TAURON Liga. E.Leclerc Moya Radomka z olbrzymią presją przed rewanżem. "Podupadłyśmy jako zespół"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Agata Witkowska
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Agata Witkowska

Nie tak rozpoczęcie fazy play-off wyobrażały sobie siatkarki E.Leclerc Moya Radomki. Niepodziewanie przegrały u siebie z DPD IŁCapital Legionovią 1:3 i nie mogą już sobie pozwolić na potknięcie. - Na pewno będzie duża presja - mówi Agata Witkowska.

W pierwszym meczu ćwierćfinałowym TAURON Ligi E.Leclerc Moya Radomka Radom niespodziewanie przegrała we własnej hali z DPD IŁCapital Legionovią Legionowo 1:3. Kandydatki do medali stoją więc "pod ścianą" i nie mogą już sobie pozwolić na potknięcie. Będzie bowiem ono oznaczało odpadnięcie z rywalizacji.

Miłe złego początki

Premierowa odsłona poniedziałkowego spotkania nie zapowiadała jednak rozczarowania dla drugiej drużyny rundy zasadniczej. Miejscowe wygrały 25:15, pomimo przedłużającego się braku w wyjściowej "szóstce" Katarzyny Skorupy oraz, o czym było wiadomo już wcześniej, Janisy Johnson. - Podeszłyśmy do gry zdeterminowane, pełne wiary w to, że możemy wygrać - rozpoczęła swoją wypowiedź Agata Witkowska.

Gra radomianek "posypała się" w środkowej fazie drugiej partii. Przy stanie 10:15 straciły aż dziewięć punktów z rzędu przy zagrywce Alicji Grabki. - Jedna zawodniczka swoją serią spowodowała to, że nie mogłyśmy zdobyć punktu, zrobić przejścia. Ta seria chyba doprowadziła nas do tego, że podupadłyśmy jako zespół. Akcje dalej trwały, była wymiana, ale nie potrafiłyśmy postawić kropki nad "i". Wynik jest taki, że jedziemy do Legionowa bardzo złe - przyznała libero Radomki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystrzelił jak z armaty. Jeszcze o nim usłyszymy

- Nie potrafiłyśmy przeciwstawić się rywalkom. Może gdybyśmy wygrały tego drugiego seta, to może my byśmy dominowały. To jest jednak już tylko gdybanie. Prawda jest taka, że przeciwniczki zdominowały nas pod koniec meczu - kontynuowała doświadczona siatkarka.

Z olbrzymią presją na rewanż

Na zespole prowadzonym przez Riccardo Marchesiego ciążyć będzie teraz niesamowite ciśnienie. Z "nożem na gardle" pojedzie do Legionowa na sobotni pojedynek rewanżowy. - Na pewno będzie presja, ona jest zresztą cały czas, ponieważ zajęłyśmy drugie miejsce w tabeli - zdała sobie sprawę Witkowska. - Nasza gra nie wygląda za dobrze od kilku spotkań, mamy dużo kontuzji, trenujemy tak naprawdę w osiem, czasami w siedem - mówiła libero.

- Trenerzy nam pomagają, nie możemy trenować w pełnym składzie, ale to nie jest wymówka. Wygrałyśmy wcześniejsze mecze, ale one należały do tych, które powinnyśmy wygrać - nie ukrywała 31-latka.

W sobotę być może wzmocnione, ale czy ze Skorupą?

Tuż przed poniedziałkowym meczem w mediach pojawiły się nieoficjalne informacje, jakoby skład E.Leclerc Moya Radomki miała wzmocnić mistrzyni świata z 2018 roku, Ana Bjelica. Ze spokojem do tych doniesień podeszła Witkowska. - Nie wiemy, jak to będzie wyglądać. Wszystko "wyjdzie w praniu" - powiedziała.

Dało się odnieść wrażenie, że w pierwszym starciu ćwierćfinałowym w kluczowych momentach zabrakło spokoju Skorupy. - Na pewno zabrakło, ale nie można tak łatwo o tym mówić, ponieważ nie ma jej z nami na boisku już od dłuższego czasu. Musimy sobie radzić bez niej. Zabrakło nas jako zespołu. Musimy grać w takim składzie, jakim aktualnie dysponujemy. Jeśli pierwsza, druga, trzecia popełnia błędy, to nie istniejemy - zakończyła libero.

Czytaj również:
>> Trener polskich siatkarek krytycznie o Lidze Narodów. "Nie mogę tego zrozumieć"
>> Polski pojedynek w finale Pucharu Włoch. Joanna Wołosz ozłocona po raz drugi!

Komentarze (0)