Marcin Waliński szczerze po meczu w Spodku: To nie byliśmy my

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Marcin Waliński (z lewej) i Taichiro Koga (z prawej)
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Marcin Waliński (z lewej) i Taichiro Koga (z prawej)

Aluron Virtu Warta Zawiercie przegrała wyraźnie 0:3 z GKS Katowice w katowickim Spodku. Przyjmujący Marcin Waliński dobitnie stwierdził, że nie poznawał swojego zespołu w środkowym starciu w Spodku.

- Nie wywozimy stąd punktów, a była na to szansa, bo zespół z Katowic nie grał rewelacyjnej siatkówki. Mieliśmy swoje okazje, ale nie wykorzystaliśmy ich i dobrze wiemy, że to, co obecnie prezentujemy, to nie jest nasza gra. Mamy do czego wracać i oby to się stało jak najszybciej - ocenił Marcin Waliński po zupełnie nieudanym spotkaniu Aluronu Virtu Warty Zawiercie z GKS-em Katowice. Po porażce 0:3 w Spodku katowiczanie zrównali się punktami z Jurajskimi Rycerzami (po 21 pkt, GKS ma jedno rozegrane spotkanie więcej). To nie oznacza dla zawiercian tragedii, ale po zerknięciu w tabelę z pewnością uświadomili sobie, że nie mogą pozwalać sobie na takie potknięcia, jeżeli myślą o pozostaniu w czołowej szóstce PlusLigi.

Gracze Marka Lebedew wyraźnie przegrali dwie pierwsze części spotkania do 20 i 19, dopiero gdy byli zmuszeni grać seta ostatniej szansy, postawili się oni katowiczanom. Po zrywie w okolicach 20. punktu Aluron Virtu Warta miała nawet piłkę setową w górze, ale wtedy przyjezdni posyłali kolejne ataki poza boisko. A GKS-owi wystarczyło po prostu utrzymać piłkę w grze i czekać na błędy rywala.

- Niezależnie od tego, ile punktów oddaliśmy w trzecim secie, to był on zdecydowanie najlepszy w naszym wykonaniu. Wystarczy go porównać z dwiema wcześniejszymi partiami, w których nie potrafiliśmy przebić się przez blok, dobrze dograć piłki... A przede wszystkim nie graliśmy wtedy jak drużyna. Trzeba to sobie jasno powiedzieć: to nie byliśmy my, to nie był ten zespół z Zawiercia, który walczy o każdą piłkę. Z naszej perspektywy to był kolejny mecz na wyjeździe, w którym dostaliśmy w tyłek - stwierdził z kwaśnym uśmiechem "Kipek".

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar jest jak skoki narciarskie. "Mamy oddać dwa równe skoki"

To była druga wyjazdowa porażka Rycerzy z Zawiercia z rzędu (wcześniej ulegli 1:3 Jastrzębskiemu Węglowi) i piąta w sezonie, co z pewnością nie cieszy ani drużyny, ani jej kibiców. Wyraźnie widać, że powrót do gry po przerwie na eliminacje mistrzostw Europy nie posłużył zawierciańskiej Warcie i nie jest to ten sam zespół, który efektownie ogrywał choćby PGE Skrę Bełchatów. - Musimy się zebrać w sobie. bo wiemy, że umiemy grać i występować jako jedna drużyna. Musimy jakoś przetrwać ten gorszy okres i znaleźć receptę na naszą słabszą grę na wyjeździe. W meczu z Jastrzębskim Węglem wykorzystaliśmy jedną okazję do zdobycia seta, ale co z tego, skoro wywieźliśmy stamtąd tyle samo punktów, co z Katowic - zauważył Waliński.

Już w sobotę 19 stycznia siatkarze klubu z Jury Krakowsko-Częstochowskiej podejmą u siebie ONICO, niepokonane od sześciu spotkań. - Mamy mało czasu do meczu z ONICO Warszawa, ale naszym zadaniem jest zrobienie absolutnie wszystkiego, żeby wspiąć się na wyżyny. To nie jest wygodny rywal na przełamanie, z drugiej strony możemy sobie zadać pytanie, czy w PlusLidze grają zespoły, które dla kogokolwiek są wygodne. Ten zespół z pewnością dobrze blokuje, a my mamy swoje problemy na wysokiej piłce i to widać. Nie wiemy, czy uda nam się to poprawić do soboty, ale chcemy udowodnić, że stać nas ciągle na wiele - zapewnił doświadczony przyjmujący klubu z Zawiercia.

Komentarze (0)