Zgodnie z regulaminem, zespołowi biorącemu udział w rozgrywkach PZPS przysługuje w trakcie trwania sezonu rozgrywkowego jeden transfer medyczny. Może on dotyczyć jedynie zawodnika, który przed dniem przedstawienia odpowiedniej dokumentacji, wystąpił w co najmniej 70 proc. setów rozegranych przez drużynę w oficjalnych rozgrywkach organizowanych przez PZPS (lub podmiot prowadzący rozgrywki na mocy porozumień z PZPS), w której został zgłoszony do sezonu rozgrywkowego.
Z dobrodziejstw regulaminu w trakcie trwających rozgrywek zdecydowały się skorzystać ONICO Warszawa, pozyskując w miejsce Bartosza Kurka Macieja Muzaja oraz Jastrzębski Węgiel, dokooptowując do składu Michał Szalachę w zastępstwie Grzegorza Kosoka. W obu przypadkach kibice głośno wyrażali swoje niezadowolenie z przepisu, dopuszczającego tego typu ruchy transferowe. Nowy nabytek śląskiej ekipy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego przenosiny do ekipy Roberto Santilliego odbiły się w siatkarskim środowisku szerokim echem, ale jak podkreśla, cała procedura odbyła się zgodnie z literą prawa.
- Każdy ma swoje zdanie na ten temat i jednym transferem nic nie zmienimy. Skoro była taka możliwość, to czemu z niej nie skorzystać? Ja nie miałem się nad czym zastanawiać, bo to jest moja praca i chcę pokazywać się w niej z jak najlepszej strony, grać jak najwięcej. Oczywiście ważne jest to, co myślą kibice, ale jest też regulamin i tak ja, jak klub postąpiliśmy zgodnie z jego literą - powiedział były środkowy Chemika Bydgoszcz w wywiadzie dla serwisu plusliga.pl.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Kosmiczny mecz w Lidze Mistrzów i kontrowersje przy użyciu VAR-u?
Grzegorz Kosok doznał kontuzji barku w trakcie półfinałowej rywalizacji z ONICO Warszawa. Doświadczony siatkarz, dzięki pomocy fizjoterapeutów, zdołał co prawda wyjść na parkiet w spotkaniu decydującym o awansie do finału, jednak po jego zakończeniu zdecydował się na leczenie urazu, co wykluczyło go z walki o brąz. Taki scenariusz zaskoczył Michała Szalachę, który nie spodziewał się, że w trwających rozgrywkach będzie miał okazję powalczyć o medal.
- Byłem mocno zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że ten transfer jednak dojdzie do skutku. Wcześniej miałem jakieś przesłanki od menadżera, że taka sytuacja może mieć miejsce, ale gdy zobaczyłem Grześka Kosoka na boisku w Warszawie, stwierdziłem, że chyba jest po sprawie. Dzień później dowiedziałem się, że Grzesiek jednak już w tym sezonie nie zagra. Nie zastanawiałem się długo, bo taka okazja nie trafia się zbyt często - przyznał Szalacha na łamach plusliga.pl.