwoitym, a na pewno to jeszcze nie jest nasze ostatnie słowo. Dla nas ten turniej jest okazją na przełamanie się i pokazanie kibicom, że potrafimy grać w siatkówkę na bardzo wysokim poziomie, miłą dla oka - zakończył Możdżonek.
Starcie z Brazylijczykami to dopiero początek grupowych zmagań Asseco Resovii. Już w środę zagra ona z Khatam Ardakan, a w czwartek z Diatec Trentino. Jest na dobrej drodze do wyjścia z grupy i awansu do turnieju finałowego w Częstochowie.
ZOBACZ WIDEO Szalony mecz w Gelsenkirchen! 7 goli! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]