W tej sytuacji nie ma rozwiązania "dobrego", a jedynie można wybrać "mniejsze zło". O tym, że nie zmienia się reguł w trakcie gry, uczeni jesteśmy od najmłodszych lat. Jednak nie jest wykluczone, że trzeba będzie to zrobić, bo okoliczności są wyjątkowe, a i kalendarz nie jest z gumy, choć zrobiło się w nim trochę miejsca.
- Jeżeli nie odbędzie się Liga Narodów, sezon ligowy będzie można wydłużyć. Nie za długo, ale będzie można - przekonywał prezes PZPS Jacek Kasprzyk 15 marca w programie #7strefa na antenie Polsatu Sport - Kontrakty z zagranicznymi zawodnikami obowiązują do 15 maja. Można to skrócić, by było "bardziej sprawiedliwie", bo "sprawiedliwie" już nie będzie - wyjaśnił.
Ultrakrótkie play-offy
Sternik polskiej federacji jako przykład podał dogranie brakujących dwóch kolejek, a później ultraszybka forma play-offów w postaci dwumeczów pomiędzy drużynami z miejsc 1-2, 3-4 i 5-6. Problem w tym, że to eliminuje z walki o medale ekipy z miejsc 5-8, które - w teorii - również miały szansę na mistrzostwo kraju przy systemie zakładanym na początku sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Jesteśmy w kontakcie z prezesami i radą nadzorczą. Następne decyzje będziemy chcieli podjąć koło 25-26 marca. Mam nadzieję, że wtedy będziemy już po szczycie epidemii i będziemy mogli cokolwiek planować. Na razie jakiekolwiek daty, planowanie nie wchodzi w rachubę. Jesteśmy przygotowani na różne warianty. Trzeba będzie się dopasować do tego, co będzie się działo w kraju - dodał prezes Polskiej Ligi Siatkówki Paweł Zagumny.
I to właśnie jest największy problem nie tylko związków siatkarskich, ale każdej organizacji. Ministerstwo Zdrowia cały czas ostrzega, że liczba zakażonych koronawirusem (SARS-CoV-2) w Polsce wciąż będzie rosła. Nadal zatem nie wiadomo, kiedy będzie można wrócić do "normalnego" życia, a więc - przekładając to na realia siatkarskie - do treningów i rozgrywania meczów, choćby bez publiczności.
Koniec sezonu?
PLS i PZPS mogą pójść jeszcze śladem Polskiego Związku Koszykówki lub Związku Piłki Ręcznej w Polsce i po prostu zakończyć rozgrywki na etapie, na którym zostały przerwane. Jednak z najwyższych klas rozgrywkowych najsłabsze zespoły po prostu nie spadają i w przyszłym sezonie znów wystartują w ekstraklasie. To rozwiązanie, które nie krzywdzi ekip z ostatnich miejsc, które miały jeszcze szansę na utrzymanie.
Lecz kontrowersje wówczas wzbudzać może fakt, że nie wszystkie drużyny mają rozegraną tę samą liczbę spotkań. Pokrzywdzone miałyby prawo czuć się zespoły, które - z różnych względów, często niezależnych od nich - nie mogły rozegrać swoich meczów w terminie. Głos na ten temat podniósł zespół Polskiego Cukru Toruń, który rozegrał mniej spotkań od Asseco Arki Gdynia i - choć miał na koncie więcej zwycięstw - znalazł się za ekipą z Trójmiasta. Więcej na ten temat TUTAJ.
- Sytuacja jest niezwykle ciężka. Nigdy takiej chyba nie było. Trudno się odnieść do jakiegokolwiek pomysłu - mówił na antenie Polsatu Sport Mariusz Wlazły, kapitan PGE Skry Bełchatów - My graliśmy cały sezon, zdobywaliśmy punkty. Są określone miejsca w tabeli, ale najważniejszą częścią sezonu są play-offy i w nich się wszystko rozgrywa. Nie będzie żadnej sprawiedliwości, jeśli przyznamy medale po aktualnym układzie, gdzie są dwa mecze w zawieszeniu - przyznał.
W PlusLidze Trefl Gdańsk ma 25 rozegranych meczów, a Cerrad Enea Czarni Radom - 23. Jedyna zmiana, która mogłaby zajść, to awans ekipy z Mazowsza na szóstą pozycję, nad GKS Katowice. Teoretycznie w dwóch ostatnich kolejkach mogłoby dojść jeszcze do przetasowań na pozycjach 1. i 2., 3. i 4., a także na miejscach 6-12, gdzie toczyła się walka o czołową ósemkę.
Z drugiej strony trzymanie zawodników i drużyn w niepewności to również rozwiązanie, które nie jest korzystne dla żadnej ze stron. Siatkarze o formę i tak muszą dbać, ale dochodzi jeszcze kwestia "okresu przygotowawczego" przed ewentualną dalszą częścią sezonu. Powrót do gry od razu po kwarantannie jest niemożliwy i mógłby być szkodliwy dla zdrowia.
A gdyby wymazać ten sezon z kartotek?
Jest jeszcze inny wariant, który traktuje wszystkich równo, ale jest bezlitosny dla najważniejszych aktorów widowiska zwanego PlusLigą, czyli samych siatkarzy. Można uznać sezon 2019/2020 za nieodbyty. Wówczas jednak okaże się, że cała praca i wszystkie wyrzeczenia włożone w treningi, a także walka o każdą piłkę przez ostatnie kilka miesięcy, w ogóle nie miały sensu.
Powstaje też pytanie, co wówczas z pieniędzmi dla zawodników za sezon, który w ogóle się "nie odbył". Gdyby epidemia koronawirusa wybuchła na początku rozgrywek, po 6. czy 8. kolejce, taki wariant mógłby być bardziej sprawiedliwy i mniej krzywdzący, ale w sytuacji, gdy każda z drużyna ma co najmniej 23 spotkania rozegrane, nie wydaje się to dobrym pomysłem.
Pewne jest na razie to, że na całej sytuacji stracimy wszyscy. Pozostaje tylko pytanie czy trochę mniej czy trochę więcej. PLS i PZPS stoją przed bardzo trudną decyzją, lecz o tyle łatwiejszą, że inne związki sportowe mają już ją za sobą. Zmierzenie się z konsekwencjami trzeba będzie odłożyć na później, bo nie jest to teraz najważniejsze.