Przed rokiem oba zespoły mierzyły się ze sobą na zapleczu LSK. Jednak trudno odnosić to, co aktualnie dzieje się w klubach do sytuacji z ubiegłego sezonu. Zarówno w drużynie z Kalisza, jak i ekipie z Radomia zaszło mnóstwo zmian. Siatkarki Energi MKS-u pragnęły zrewanżować się rywalkom za porażkę w trzech setach z pierwszej rundy. Same bowiem także muszą zdobywać punkty, jeśli chcą uniknąć walki o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Ze zdecydowanie większym animuszem rozpoczęły spotkanie gospodynie, które niósł doping ponad dwóch tysięcy kibiców w Arenie Kalisz. Wszystko rozpoczynało się od zagrywki, która może nie przynosiła wielu punktów bezpośrednio, ale bardzo utrudniała życie siatkarkom z Mazowsza. Zespół trenera Jacka Skroka miał ogromne kłopoty ze skończeniem ataku, a dokładniej z jego celnością. Na liczenie piłek uderzonych w taśmę lub aut nie wystarczyłoby palców jednej ręki. Przez niemal całą partię dystans między drużynami wynosił między 2 a 4 punkty, lecz gdy przy stanie 20:17 w polu zagrywki pojawiła się Ewelina Janicka, opuściła je dopiero po zakończeniu seta. Energa MKS wygrał pięć kolejnych akcji.
Radomianki otrząsnęły się po tej porażce i już na początku drugiej części gry objęły prowadzenie 8:4. Tym razem błędy kaliszanek, które pojawiały się również w premierowej odsłonie, kosztowały je już znacznie więcej. Przy stanie 12:8 dla Radomki wydawało się, że ten set będzie przebiegał pod dyktando przyjezdnych. Wtedy jednak w polu zagrywki po kaliskiej stronie pojawiła się Ljubica Kecman, a jej drużyna zdobyła sześć punktów z rzędu.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Akcja na Nanga Parbat? To był wielki i heroiczny wyczyn
To nie był jeszcze koniec emocji, bo choć po ataku Anny Miros zespół trenera Jacka Pasińskiego prowadził 18:15, po chwili przytrafiła mu się seria błędów i zrobił się remis. Z kolei gdy na tablicy widniał rezultat 22:22, doszło do małego zamieszania z podwójną zmianą po stronie E.Leclerc Radomki. Przerwa w grze trwała dobre trzy minuty i ostatecznie... wybiła z rytmu siatkarki z Radomia. Na zagrywce pojawiła się Alicia Ogoms i trzema trudnymi serwisami zakończyła tego seta.
Trzecia partia, podobnie jak poprzednia, rozpoczęła się lepiej dla gości, głównie dzięki prostym, niewymuszonym błędom kaliszanek. Radomianki prowadziły już 14:9, ale wtedy po raz kolejny ich przeciwniczki użyły argumentu o nazwie "zagrywka". Alicia Ogoms na linii 9. metra czuła się na tyle dobrze, że wystarczyło kilka akcji, by zrobiło się 17:17.
Trener Skrok postanowił dokonać zmiany na pozycji atakującej i wprowadził Majkę Szczepańską-Pogodę, ale ta dwie bardzo ważne piłki wyrzuciła w aut. To pociągnęło za sobą kolejne błędy radomskiej drużyny. Pierwsze dwie piłki meczowe jeszcze przyjezdne zdołały obronić, ale z pomocą przyszedł kaliszankom blok, który zakończył to spotkanie.
Czytaj także: Niespodzianka w Twardogórze. #VolleyWrocław rozbił DPD Legionovię Legionowo
Energa MKS Kalisz - E.Leclerc Radomka Radom 3:0 (25:17, 25:22, 25:23)
Energa MKS: Budzoń, Kecman, Ogoms, Miros, Lazić, Janicka, Kulig (libero) oraz Wawrzyniak, Strózik, Brzezińska.
E.Leclerc Radomka: Grabka, Sakradżija, Bałucka, Abercrombie, Skrzypkowska, Ponikowska, Drabek (libero) oraz Biała, Molenda, Szczepańska-Pogoda, Shafagat, Kubacka, Samul (libero).
MVP: Alicia Ogoms (Energa MKS Kalisz).