Po sobotnich maratonach tym razem w Shaoxing finałowe mecze Klubowych Mistrzostwa Świata nie były już tak emocjonujące, choć spektakularnych wymian nie brakowało. Pierwsza turecko-włoska konfrontacja rozpoczęła się jednak od bardzo zaciętego seta, w którym grę wicemistrzyń Włoch napędzała Jovana Brakocević. Podopieczne Giovanniego Guidettiego zdołały jednak pokonać drużynę Igor Gorgonzola Novara, zachowując więcej zimnej krwi w końcówce premierowej partii.
Włoszki miały czego żałować, bo powoli argumenty do nawiązania wyrównanej walki odbierała im młoda Szwedka, Isabelle Haak. Choć w drugiej partii po dwóch asach serwisowych Michy Hancock siatkarki z Novary prowadziły 20:18, te znów dały się zaskoczyć na ostatniej prostej. Z roli "jokerki" wywiązała się Meliha Ismailoglu, dając swoim koleżankom piłkę meczową. Ostatnią akcję drugiej odsłony na punkt zamieniła Ebrar Karakurt, którą kibice mogą pamiętać z finału mistrzostw świata (25:22).
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #11. Sezon życia. Anna Kiełbasińska z workiem medali
Trzeci set przebiegał pod dyktando Turczynek. Seria punktów zdobytych przy zagrywce Ismailoglu skłoniła trenera Massimo Barboliniego do poproszenia o czas (16:11). Przy stanie 19:15 szkoleniowiec wicemistrzyń Włoch widząc, że jego podopieczne w ofensywie ustępują drużynie VakifBanku Stambuł, wprowadził na boisko Izę Mlakar. Włoszki tylko nieznacznie zniwelowały straty z początku tej partii, a blok w wykonaniu Ayse Melis Gurkaynak zakończył to spotkanie (25:21).
VakifBank Stambuł - Igor Gorgonzola Novara 3:0 (26:24, 25:23, 25:21)
VakifBank: Haak, Karakurt, Gunes, Gabi, Rasic, Ognjenovic, Orge (libero) oraz Ismailoglu, Melis, Ozbay, Yilmaz
Eczacibasi: Brakocević, Vasileva, Hancock, Courtney, Chirichella, Arrighetti, Sansonna (libero) oraz Mlakar, Morello, Napodano, Iulio
Scenariusz meczu finałowego Klubowych Mistrzostw Świata pokazuje, że nawet zespołom grającym na najwyższym poziomie zdarzają się przestoje. Zespół Joanny Wołosz po ataku Kimberly Hill, w którym ucierpiały palce blokującej Natalii Pereiry, prowadził już 15:8. Wtedy podopieczne Daniele Santarelliego zupełnie się pogubiły. Piorunujące ataki Yeon-Koung Kim i skuteczna gra serbskiej atakującej wystarczyły, by zespół ze Stambułu dość nieoczekiwanie objął prowadzenie w tym meczu (22:25).
Niepowodzenie w pierwszym secie podrażniło siatkarki Imoco Volley Conegliano, które czuły, że nie powinny wypuścić wyniku tej partii z rąk. Chciały one jak najszybciej odebrać rywalkom chęć do gry, w czym pomagały kolejne spektakularne zbicia Paoli Egonu (9:4). Na parkiecie pojawiły się Gamze Alikaya oraz Hande Baladin, ale rozpędzone mistrzynie Włoch grały koncertową siatkówkę. Po chwili było już 1:1 (25:15). Obraz gry nie zmienił się specjalnie także w kolejnej partii, w której swoją firmową kiwką przy stanie 6:4 popisała się Wołosz. Morale Turczynek jeszcze bardziej obniżył pojedynczy blok Raphaeli Folie na Natalii (15:12). To właśnie środkowa reprezentacji Italii, atakując z krótkiej, postawiła kropkę nad "i" w trzecim secie (25:19).
Końcowy fragment finałowego spotkania w Shaoxing należał do bardziej wyrównanych. Pewność siebie odzyskały Natalia i Bosković, dobrze sprawowała się także Alikaya, druga rozgrywająca zespołu Eczacibasi Vitra Stambuł. Cichą bohaterką włoskiej ekipy okazała się jednak Jennifer Geerties, w defensywie podbijając wiele ważnych piłek. Po jednej z akcji, którą zainaugurowała obrona Niemki zespół Imoco Volley Conegliano prowadził już 15:12. Blok Geerties na Natalii zakończyłby całe spotkanie... gdyby nie challenge, który wykazał, że piłka spadła poza boiskiem. Po kiwce Egonu nie było już jednak wątpliwości, kto w tym meczu okazał się drużyną lepszą (25:21).
Imoco Volley Conegliano - Eczacibasi Vitra Stambuł 3:1 (22:25, 25:15, 25:19, 25:21)
Imoco: De Kruijf, Folie, Wołosz, Hill, Sylla, Egonu, De Gennaro (libero) oraz Geerties, Fersino, Sorokaite
Eczacibasi: Bosković, Arici, Gibbemeyer, Kim, Pereira, Lloyd, Akoz (libero) oraz Baladin, Guveli, Alikaya
Zobacz również:
LSK. Joycinha: Musimy nadrobić stracony czas
LSK. Developres SkyRes wrócił z dalekiej podróży. "Wszystkie wierzyłyśmy w naszą grę"