Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Michał Kubiak: Wierzę w plan A

- Mówią, że ten kto ma plan B, nie wierzy w plan A. Ja w plan A wierzę. A jest nim wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji już w niedzielę - mówi kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski, Michał Kubiak.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Michał Kubiak WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Michał Kubiak
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jest pan w lepszej formie niż tydzień temu?

Michał Kubiak, kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski: Nie graliśmy przez ten czas żadnego meczu, więc nie mogę powiedzieć, że na pewno tak. Mam nadzieję, że w lepszej.

W czasie Memoriału Wagnera powiedział pan, że chodzi po boisku. Teraz porusza się pan po nim żwawiej?

Teraz już tylko po nim biegam. Nie gram pierwszy rok w siatkówkę, potrafię się przygotować na taki turniej jak ten w Gdańsku. Myślę, że teraz też potrafiłem i będzie dobrze.

Po jednym z meczów w Krakowie powiedział pan, że zespół grał w pięciu, bez pana. Solidna samokrytyka.

Tak czułem i tak moim zdaniem było. Przynajmniej w ataku, bo w przyjęciu i w zagrywce nie było źle. Jednak jak ma się 15 czy 17 procent skuteczności w ataku, to trudno mówić o jakiejś aktywności na boisku. Tyle.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Jacek Kasprzyk: Trener Vital Heynen ma cały czas nasze pełne zaufanie

Brakowało wam świeżości, więc zakładamy, że ciężko w tym czasie pracowaliście.

Świeżość nie miała przyjść na memoriał, który jest przecież turniejem sparingowym, przygotowującym do najważniejszych imprez. Świeżość ma być w kwalifikacjach, to w Gdańsku mamy dać z siebie wszystko. Memoriał Wagnera jest odbierany trochę inaczej, niż inne tego rodzaju zawody, bo to jedyny turniej towarzyski, na który każdego dnia przychodzi 15 tysięcy ludzi. Nie była to jednak nasza główna impreza w tym roku.

Czytaj także:
Vital Heynen: Myślicie, że Francuzi ułożyliby turniej pod nasz zespół?
QUIZ - To oni będą walczyć o olimpijską kwalifikację. Rozpoznaj polskich siatkarzy

Mówił pan wcześniej, że kwalifikacje olimpijskie będą trudne dlatego, że trzeba przygotować formę na punkt, na konkretne trzy dni, w zasadzie nawet na jeden. Na czym polega ta trudność?

Trzeba wstrzelić się z tym, żeby jak najlepiej czuć się w jednym dniu, w jednym meczu. Choć może nie w jednym, a w dwóch. Nie lekceważę Tunezji, ale nie powinniśmy się jej obawiać, jeśli mamy wygrywać z Francją i ze Słowenią.
Najważniejszy mecz będzie w sobotę. Miejmy nadzieję, że wygramy i w niedzielę będziemy mogli dokończyć dzieła.

Francuzi narzekają na niekorzystny dla nich układ spotkań.

Terminarz jest, jaki jest. Takie prawo organizatora, że może ustalać układ gier pod swoją reprezentację. Dlaczego zatem mielibyśmy z tego nie skorzystać i ułożyć terminarza tak, żeby przede wszystkim nam było dobrze? Myślę, że gdyby to Francuzi organizowali ten turniej, ustawialiby go pod siebie. Zawsze ktoś będzie narzekał.

Wy mogliście narzekać w ubiegłym roku w czasie mistrzostw świata, gdy Bułgarzy stworzyli dogodny dla siebie terminarz. Dzień przed meczem z wami oni mieli dzień przerwy, a wy graliście trudne spotkanie z Iranem.

Nie tylko wtedy. Od trzeciej fazy mistrzostw do finału zagraliśmy cztery mecze dzień po dniu, co nie powinno mieć miejsca. Ale było, jak było. Teraz mamy optymalny układ spotkań, taki jaki chcieliśmy mieć. Mamy do tego prawo.

Francuzi grają w piątek ze Słowenią o 20:30, a z wami dzień później już o 15. Myśli pan, że taka krótka przerwa między trudnymi zapewne meczami odbije się na ich postawie na boisku?

Powiem tak: kwalifikacje olimpijskie to bardzo ważny turniej. Jeśli nie gra się ich u siebie, trzeba się liczyć z tym, że będzie się miało pod górkę. My jako gospodarze też mamy, bo przecież jesteśmy w najtrudniejszej grupie ze wszystkich. Uważam, że wszystkie cztery drużyny są w takiej samej sytuacji. A że ktoś gra wcześniej, a ktoś później? Każdy chciałby móc wybrać sobie godziny rozgrywania meczów, pewnie każdy chciałby też zaczynać mecz od prowadzenia 1:0 w setach. Życzenia są różne, ale nie wszystkie mogą zostać spełnione przez organizatorów.

Oglądał pan wygrane przez Francuzów mecze sparingowe z Amerykanami?

Nie. Nie interesuje mnie, jak zagrają Francuzi. Ważne jest to, jak my zagramy. Jeśli dobrze, to nie powinniśmy się obawiać żadnego rywala.

Czujecie podobne napięcie do tego, które było w waszym zespole przed startem ostatnich mistrzostw świata?

Wszyscy mamy dosyć tego czekania. Jesteśmy ze sobą trzy i pół miesiąca i cały ten czas czekamy na najważniejsze zawody. Chcemy, żeby one się w końcu zaczęły.

Można odnieść wrażenie, że mistrzostwa Europy są schowane w cieniu kwalifikacji olimpijskich. A przecież to też jest bardzo ważna impreza, na której można osiągnąć wielki sukces.

Jasne, że tak. Tylko trzeba zadać sobie pytanie, co dla nas jako ludzi, sportowców, jest ważniejsze. Dla mnie zawsze najważniejszym celem było zdobycie medalu olimpijskiego. Byłem na igrzyskach dwa razy, medalu nie zdobyłem. Mam nadzieję, że jak pojadę na nie trzeci i ostatni raz, wreszcie mi się uda.

Bierze pan pod uwagę, że możecie walczyć o występ w Tokio w styczniu?

Wszystko trzeba brać pod uwagę, taki scenariusz również. Chociaż wszystkim nam byłoby wygodniej zapewnić sobie awans już teraz. Mi w szczególności, bo nie musiałbym przylatywać z Japonii. Mówią jednak, że ten, kto ma plan B, nie wierzy w plan A. Ja w plan A wierzę.

Czy polscy siatkarze wywalczą w Gdańsku awans na igrzyska w Tokio?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×