Siatkarki Wisły Warszawa robią co mogą, aby w trudnej sytuacji klubu szukać pozytywów. Dołączenie nowych zawodniczek do zespołu przed końcem okienka transferowego można do nich zaliczyć.
- Na pewno fajne jest to, że w końcu możemy grać na dwie szóstki na treningach, a nie tylko trenować po jednej stronie siatki. Dalej nie jest jednak tak, jak być powinno. Nadal nie mamy rozgrywającej, bo zdaję sobie sprawę, że moje granie na tej pozycji to nie jest to - mówiła po meczu z mistrzyniami Polski Katarzyna Urbanowicz, która po odejściu z klubu Katarzyny Olczyk i podtrzymaniu przez CEV zakazu transferowego, stała się główną kreatorką gry stołecznej ekipy.
Dla wychowanki Gedanii Gdańsk gra w ekstraklasie była spełnieniem marzeń. Przechodząc do beniaminka LSK z I-ligowego ENEA Energetyk Poznań nie mogła jednak przypuszczać, że znajdzie się wraz z koleżankami w tak trudnej sytuacji. - To jest takie granie z przymusu, jakoś się ratujemy - dodała Urbanowicz. W starciu z łódzką drużyną ta zawodniczka aż 11-krotnie posyłała piłkę na środek siatki i technicznie akurat tym zagraniom niewiele można było zarzucić.
ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze
- Krótką jest mi grać dość łatwo, bo sama jestem środkową i czuję to, jaką piłkę chciałyby dostać moje koleżanki. Dlatego też tyle tych piłek na środek siatki, ale nie jest to kwestia taktyki czy założeń. Po prostu czuję się z tym komfortowo, trudniej jest tę piłkę "dociągnąć" do skrzydła - tłumaczyła "farbowana" rozgrywająca warszawianek.
Podkreśliła również, że bardzo liczy na to, że w kolejnych meczach pomóc drużynie będzie mogła doświadczona Ukrainka, Elena Nowgorodczenko. - Nie jest idealnie, ale Lena ma wrócić do składu. Kiedy to się stanie to myślę, że wszystko się ułoży - dodała z nadzieją Urbanowicz. Mecz z drużyną ŁKS-u Commercecon Łódź to pierwsze spotkanie Bemowskich Syren rozegrane w hali "Koło" na Woli.
- Dzień przed meczem miałyśmy tutaj trening, a w dniu spotkania lekki rozruch. Mnie osobiście lepiej gra się w hali "Koło" niż na Ursynowie. Jest to obiekt trochę mniejszy, przytulniejszy. Wyraźniej odczuwalny jest doping naszych kibiców - wyraziła swoją opinię o tym obiekcie środkowa Wisły Warszawa.
Zobacz również:
LSK. Mecz bez historii w Warszawie. Wrocławianki z bezcennym kompletem punktów
LSK. Niespodziewana porażka DPD Legionovii Legionowo, cenne punkty pilanek