Walka o finał Ligi Siatkówki Kobiet trwa. Ponad cztery tysiące kibiców przybyło w niedzielę na Podpromie by oglądać siatkarskie widowisko. Obie ekipy ze zmiennym szczęściem prezentowały się w półfinałowym starciu, jednak to drużyna ŁKS-u Commercecon mogła cieszyć się ze zwycięstwa.
- Przede wszystkim ten mecz był bardzo nierówny, od samego początku, aż do końca. Najbardziej boli to, że zaczęliśmy grać w siatkówkę od trzeciego seta. To jest nasz największy ból na tę chwilę. Pierwszego seta bardzo fajnie zaczęliśmy, dobrze zagrywką, nieźle w bloku. Mieliśmy swoje kontrataki i nawet prowadziliśmy trzema czy czterema punktami. Później coś się zacięło w naszej grze no i przegraliśmy tego seta. Druga partia w jakimś stopniu jest konsekwencją tej pierwszej. I to jest ten pozytyw mimo porażki, bo byliśmy bardzo głęboko pod ziemią po tym drugim secie. Miały prawo ręce opaść - przyznał drugi trener Developresu SkyRes, Bartłomiej Dąbrowski.
Czytaj także -> Rollercoaster w rzeszowskim Podpromiu. Michal Masek: Piąty set jest zawsze o wszystko lub nic
W fazie zasadniczej oraz w Pucharze Polski, drużyna z Podkarpacia górowała nad łódzkim zespołem. W półfinałowym pojedynku, rzeszowianki dopiero od trzeciego seta zaczęły dominować na boisku. Choć udało im się doprowadzić do tie-breaka, to ostatnie słowo należało do Łódzkich Wiewiór. - Zespół ŁKS-u po pierwszym secie poczuł wiatr w żagle. Druga partia to jest ich bardzo konsekwentna, ostra zagrywka. Dziewczyny nie miały praktycznie nic do stracenia, ryzykowały w ataku, a my nie mogliśmy sobie z tym poradzić. To jest sport i to się zdarza. Cieszy nasza postawa od trzeciego seta, bo role się odwróciły. My nie mieliśmy nic do stracenia już w tym meczu i dwa kolejne sety zagraliśmy na bardzo dużej koncentracji, agresji. Jestem dumny z zespołu, bo jedna i druga drużyna zostawiła na boisku serce. To jest piękne. Myślę jednak, że samej jakości sportowej w tym meczu nie było najwięcej i tego szkoda. Natomiast dla fantastycznych kibiców było to fajne, emocjonujące widowisko - podkreślił szkoleniowiec i dodał: - Ja nie składam broni, żeby była jasność. Ja tutaj wracam na trzeci mecz i nie ma innej opcji.
Czytaj także -> LSK: łódzkie demony wróciły. Developres SkyRes Rzeszów oddalił się od finału
Porażka z ŁKS-em oddaliła rzeszowski zespół od finału. Rywalizacja toczy się jednak do dwóch zwycięstw, a zatem jeśli ekipa znad Wisłoka chce pozostać w grze o mistrzostwo Polski, musi w niedzielę triumfować na obcym terenie. - My ciężką pracę wykonujemy osiem miesięcy. To nie jest tak, że nagle zaczniemy teraz ciężko pracować i wygramy mecz w Łodzi. Powiedziałbym nawet, że tyramy przez te kilka miesięcy i dlatego jesteśmy w półfinale mistrzostw Polski. Ta praca ma teraz procentować. Przegraliśmy we własnej hali, jest wściekłość, natomiast nie mówiłbym o żadnej presji, bo inni ludzie mają naprawdę dużo większą presję niż my. To jest dyscyplina, którą kochamy. Kochamy sport, kochamy siatkówkę, pasja jest naszą pracą i to jest najważniejsze, więc nie ma co mówić o presji - zakończył Bartłomiej Dąbrowski.
Stan rywalizacji: 1-0 dla ŁKS-u Commercecon Łódź
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Krzysztof Piątek przerósł AC Milan? "Trafił tam, aby im bardzo pomóc"