Puchar Polski kobiet: trener ŁKS-u Commercecon wściekły, nie mógł wziąć challenge'u. "Dla sędziów sytuacja była jasna"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Michal Mašek z pretensjami do sędziów
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Michal Mašek z pretensjami do sędziów

Ostatnia akcja półfinałowego spotkania Pucharu Polski pozostawiła pewien niesmak. Trener ŁKS-u Commercecon Łódź Michal Masek był wściekły na sędziów, którzy nie pozwolili mu wziąć wideoweryfikacji.

Chodzi o akcję, w której po zagraniu Marty Wójcik z drugiej piłki Maja Tokarska wyskoczyła do bloku i zdobyła punkt. Zdaniem szkoleniowca Łódzkich Wiewiór był to błąd przełożenia dłoni i chciał to sprawdzić na wideoweryfikacji. Sędziowie nie przystali na tę prośbę. ŁKS po spotkaniu złożył oficjalny protest do Polskiej Ligi Siatkówki.

- Sędzia powiedział mi tylko, że dla niego to jest jasna sytuacja i nie potrzebuje do tego challenge'u. Nie chcę już wypowiadać się na temat pracy arbitrów, ale nie potrafili mi powiedzieć, dlaczego nie mogli tego sprawdzić - mówił na gorąco Michal Mašek.

Można nieśmiało uznać, że była to akcja, która nie zadecydowałaby o losach spotkania, choć patrząc na przebieg trzeciej partii, w której łodzianki odrobiły straty od stanu 16:24, wszystko teoretycznie było jeszcze możliwe (więcej o meczu). Jednak zdaniem słowackiego szkoleniowca, i tak jego zespołowi byłoby bardzo trudno.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Juventus zlał Udinese. Błysk utalentowanego nastolatka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Przy takiej liczbie błędów po prostu nie można wygrać meczu. Inna sprawa, że w tym półfinale rzeszowianki także nie zagrały nic specjalnego. A my pomagaliśmy im jeszcze oddając punkty po błędach w polu zagrywki, w przyjęciu i ataku. Developres popełnił tych błędów dużo mniej i dlatego wygrał - uważa trener ŁKS-u Commercecon Łódź.

Masek jest zdania, że ekipa z Podkarpacia jest zdecydowanie w zasięgu jego drużyny. Inna sprawa, że w tym sezonie ełkaesiankom nie udało się wygrać żadnego z trzech meczów przeciwko drużynie trenera Lorenzo Micellego.

- Możemy mówić o skuteczności, ale my jeden punkt zdobywaliśmy, a zaraz potem go oddawaliśmy. Przy tylu błędach nie można wygrać z dobrym zespołem. Możemy wyciągnąć dużo z tego zespołu, bo potencjał jak najbardziej mamy. Ważna jest natomiast powtarzalność. Nie może być tak, że wygrywamy 12:8 i popełniamy 5 błędów z rzędu - mówi słowacki trener.

Czytaj też: Agnieszka Rabka: Pokonałyśmy już raz Chemika w tym sezonie. Liczę, że zrobimy to ponownie

W półfinale z Developresem SkyRes Rzeszów szkoleniowiec Łódzkich Wiewiór często korzystał z podwójnej zmiany z wykorzystaniem Lucie Muhlsteinovej i Izabeli Kowalińskiej, które kilka tygodni temu wróciły do siatkówki.

- Chcemy oczywiście korzystać z naszego kwadratu jak najczęściej. Ta podwójna zmiana daje nam możliwość trójki zawodniczek w ataku, rozgrywająca jest wtedy w drugiej linii. To było dzisiaj w naszych planach na ten pojedynek, ale trudno mówić o założeniach przy tylu błędach. W tym spotkaniu raz ta zmiana nam się udała, raz było trochę gorzej - ocenił Masek.

Komentarze (0)