PGE Skra Bełchatów ? Dynamo Kazań 2:3 (21:25, 16:25, 25:18, 25:20, 12:15)
PGE Skra Bełchatów: Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Stephane Antiga, Piotr Gruszka, Janne Heikkinen, Maciej Dobrowolski, Daniel Lewis (libero) oraz Michał Bąkiewicz, Bartłomiej Neroj, Radosław Wnuk,
Dynamo Kazań: Clayton Stanley, Andrey Egorchew, Alexander Kosariew, Siergiej Tietiuchin, Alexander Bogomolow, Lloy Ball, Vladislav Babichew (libero) oraz Aleksander Gierasimow, Aleksiej Bowduj, Pavel Zaytsew, Nikolay Apalikow
Pierwszy mecz finałowego turnieju Ligi Mistrzów rozpoczął się od dwóch błędów w ataku Piotra Gruszki. Najpierw zaatakował w antenkę (0:1), a później w blok (0:2). Przy stanie 4:1 dla Rosjan, Siergiej Tietiuchin zagrał asa (1:5), po którym Daniel Castellani po prosił o przerwę. Skra grała niedokładnie, w polskiej drużynie widać było zdenerwowanie. Jednak kibice zasiadający w łódzkiej hali zmotywowali Mistrzów Polski do gry i w krótkim czasie bełchatowianie wyrównali (7:7), a za sprawą Mariusza Wlazłego wyszli na prowadzenie (8:7). Po przerwie kilka błędów popełnili zawodnicy Dynama Kazań i Skra Bełchatów prowadziła 11:7 i 13:10. Wówczas Piotr Gruszka został zablokowany (13:11), a Clayton Stanley zaserwował asa (13:12) i zespół Dynama Kazań zbliżył się na jeden punkt. W kolejnych akcjach bełchatowianie mieli problemy w przyjęciu. Rosjanie wykorzystali to bezbłędnie i na drugiej przerwie technicznej prowadzili jednym oczkiem (15:16). W końcówce seta po raz kolejny kilka błędów z rzędu popełnił Piotr Gruszka i trener bełchatowian wprowadził na boisko Michała Bąkiewicza. Niestety, zmiana nie wiele wniosła. Co prawda polski zespół zbliżył się jeszcze na dwa punkty (20:22, 21:23), ale przy kontrze Clayton Stanley?a byli bezsilni. Dynamo Kazań wygrał pierwszego seta 25:21.
Druga partia rozpoczęła się źle dla podopiecznych Daniela Castellaniego. Skra Bełchatów nadal nie potrafiła się odnaleźć. Bełchatowianie mieli ogromne problemy w przyjęciu oraz nie potrafili się wstrzelić z zagrywką w boisko. Na pierwszej przerwie Mistrzowie Polski przegrywali 5:8, a na drugiej 11:16. Przy stanie 13:19 o kolejny czas poprosił Daniel Castellani. Nie wniósł on zbyt wiele do gry. Skra była w kompletnej rozsypce, nic nie wychodziło. Skra przegrała drugiego seta 16:25 i finał Ligi Mistrzów oddalał się z minuty na minutę.
Trzeci set był setem ostatniej szansy dla Skry. Bełchatowianie musieli diametralnie zmienić grę. Musieli poprawić zagrywkę oraz blok. Pierwsze fragmenty pokazały seta pokazały, że to jest możliwe. Przy stanie 2:2 Daniel Pliński zagrał asa (3:2), a chwilę później dwukrotnie Mariusz Wlazły (5:3, 7:3). Na pierwszą przerwę techniczną Skra Bełchatów schodziła z dwoma oczkami przewagi (8:6). Po przerwie przewaga bełchatowian systematycznie wzrastała. Mariusz Wlazły skutecznie zaatakował po skosie (12:9), Stephane Antigua (13:9) i Daniel Pliński z krótkiej (14:9). Skra się powoli odradzała, złapała drugi oddech. Na drugiej przerwie technicznej podopieczni Daniela Castollani?ego prowadzili aż sześcioma punktami! (16:10). Ale to było mało. Po przerwie Clayton Stanley został zablokowany (17:10), a chwilę później Stephane Antiga zaserwował kolejnego asa (18:10). Tego seta nie można było już przegrać. Co prawda w końcówce Dynamo zniwelowało stratę do pięciu punktów (22:17), ale doskonale grający polscy siatkarze wygrali 25:18 i przegrywali już tylko 1:2.
W czwartej odsłonie Skra Bełchatów poszła za ciosem. Co prawda na początku gra była wyrównana, ale od momentu kiedy Michał Bąkiewicz na pojedynczym bloku zatrzymał Clayton?a Stanley?a (5:3) Mistrzowie Polski rządzili na boisku. Na pierwszej przerwie prowadzili już 8:4. W kolejnych akcjach przewaga wzrosła do pięciu oczek. Rosjanie popełniali coraz więcej błędów. Mylili się na zagrywce, źle przyjmowali, a ataki kończyły się na polskim bloku. Na drugiej przerwie Skra schodziła prowadząc 16:11. W dalszych fragmentach seta gra nie uległa znaczącej zmianie. Rosjanie nadal grali nieporadnie, co z premedytacją wykorzystywali zawodnicy bełchatowskiej Skry. W końcówce seta Dynamo Kazań zbliżyło się na trzy oczka (21:18), ale grający z zimną krwią podopieczni Daniela Castellaniego zdołali wygrać czwartą partię 25:20.
Tie ? break rozpoczął się po myśli Rosjan. Trzy szybko zdobyte punkty spowodowały, że w zespole Skry Bełchatów zapanowało zdenerwowanie. Polacy nie potrafili skończyć niemal żadnej piłki, ponieważ na ich drodze znikąd wyrastał wysoki mur. Pomimo tego, że bełchatowianie dwoili się i troili nie mogli odrobić trzech punktów straty. W momencie, kiedy obie drużyny zmieniały strony na tablicy świetlnej widniał wynik 8:4 dla Dynama Kazań. Kiedy dwa kolejne punkty zdobyli Rosjanie (Stanley (5:9) oraz atak w siatkę Wlazłego (5:10)) kibicom zgromadzonym w łódzkim Pałacu Sportu wydawało się, że to koniec marzeń Skry o finale. Nic bardziej mylnego. O przerwę poprosił Daniel Castellani, po której rozpoczęła się heroiczna pogoń. Od stanu 7:12, przez 9:14 do 12:15. W tym czasie Skra pokazała prawdziwy charakter. Świetnie atakowała, doskonale zagrywała i broniła. Niestety, przewagą Dynama okazała się za duża. Ostatnią piłkę meczu zepsuł Mariusz Wlazły. Brawa jednak dla Skry za świetną postawę.
Tym samym, w niedzielę Mistrzowie Polski zmierzą się w meczu o trzecie miejsce z pokonanym w spotkaniu Sisley Treviso - Copra Piacenza