Pomimo porażki 0:3 w niedzielnym meczu piątej kolejki PlusLigi z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, Cerrad Enea Czarni Radom nie muszą się wstydzić swojego występu. Co więcej - byli bardzo blisko zdobycia przynajmniej punktu, a kto wie, czy i nie rozstrzygnięcia na swoją korzyść całego spotkania.
- Bardzo bolą takie porażki, bo w pierwszym secie "wyciągnęliśmy" wynik z beznadziejnego stanu z mistrzem Polski fantastyczną grą w zagrywce i bloku, mieliśmy dwie piłki i nie potrafiliśmy ich skończyć - analizował Robert Prygiel. W końcówkach pierwszej i drugiej partii Wojskowi prowadzili dwoma-trzema punktami, jednak nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. - Mam ogromny żal, bo nie mogę się pozbyć wrażenia, że dużo dołożyliśmy do tego, że ten mecz przegraliśmy, a ZAKSA go wygrała - kontynuował trener gospodarzy.
- Nie wiem, czy to kwestia magii nazwy tego rywala, przestraszyliśmy się, bo w pewnych momentach wykonywaliśmy pewne rzeczy nad podziw dobrze. Najlepszy nasz mecz w elemencie zagrywki - 14 zepsutych i dziewięć asów to jest bardzo dobry współczynnik. Bardzo dobre przyjęcie i niestety zaledwie 40 procent w ataku. Nie da się wygrać bez tego elementu, tym bardziej, że ewidentnie z trudnych piłek ZAKSA nie ryzykowała, tylko dawała nam grać - podkreślił Prygiel.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek dla WP SportoweFakty: Lewandowski udowodnił, że Niemiec nie musi zarabiać najwięcej [cała rozmowa]
Zobacz także: Siatkówka. PlusLiga. Michał Winiarski: AZS wygrał to spotkanie, ale w pewnym sensie to my podaliśmy im rękę
W kluczowych momentach Cerrad Enea Czarni nie potrafili postawić kropki nad "i". - Często tych swoich łatwych szans nie wykorzystywaliśmy i to się zemściło. Nigdy nie jestem zadowolony po porażce, ale jestem wręcz bardzo zły, bo nie wykorzystaliśmy ogromnej szansy, aby pokonać ZAKSĘ po raz pierwszy od powrotu do PlusLigi, bo mogliśmy prowadzić w tym meczu 1:0, 2:0. Większe doświadczenie, spryt rywala były górą nad naszą ułańską fantazją - nie ukrywał trener.
Na szansę na rehabilitację radomska drużyna nie będzie musiała długo czekać. Już w środę (początek meczu o godz. 18) zmierzy się z GKS-em Katowice. - GKS to jest dziwna drużyna, bo rozegrała pięć spotkań i wszystkie zakończyły się tie-breakami. Niezły skład, dużo zmian, graliśmy z nimi dwa razy przed sezonem, raz wygraliśmy i raz przegraliśmy. Czeka nas trudny pojedynek - zaznaczył szkoleniowiec.
Jeśli jego podopieczni zaprezentują się tak, jak w niedzielny wieczór, są zdecydowanym faworytem tego starcia. - Myślę, że jeśli zagramy tak jak z ZAKSĄ w elemencie zagrywki i przyjęcia, a także dołożymy te 10 procent w ataku, to spokojnie stać nas na zwycięstwo. Musimy zrobić wszystko, aby wygrać, bo liga jest pełna niespodzianek, wyniki są bardzo różne, punkty są bardzo potrzebne, jeśli chcemy awansować do "ósemki", a takie mamy marzenia - zakończył Prygiel.
Zobacz także: PlusLiga. Jakub Bednaruk: Nie wychodzę z hali jak zbity pies