2015 i 2017 rok - o tych datach polscy siatkarze chcieliby jak najszybciej zapomnieć. To właśnie wtedy dwukrotnie musieli przełknąć gorycz porażki w meczach ze Słowenią. Najpierw Tine Urnaut i jego koledzy wygrali z Polską 3:2 w ćwierćfinale mistrzostw Europy w 2015 roku.
Jeszcze boleśniejszą porażkę Biało-Czerwoni przeżyli dwa lata później. W czempionacie u siebie Polacy mieli zrewanżować się Słoweńcom. Trafili na nich w barażu o ćwierćfinał Euro. Zamiast rewanżu, była jednak kompromitacja. U siebie mistrzowie świata przegrali 0:3, a po tym meczu posadę szkoleniowca reprezentacji Polski stracił Ferdinando De Giorgi.
Włocha zastąpił Vital Heynen i wszystko zmieniło się o 180 stopni. Pod wodzą Belga Biało-Czerwoni stali się potęgą, do której mają respekt wszyscy rywale, także Słoweńcy. Ci przekonali się już o sile polskiego zespołu w tym sezonie. Co prawda w Gdańsku, na koniec turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich, znów mocno się postawili i napędzili gospodarzom stracha, ale to Polacy wygrali 3:1 i przypieczętowali awans do Tokio.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Michał Mieszko Gogol: zagrywka jest największym atutem reprezentacji Słowenii
- Przez dwa sety przeciwnik bronił się w przyjęciu, dobrze czytał nas na siatce (...). W pierwszym secie ugięliśmy się także pod naporem ich zagrywki - tak wspomina mecz w trójmiejskiej Ergo Arenie Michał Mieszko Gogol, jeden z asystentów Vitala Heynena.
W sierpniowym meczu kluczową rolę odegrał Wilfredo Leon. Przy stanie 0:1 w setach i 20:20 w drugiej partii przyjmujący poszedł w pole zagrywki. Swoimi serwisami mocno pomógł Biało-Czerwonym rozstrzygnąć drugiego seta na swoją korzyść. Wygrana partia gwarantowała Polakom awans na igrzyska. Później Heynen wpuścił na boisko rezerwowych, którzy poprowadzili gospodarzy do triumfu 3:1.
- Jeśli chcemy wygrać z Polakami, musimy grać lepiej (niż w spotkaniu w Gdańsku - przyp. red). Nie możemy popełniać tylu błędów, bo polscy siatkarze robią ich niewiele. Postaramy się ograniczyć liczbę pomyłek w serwisie i w ataku. No i oczywiście zrobimy co w naszej mocy, żeby awansować do finału mistrzostw Europy - zapowiedział Tine Urnaut (więcej TUTAJ).
To jednak Biało-Czerwoni są faworytami tego meczu. Na każdej pozycji mają lepszych siatkarzy, są napędzeni ostatnimi sukcesami i znakomitą serią już na tych mistrzostwach. W siedmiu meczach stracili zaledwie jednego seta. Podopiecznych Vitala Heynena nie przestraszy nawet fakt, że Słoweńcy w ćwierćfinale pokonali Rosjan 3:1 i w czwartkowym półfinale w Lublanie będą mieli za sobą ponad 12 tysięcy kibiców.
Czytaj także: wszystkie bilety wyprzedane. Tysiące słoweńskich kibiców będą wspierać gospodarzy w meczu z Polską
- Gramy już tak długo w siatkówkę, że przywykliśmy do tego, że trybuny nie zawsze są za nami. Będzie duży hałas, ale myślę, że poradzimy sobie z tym - zapowiedział Jakub Kochanowski i dodał: - Byłbym zdziwiony, gdyby ten mecz skończył się w trzech setach. Nastawiamy się na ciężką walkę, jeszcze większą niż w Gdańsku. Jednakże 90 procent tego sukcesu będzie zależało od tego jak my zagramy, a nie Słoweńcy.
I niech to ostatnie zdanie polskiego środkowego będzie najlepszą zapowiedzią czwartkowego półfinału. Jeśli Biało-Czerwoni nie będą popełniać błędów, zagrają na swoim poziomie w zagrywce i ataku, to skutecznie przeciwstawią się niesionym dopingiem swoich kibiców Słoweńcom. Wierzymy, że wieczorem Polacy zrobią przedostatni z dziewięciu kroków do złotego medalu i pojadą do Paryża, by udowodnić, że w tej chwili są najlepsi i na świecie i w Europie.
Czytaj także: Vital Heynen: Nie wiem czy Słowenia to zespół na finał
Początek półfinału Słowenia - Polska w czwartek o godzinie 20:30. Transmisja pojedynku w TVP 1 (od 20:10), Polsacie (od 20:05), Polsacie Sport (od 19:30), na sport.tvp.pl i w ipla.tv. Na WP SportoweFakty relacja "akcja po akcji". Po meczu na łamach naszego portalu obszerne podsumowanie półfinałowego starcia w Lublanie.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)