Siatkówka. Marek Bobakowski: Heynen ma rację, ale zupełnie niepotrzebnie puściły mu nerwy (komentarz)

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Vital Heynen
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Vital Heynen

Pół roku przed najważniejszymi zawodami w ostatnim czteroleciu, przed walką o upragniony medal olimpijski, przed wielką szansą dla polskiej siatkówki został zaprószony ogień. Potrzebujemy gaśnicy!

Vital Heynen udzielił wywiadu "Przeglądowi Sportowemu" (TUTAJ przeczytasz więcej >>). Użył w nim słów, których nie powinien użyć. Na pewno nie na pół roku przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Selekcjoner polskich siatkarzy jest nerwowy, wybuchowy, ekspresyjny. Dopóki swoją sportową złość kieruje na rywali, czasami na sędziów, można mu wybaczyć.

Tym razem przesadził. Dostał zapałki, zaczął się nimi bawić, poszła iskra, mamy ogień. Jeszcze nie pożar, ale kto wie, co będzie dalej. Na razie nie widać pomocy, kogoś, kto rzuci koc lub użyje gaśnicy.

Odpowiedzialność zbiorowa

"Jeśli polskie środowisko siatkarskie nie chce medalu reprezentacji Polski w igrzyskach, to wystarczy mi o tym powiedzieć i sam sobie będę radził. Skoro wszyscy mówią o medalu, to wszyscy powinni się w jakiś sposób poświęcić. Jeśli nikt nic nie zrobi, wyjdzie na to, że naszym największym rywalem nie będą przeciwnicy w Tokio, lecz cała polska siatkówka" - chodzi głównie o te słowa z rozmowy Heynena z Edytą Kowalczyk.

ZOBACZ WIDEO Michał Pol wspomina spotkania z Kobem Bryantem. "Szanował Polaków, uwielbiał AC Milan"

Belgowi chodzi o to, że koniec sezonu PlusLigi od początku rozgrywek Ligi Narodów dzieli zaledwie 10 dni. Mało by wypocząć, zbudować na nowo formę. Tego nie da się zrobić. Ma bezsprzecznie rację. Trzeba mu to przyznać. Tylko dlaczego obwinia "polskie środowisko"? Dlaczego zastosował odpowiedzialność zbiorową?

Zupełnie inaczej brzmiałyby jego słowa, gdyby uderzył konkretnie: "pan prezes X powiedział mi, że nie będzie słuchał moich argumentów", "szef klubu Y wyśmiał propozycję spotkania ze mną", "usłyszałem od trenera klubowego Z, że nie będzie ze mną rozmawiał". Z imienia i nazwiska.

Tak tupie przedszkolak

Wolał tupnąć nogą niczym przedszkolak, który czuje bezsilność, bo system mówi, że trzeba udać się na poobiednią drzemkę, a on chce się bawić. Jak kierowca, który codziennie stoi w wielokilometrowych korkach wracając z pracy do domu. Po co te nerwy? Czy to coś zmieni?

Nie zmieni. Zwłaszcza że najgłupszym pomysłem jest atakować "środowisko" otwarcie w mediach. Tak się nie łączy dwóch brzegów, nie buduje porozumienia i mostu, a raczej go pali. Coś o tym może powiedzieć np. Raul Lozano, który w pewnym momencie zachowywał się jak cesarz wydający polecenia wszystkim. Nawet tym, którzy nie byli jego podwładnymi.

Gdzie jest teraz Lozano? No właśnie... To nie jest dobra droga. To zawsze równia pochyła. I mam wrażenie, obym się mylił, że Heynen właśnie się na niej znalazł. Jeszcze jest na szczycie, nie spadnie od razu, pionowo w dół. Ale za kilka miesięcy, po igrzyskach.

Potrzebujemy okrągłego stołu, nie kłótni

Ktoś powie, że się wymądrzam, że krytykuję zachowanie Heynena, a nie podałem dobrego rozwiązania. Moim zdaniem Heynen powinien zadzwonić do prezesa PZPS - Jacka Kasprzyka (w końcu to jego pracodawca), do szefa ligi - Pawła Zagumnego, do prezesów kilku najlepszych polskich klubów i poprosić o spotkanie. O siatkarski okrągły stół. Powinien to zrobić latem zeszłego roku (2019). Choć skoro tego nie zrobił, to i teraz można byłoby się spotkać, a nie używać szantażu medialnego.

Heynen twierdzi, że w lipcu 2019 skierował swoje wątpliwości do PZPS-u. I przez długi czas nie otrzymał odpowiedzi (co akurat mnie nie dziwi). Dlatego zwrócił się do Zagumnego. A potem nie czekając na oficjalną odpowiedź (miał ją otrzymać do końca stycznia), postanowił pójść ze sprawą do mediów. Tak nie można. Popełnił samobójstwo. "Środowisko" mu tego nie zapomni. A bez "środowiska" nie da się na dłuższą metę kierować kadrą narodową.

To węzeł gordyjski. Nie ma dobrego rozwiązania. Dopóki nie zostanie przebudowany międzynarodowy kalendarz (o czym pisałem już wielokrotnie, między innymi TUTAJ >>), nie zostaną wprowadzone rozwiązania, które znamy z piłki nożnej czy koszykówki, to zawsze będzie konflikt między reprezentacją, a klubami. I Heynen ma rację, i liga ma rację. Tylko, że to Belgowi puściły nerwy.



Źródło artykułu: