Paweł Halaba podbija ligę niemiecką i czeka na starcie z gwiazdami z Trentino

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Paweł Halaba
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Paweł Halaba

23-latek jest zawodnikiem Hypo Tirol AlpenVolleys Haching, gdzie szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowej szóstce. Jego nowa drużyna zdobyła w sześciu meczach komplet oczek i prowadzi w tabeli, a dwa dni temu awansowała do 1/8 finału Pucharu CEV.

Zespół Halaby wyeliminował mistrza Serbii Vojvodinę Nowy Sad, wygrywając u siebie 3:2 i w rewanżu 3:1, a przyjmujący zdobył łącznie 33 punkty, atakując z blisko 50-procentową skutecznością.

- To były bardzo trudne spotkania - mówi siatkarz. - Serbowie grali naprawdę dobrze, a sporo kłopotów sprawił nam ponadto występujący w ich szeregach Kubańczyk Lazaro. Scenariusz obu meczów był zresztą podobny, bo w miarę gładko wygrywaliśmy dwa pierwsze sety, po czym trochę spuszczaliśmy z tonu i pozwoliliśmy im odrobić straty. Różnica polegała tylko na tym, że grając u siebie, po prostu cały czas robiliśmy swoje, czekając, aż się wystrzelają, natomiast w 4. partii wyjazdowego starcia nie mogliśmy już pozwolić na taki obrót sprawy; przegrywaliśmy już nawet 12:19, ale zdołaliśmy się podnieść, w czym m.in. moja zasługa, bo wszedłem na zagrywkę i zaryzykowałem, serwując 3 asy z rzędu. To się opłaciło, bo ostatecznie wygraliśmy i awansowaliśmy dalej, gdzie czeka już na nas Trentino.

To nie jedyny ważny skalp AlpenVolleys w minionych dniach, bo aktualny lider Bundesligi pokonał przed własną publicznością mistrza Niemiec Berlin Recycling Volleys 3:0. - Przez cały mecz mieliśmy inicjatywę, a każdy z setów wyglądał niemal tak samo: wyrównana gra trwała mniej więcej do stanu po 12, po czym rywale seriami tracili punkty, głównie przez błędy własne w ataku - wylicza Halaba. - Było to na pewno nasze najrówniejsze spotkanie w tym sezonie, w którym nie falowaliśmy z własną dyspozycją, a dodatkowo nie daliśmy się złamać w przyjęciu, bo berlińczycy nie wstrzymywali ręki.

Mimo że drużyna polskiego przyjmującego nie straciła jeszcze punktów w całych rozgrywkach, to jego zdaniem stoję one na wysokim poziomie, a zwycięstwa wcale nie przychodzą łatwo.

- W tym sezonie jest 6 bardzo mocnych ekip, bo do nas i Berlina należy jeszcze dorzucić zespoły z Friedrichshafen, Lüneburga, Düren i Frankfurtu, dlatego w tej grupie każdy może wygrać z każdym (SWD powervolleys Düren wyeliminowało AlpenVolleys z Pucharu Niemiec - przyp.red.) - kontynuuje Halaba. - Pozostałe są na niższym poziomie, ale to nie oznacza, że już przed spotkaniem można sobie dopisać 3 punkty - zawsze musisz dawać z siebie 100 procent, bo trzeba się trochę napocić, żeby zgarnąć całą pulę. To na pewno spory skok w porównaniu do ligi czeskiej, w której występowałem w ostatnim sezonie, bo tam były 4 silne zespoły, a pozostałe już znacznie odstawały.

W związku z tym, że w lidze niemieckiej nie obowiązują limity dla obcokrajowców, można tam spotkać przedstawicieli wielu nacji, co z kolei sprawia, że spotykają się tam różne siatkarskie style. Tylko w AlpenVollyes występują reprezentanci aż 8 narodów, w tym dobrze znany z plusligowych parkietów Brazylijczyk Hugo de Leon.

- Mnie osobiście to bardzo odpowiada - mówi Halaba. - Myślę, że dzięki temu mamy w klubie tak fajną atmosferę, a taki międzynarodowy miks dodaje całej lidze kolorytu. Nie zmienia to faktu, że patrząc na to z boku, dziwię się, że nie przeszkadza to samym Niemcom, bo przy takim napływie obcych siatkarzy rodzimi mają problem z regularną grą, ale to oczywiście ich sprawa.

Liga niemiecka rozwija się z roku na rok pod względem sportowym, co widać choćby po wynikach tamtejszych drużyn na arenie międzynarodowej, i dorobiła się stałej grupy sympatyków.

- Na mecze przychodzi 1-2 tys. osób, nie mniej, nie więcej, ale nie byłem jeszcze we wszystkich ośrodkach - mówi siatkarz. - Podobnie wygląda frekwencja w naszej hali, gdzie najwięcej kibiców - ok. 1,8 tys. - pofatygowało się na pojedynek z Berlinem.

Halaba jest razem z de Leonem i rosyjskim atakującym Kiriłem Klecem główną opcją w ataku AlpenVolleys, dlatego rywale często nie ułatwiają mu życia, ostrzeliwując go w przyjęciu - w rewanżowym spotkaniu z Vojvodiną odbierał zagrywkę aż 38 razy, popełniając tylko jeden błąd.

- Taktyka dotychczasowych rywali wyglądała następująco - tłumaczy 23-latek. - Zaczynali mecz od serwowania we mnie lub Hugo, skrupulatnie omijając naszego libero, a gdzieś w połowie spotkania, gdy nie przynosiło to skutku, przerzucali wszystkie siły na drugiego przyjmującego. Szczerze mówiąc, nie stanowi to dla mnie żadnego problemu, ba, powiem więcej: lubię, gdy jestem celem przeciwników. Po pierwsze, to sprawia, że jestem cały czas w pełni skoncentrowany i po prostu pomaga mi to w utrzymaniu odpowiedniego rytmu, a to powoduje z kolei, że czuję się pewniej w ataku i w polu serwisowym.

Jakie są cele Halaby i jego kolegów na kolejne miesiące? - Zgodnie z tym, co powiedzieli szefowie klubu, wykonaliśmy już plan minimum w Pucharze CEV i sami sprawiliśmy sobie świąteczne prezenty w postaci starcia z Włochami, bo pierwszy mecz gramy 20 grudnia na wyjeździe. Natomiast w lidze niemieckiej celujemy w półfinał, a tam może się już wydarzyć wszystko - kończy.

ZOBACZ WIDEO Świderski o Kurku i Kubiaku: "To wyraziste i charyzmatyczne postaci. Kubiak może osiągnąć coś więcej"

Komentarze (1)
avatar
Alan Czerwiński
7.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To szykuje się kolejny nasz siatkarz na światowym poziomie.