Jeszcze niedawno, sobotnie starcie z reprezentacją Francji na turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich Tokio 2020 siatkarzy w Gdańsku, było dla polskich siatkarzy najważniejszym meczem trwającego sezonu. Biało-Czerwoni swój egzamin dojrzałości zdali celująco, odprawiając Trójkolorowych w wielkim stylu, przy okazji nie tracąc nawet seta. W nagrodę, w niedzielę, czeka ich mecz, który można uznać za wisienkę na torcie. Skala trudności wydaje się nieporównywalnie mniejsza, ale tylko teoretycznie. Podopiecznym Vitala Heynena wystarczy ugrać jednego seta, aby zapewnić sobie awans na igrzyska olimpijskie! Tylko, i aż jedna partia, dzieli mistrzów świata od spełnienia marzeń. W teorii to niewiele, w praktyce wręcz przeciwnie. Nasz zespół nie raz przekonał się, jak mylne jest to złudzenie. Zwłaszcza w meczu ze Słoweńcami.
Konfrontacja barażowa o ćwierćfinał mistrzostw Europy 2017 do teraz stanowi zadrę w sercach polskich kibiców. Ekipa z Bałkanów, skazywana wówczas na pożarcie, triumfowała w trzech setach, zatrzaskując naszym zawodnikom drzwi do ćwierćfinału. Kilka dni później pogromcy Polaków ulegli Rosjanom, kończąc zmagania na siódmej pozycji.
Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Fabian Drzyzga: Musimy jeszcze postawić kropkę nad "i"
Sety potrzebne do awansu, Biało-Czerwoni liczyli także w 2015 roku. W Pucharze Świata nasz zespół od sukcesu dzieliły dwie wygrane partie, aby zapewnić sobie miejsce na turnieju olimpijskim w Brazylii. Zabrakło niewiele. Przeciwko Włochom, w ostatnim meczu, udało się ugrać tylko jedną. Wspomniane historie stanowią jednak dla podopiecznych Vitala Heynena najlepszą przestrogę przed niedzielną potyczką. Mimo kapitalnej dyspozycji, w konfrontacji ze Słowenią nie może być miejsca na minimalizm.
ZOBACZ WIDEO Maciej Muzaj zadowolony ze zwycięstwa z Francją. "Wszyscy zrobiliśmy bardzo dobrą robotę"
Doskonale zdaje sobie z tego sprawę kapitan drużyny narodowej Michał Kubiak. - Potrzebujemy jednego wygranego meczu. Skoncentrujmy się na tym, by zagrać dobrze i mam nadzieję, że wszyscy będziemy się cieszyć w niedzielne popołudnie - powiedział doświadczony przyjmujący po wygranej nad Francją.
Podopieczni Alberto Giulianiego do światowej elity dobijają się od kilku lat, zazwyczaj bezskutecznie. Być może niebawem osiągną swój cel, bowiem po wygranej w Challenger Cup, zapewnili sobie miejsce w Lidze Narodów 2020. Historia pokazuje jednak, że Słoweńcy, dopóki nie zostaną zatwierdzeni do gry, nie mogą czuć się pewnie.
Na igrzyska olimpijskie z turnieju w Gdańsku, Alen Pajenk i spółka niemal na pewno nie awansują. Do tego potrzeba cudu. Przeciwko Francji drużyna znad Adriatyku nie zdołała ugrać nawet seta. Z Tunezją droga po trzy punkty prowadziła przez mękę. Trudno spodziewać się, że w ostatnim meczu kwalifikacji drużyna ta zdolna będzie rozgromić gospodarzy, a tylko taki wynik otworzyłby drużynie włoskiego szkoleniowca drzwi do awansu. Rywale mogą nastawiać się raczej na dobry wynik w mistrzostwach Europy. To pozwoliłoby utrzymać wysoką pozycję w rankingu CEV i zagwarantowałoby udział w turnieju kontynentalnym.
- Musimy wygrać jednego seta, ale myślę, że ta mobilizacja i koncentracja będą na takim samym poziomie jak w meczu z Francją, albo i jeszcze większa. Wiemy, po co tu jesteśmy, wiemy, że za rok chcemy być w Tokio. Nie pozostaje nam nic innego, jak w meczu ze Słowenią sięgnąć po swoje - powiedział po wygranej nad Francją atakujący polskiej drużyny Maciej Muzaj.
Polska - Słowenia / niedziela, 11 sierpnia 2019 r., godz. 15.00
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)