Koronawirus. To było europejskie epicentrum COVID-19. Malwina Smarzek-Godek: Bergamo wraca do życia

- Szpital, o którym był reportaż, jest już dużo mniej obciążony. Na ulicach są korki, widać kolejki do autobusu. Miasto wraca do życia - mówi o Bergamo Malwina Smarzek-Godek, gwiazda siatkarskiej reprezentacji Polski.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Malwina Smarzek WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Malwina Smarzek
Bergamo, 120-tysięczne miasto położone w samym sercu Lombardii, we włoskim szczycie zachorowań na COVID-19 okrzyknięto europejskim epicentrum koronawirusa. Najtragiczniejszym miesiącem był tam marzec - w całej prowincji zmarło 5400 osób, z czego 4500 na COVID-19. Wzrost liczby zgonów w porównaniu do średniej z lat 2015-2019 był tam najwyższy we Włoszech i wyniósł 568 procent.

To właśnie w tym okresie Europę obiegły zdjęcia wojskowych ciężarówek, wywożących z miasta ciała zmarłych - kolumny aut wypełnionych trumnami nazwano "transportami grozy". W samym Bergamo brakowało wówczas miejsc w kostnicach.

Pomagali nawet za cenę życia

Miejski szpital imienia Jana XXIII był przepełniony. Za sprawą głośnego reportażu telewizji Sky News, w którym pokazano panującą w placówce sytuację, stała się ona europejskim symbolem walki z koronawirusem. Bergamczycy wspierali personel szpitala jak mogli - przywozili dary, zbierali pieniądze.

ZOBACZ WIDEO: Minister sportu odpowiada na słowa Michała Kubiaka. Jak będzie trenować reprezentacja siatkarzy?

Pomoc przychodziła także z innych części Włoch, a nawet z zagranicy. Na przykład słynna pływaczka Federica Pellegrini wystawiła na aukcję swoje stroje oraz trofea i w ten sposób do Bergamo trafiło 66 tysięcy euro. Szpital wsparł też piłkarz Juventusu Paulo Dybala, który sam przeszedł koronawirusa. Z kolei gwiazda tenisa Novak Djoković dał ponad milion dolarów na rzecz szpitala ASTT Bergamo Ovest.

W mieście organizowano szpitale polowe, w których pacjentów leczyli nie tylko włoscy medycy, ale też m.in. specjaliści z Rosji. Służbę zdrowia starali się odciążyć również duchowni. Zakonnice z Instytutu Sióstr Ubogich zajmowały się lżejszymi przypadkami. Kilkanaście z nich zakaziło się wirusem i zmarło.

"Teraz to inne miejsce"

- Pamiętam, jak Bergamo wyglądało o tej samej porze rok temu. Mnóstwo ludzi na deptaku, przy dworcu głównym. Młodzież jeżdżąca na deskorolkach, mnóstwo spacerujących osób, klaksony samochodów, gwar. Teraz pustka. Głucho, deptak pusty, nawet samochodów na mieście mało - tak sytuację w mieście opisywał w marcu młody piłkarz Atalanty Olaf Kobacki.

Do tej pory w mieście odnotowano blisko 12 tysięcy zachorowań - we Włoszech więcej było ich tylko w Mediolanie (ponad 21 tysięcy) oraz Brescii (powyżej 13,5 tysiąca).

Na szczęście w ostatnich dniach sytuacja wygląda już zdecydowanie lepiej. Liczba nowych chorych spadła do około 50 przypadków dziennie. Szpital imienia Jana XXIII nie woła już o pomoc, a zwykli ludzie powoli wracają do normalności. Po 4 maja, gdy włoski rząd złagodził restrykcje dotyczące wychodzenia z domu i przemieszczania się, Bergamo znów wygląda jak miasto, w którym jest życie.

- Teraz to już inne miejsce, niż w marcu - mówi nam Malwina Smarzek-Godek, polska siatkarka, która ostatnie dwa sezony spędziła w klubie Zanetti Bergamo. W odróżnieniu od większości polskich sportowców występujących we włoskich klubach, ona nie zdecydowała się na powrót do kraju i cały czas przebywa w Lombardii. - Szpital, o którym był reportaż, jest już dużo mniej obciążony. Wiem, że są w nim wolne miejsca, oddział intensywnej opieki medycznej pustoszeje. Coraz lepiej to wygląda. A był przecież moment, że nie było tam wolnych miejsc i rąk do pracy, choć szpital jest ogromny i na super poziomie - wspomina.

Sytuacja w mieście też jest dużo lepsza. - Życie wraca do normy. Ruch na ulicach jest całkiem duży. Przez dwa miesiące na spacerach z psami spotykaliśmy pojedyncze osoby. Teraz widać kolejki do autobusu, korki na światłach. Dużo ludzi jeździ na rowerach. Otwierają się restauracje, które wcześniej przez długi czas były zamknięte. Na razie można zamawiać jedzenie tylko na wynos, czego akurat Włosi bardzo nie lubią. Muszą jeszcze trochę poczekać, zanim będą mogli przesiadywać w knajpkach i kafejkach. Z tego co wiem, wszystkie lokale mają być otwarte na początku czerwca - dodaje rekordzistka reprezentacji Polski pod względem liczby punktów zdobytych w jednym meczu.

Spragnieni wolności, ale odpowiedzialni

Smarzek-Godek zdradza, że już pod koniec kwietnia włoskie ulice były mniej wyludnione, niż w szczycie epidemii. - Zwłaszcza na południu, w miastach takich jak Neapol. Na filmikach w internecie pokazywano osoby, które nie przestrzegały zasad bezpieczeństwa. Wychodziły na ulicę bez masek, otwierały swoje stragany. Myślę, że po prostu wielu ludzi nie wytrzymało tego prawie trzymiesięcznego zamknięcia. No i musieli z czegoś żyć - mówi czołowa polska siatkarka.

- Ale akurat u nas na północy, w Lombardii, w samym Bergamo, mieszkańcy do końca trzymali się reguł kwarantanny - dodaje. Bergamczycy starają się robić to nadal, choć ostatnie dni pokazały, że są bardzo spragnieni przebywania poza domem. Dziennik "Eco di Bergamo" pisał, że w miniony weekend miejscowy Park Suardi był wypełniony rowerzystami oraz rodzinami z dziećmi. Do lodziarni czy po kawę na wynos ustawiały się kilkudziesięcioosobowe kolejki, podobnie jak w popularnym fast foodzie, który rozpoczął obsługę zmotoryzowanych klientów.

Zdecydowana większość mieszkańców miasta wychodząc z domu przestrzega przepisów. Zakłada maski, w kolejce do sklepu czy w parku zachowuje bezpieczny dystans. Mimo to władze Bergamo apelują, żeby powstrzymać się od nadużywania częściowo przywróconej swobody poruszania się.

- My na razie nie zamierzamy spacerować po mieście. Po złagodzeniu obostrzeń woleliśmy pojechać trochę dalej i pochodzić po Alpach Bergamskich, które mamy tu niedaleko - opowiada Smarzek-Godek, miłośniczka wycieczek w góry.

Sytuacja w Bergamo jest teraz o niebo lepsza, niż w czasie włoskiego szczytu epidemii koronawirusa, ale dla wielu firm z regionu kilkumiesięczny zastój okazał się zabójcz. Kryzysu prawdopodobnie nie przetrwa Zanetti Bergamo. Byłemu już klubowi Smarzek-Godek grozi upadek. Polka w przyszłym sezonie ma bronić barw innej ekipy z Serie A - Igor Gorgonzola Novara.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×