Od rozpadu Jugosławii zespół prowadzi Zoran Terzić. Z Serbkami zawsze należało się liczyć, ale od początku istnienia tej drużyny nie miała ona aż tak wielu osiągnięć, jak w ciągu ostatniego czterolecia. W 2016 roku były faworytkami do złotego medalu olimpijskiego, lecz w finale igrzysk w Rio na ich drodze stanęły rewelacyjne Chinki.
Czytaj również, co musi się stać, by Polki awansowały na Igrzyska Olimpijskie w Tokio
Rok później we wspaniałym stylu ekipa z Bałkanów wywalczyła złoto mistrzostw Europy, zaś w 2018 roku sięgnęła po upragnione mistrzostwo świata, po raz pierwszy jako Serbia, a nie Jugosławia. Dla tego kraju to ogromna rzecz, ale i motywacja do dalszej pracy.
Co ciekawe, wówczas także o prawo gry na wielkiej imprezie Serbki rywalizowały w Polsce, podczas turnieju kwalifikacyjnego w Warszawie. Wygrały go bez większych problemów, a już wtedy liderką drużyny była 20-letnia wówczas Tijana Bosković.
ZOBACZ WIDEO Tokio 2020 turniej kwalifikacyjny. Polki o krok od biletu na igrzyska. "Trzeba rzucić wszystkie siły, nie ma zmiłuj"
- To młoda siatkarka, która bardzo wcześnie zaczęła grę na poziomie seniorek. Miała chyba 17 lat, kiedy po raz pierwszy otrzymała ode mnie szansę. To normalne. W środowisku panuje opinia, że to jedna z najlepszych atakujących na świecie. Moim zdaniem istnieją w niej jeszcze spore rezerwy. Może to być zawodniczka lepsza o 50 procent - mówił wówczas trener Terzić w wywiadzie dla WP SportoweFakty.
Wiele wskazuje na to, że trafiło mu się pokolenie lepsze niż to z Jeleną Nikolić czy Jovaną Brakocević, uznawanej swego czasu za najlepszą atakującą świata. Choć interesujące jest to, że zdecydowana większość serbskiej kadry na co dzień występuje w klubach zagranicznych.
Bardzo wiele z nich przewinęło się też przez ligę polską - Bianka Busa, Maja Ognjenović, Ana Bjelica, Sladjana Mirković, Stefana Veljković, Jelena Blagojević, a wkrótce być może 19-letnia Katarina Lazović (o ile trafi do ŁKS-u Commercecon Łódź) - to zawodniczki, które w swoim siatkarskim CV mają występy w Lidze Siatkówki Kobiet i przyjechały do Wrocławia walczyć o igrzyska w Tokio. Najczęściej to właśnie nasza liga była dla nich trampoliną do kariery w lepszych drużynach.
Tu nie ma przypadku, że na każdej pozycji Serbki mają przynajmniej jedną lub dwie zawodniczki klasy światowej. Od ataku, przez środek i rozegranie. - Musiałby pan to zobaczyć będąc z nami na treningach. Mecz to tylko końcowy rezultat pracy. My naprawdę musimy dołożyć ogromnych starań dla takiego efektu. Ale zgadzam się, że aby zagrać w reprezentacji Serbii, trzeba już prezentować odpowiednie umiejętności - opowiadał Zoran Terzić.
Kolejne słowo klucz to "stabilizacja". W Serbii pracuje się czteroletnim cyklem olimpijskim. Dlatego po srebrze w Rio nastąpiło sporo rotacji, ale nie miało to negatywnego przełożenia na jakość gry. W kadrze pojawiły się kolejne zawodniczki, które były już gotowe na walkę o najwyższe cele.
Trener Terzić, podobnie jak Vital Heynen w męskiej reprezentacji Polski, postanowił w tym roku Ligę Narodów poświęcić na przegląd siatkarek, które już wkrótce, po turnieju olimpijskim w Tokio, wejdą do reprezentacji Serbii i zastąpią doświadczone koleżanki. Tu pojawiają się takie siatkarki jak wspominana wcześniej Lazović czy Mina Popović, Teodora Pusić, które - na razie - oglądają poczynania starszych koleżanek z kwadratu.
Zobacz też: Polskie siatkarki wierzą w wygraną z Serbią. "Nie takie zespoły przegrywały"
Uhonorowaniem dla tego pokolenia byłoby mistrzostwo olimpijskie w przyszłym roku w stolicy Japonii. Ale Polki mogą Serbkom tę drogę znacznie skomplikować zwycięstwem w niedzielny wieczór w Hali Orbita (początek o 20:30). To spotkanie ma zatem ogromne znaczenie dla historii siatkówki w obu krajach.