Jak podała na Twitterze "Polska Siatkówka", mecz między Itasem Trentino a Jastrzębskim Węglem w Lidze Mistrzów został przełożony. Spotkanie miało się odbyć w czwartek, ale polski zespół zapowiedział, że ze względu na koronawirusa nie pojedzie do Włoch.
Informację potwierdziła Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej (CEV). "CEV zgodziła się przełożyć mecz. Nadal monitorujemy sytuację i ściśle współpracujemy ze wszystkimi stronami uznając, że zdrowie i dobre samopoczucie sportowców, działaczy i fanów jest najważniejsze" - czytamy w komunikacie.
Od kilku dni kibice i sami zawodnicy byli pewni, że spotkanie nie zostanie przełożone. O to zabiegali polscy działacze, ale na taki scenariusz nie chcieli zgodzić się Włosi, jak i działacze Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV), organizatorzy rozgrywek.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Zdrowie nasze i naszych bliskich jest najważniejsze. My z lekkim katarem czy gorączką nie leżymy w łóżku, a normalnie funkcjonujemy i jeździmy dalej po kraju. Istnieje ryzyko rozprzestrzenienia wirusa w dalsze zakątki kraju po naszym powrocie. To by było mało odpowiedzialne. Może mam za dużą wyobraźnię, ale czytam trochę książek. Zdrowie jest najważniejsze, a federacja europejska już nie raz się popisała. Dla niej najważniejsze są przychody - komentował Dawid Konarski (więcej TUTAJ).
Całe zamieszanie związane jest z epidemią koronawirusa. We Włoszech zakażonych jest 2 500 osób, zmarło około 80. Wnioski składane przez Adama Gorola, prezesa polskiego klubu, dotychczas były ignorowane zarówno przez rywali, jak i CEV.
Polskiemu klubowi, który odmawiał podróży do Włoch, groził walkower. Jednocześnie trwała walka, by Jastrzębski Węgiel nie został ukarany. W pomoc zaangażował się europoseł Ryszard Czarnecki, który jest wiceprezesem PZPS. Dzięki niemu udało się uzyskać stanowisko Głównego Inspektora Sanitarnego, który odradził wyjazdu do Włoch.
- Wysłaliśmy pismo rano, gdzie podtrzymaliśmy to, że nie jedziemy na mecz. Dołączyliśmy stanowisko GIS i w tej chwili nic innego nam nie pozostaje, jak czekać na ostateczną decyzję odnośnie konsekwencji. Walczymy o to, by mecz został odwołany i przeniesiony w inne miejsce - mówił Gorol, który koniec końców dopiął swego (więcej TUTAJ).