WGP 2009: Podwójna siatkarska korona dla Brazylii - podsumowanie rozgrywek World Grand Prix

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Każdy kraj na miejscu Brazylii chciałby zbierać tak wspaniałe siatkarskie żniwa. Nieco ponad miesiąc temu po zwycięstwo w Lidze Światowej sięgnęli podopieczni Bernardo Rezende, natomiast teraz najlepsze w rozgrywkach World Grand Prix okazały się ich reprezentacyjne koleżanki po fachu. Zawodniczki Canarinhos wygrały bowiem wszystkie pięć spotkań finałowego turnieju rozgrywek, tracąc w Tokio tylko cztery sety.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdzie nie spojrzeć, tam Brazylia

Kolejna edycja młodszej siostry Ligi Światowej przeszła już do historii. Jedynym niepokonanym zespołem tegorocznych rozgrywek World Grand Prix zostały Brazylijki. Siatkarki z Kraju Kawy były bowiem bezkonkurencyjne nie tylko w fazie zasadniczej, lecz także i w turnieju finałowym, jaki odbył się w Tokio. Ogółem rozegrały czternaście spotkań, tracąc jedynie jedenaście setów! Takiego wyniku pozazdrościć im może niejedna ekipa. Na kolejnych stopniach podium uplasowały się natomiast Rosjanki, a także rewelacyjne Niemki. Tuż za nimi sklasyfikowano zaś Holenderki, co uwypukla fakt, iż siła europejskiego volley'a wciąż rośnie. Jest to niewątpliwie znak ostrzegawczy dla polskiej kadry Jerzego Matlaka przez zbliżającym się czempionatem Starego Kontynentu.

Fenomen Canarinhos

Zwycięstwo siatkarek Jose Roberto Guimaraesa nie było jednak żadną niespodzianką. Zawodniczki te od samego początku utrzymywały niebotycznie wysoki poziom gry. Swój koncert także zaczęły z wysokiego "C", gdyż pierwszy turniej grupy A rozegrany został na ich terenie. W Rio de Janeiro gospodynie nie miały sobie równych, po 3:0 wygrywając z Niemkami, Amerykankami oraz Portorykankami. Mimo że większość zespołów dopiero zbierało się do szturmu na rozgrywki, one wiedziały, że droga do wiktorii wiedzie tylko i wyłącznie przez zwycięstwa.

Tydzień później Brazylijki także nie spuściły z tonu. Tym razem w jednej z potyczek musiały się jednak sporo napocić, by wyszarpać wygraną reprezentantkom Chin. Także i ambitne Polki urwały im seta, lecz nie przeszkodziło im to w uzbieraniu kompletu punktów. Po sześciu meczach miały na swoim koncie maksymalną ilość oczek, dzięki czemu prowadziły w ogólnej tabeli rozgrywek World Grand Prix, dumnie krocząc po kolejną, bo już ósmą koronę rozgrywek. Zanim jednak to, na ich drodze w ostatnim turnieju stanęły Niemki, Japonki oraz Koreanki. Mimo to, Canarinhos nie byłyby sobą, gdyby nie zgarnęły całej puli. Najbliżej sensacji były co prawda nasze zachodnie sąsiadki, które przegrały z nimi dopiero w tie-breaku, lecz Brazylijki ostatecznie przechyliły szalę zwycięstwa na swoją korzyść, co pozwoliło im walczyć w turnieju finałowym w Tokio z ogromną przewagą psychiczną nad swoimi przeciwniczkami.

W Japonii wydawało się, że część ekip uzyskała już optymalną formę i jest w stanie poważnie zagrozić ekipie Jose Roberto Guimaraesa. Jednak Brazylijki po raz kolejny pokazały swój siatkarski kunszt i klasę, wprost deklasując swoje przeciwniczki. Finał należał już tylko do nich. Drobne kłopoty dopadły je tylko w potyczce z Rosjankami, w której swą dominacją potwierdzić musiały dopiero w tie-breaku, którego wynik był bardzo wyrównany (16:14). Szybko jednak odzyskały charakterystyczną dla siebie lekkość gry i udowodniły, iż są wciąż najlepsze na świecie. Pokonały kolejno Chinki, Niemki, Holenderki, a także Japonki, co pozwoliło im sięgnąć po zwycięstwo w całej edycji rozgrywek World Grand Prix.

Obok równej gry całej drużyny, ogromnym atutem teamu Canarinhos była obecność kilku czołowych i doświadczonych Brazylijek, które poprowadziły swoją reprezentację do kolejnego sukcesu. Wyróżnić należy przede wszystkim Sheillę, której grę uhonorowano tytułem MVP. Siatkarka ta pokazała bowiem cały wachlarz siatkarskich zagrań, jaki każda szanująca się zawodniczka chciałaby posiadać. Była nie tylko główną aktorką wszelkich pojedynków, ale także prawdziwą liderką w pełnym znaczeniu tego słowa.

Na słowa uznania zasłużyły również dwie inne Brazylijki - Fabiana Claudino oraz Fabiana de Oliveira, które zdobyły nagrody dla odpowiednio najlepszej blokującej i przyjmującej rozgrywek. Pozostawiły one w tyle wiele siatkarskich znakomitości i objawień turnieju finałowego w Tokio.

Europejska siatkówka rośnie w siłę

Tegoroczna edycja siatkarskiej rywalizacji dała nam też odpowiedź na pytanie o miejsce, w jakim znajduje się obecnie siatkówka w wersji europejskiej. Jest to niezwykle istotna kwestia, bowiem lada dzień rozpoczną się mistrzostwa Starego Kontynentu, w którym o tytuł zagrają między innymi cztery zespoły, jakie brały udział w World Grand Prix - Polska, Rosja, Niemcy oraz Holandia. W tej chwili możemy więc powiedzieć jedno - o złotym medalu zadecydować może dyspozycja dnia, gdyż wszystkie te zespoły dysponują ogromnym potencjałem.

Jak na razie wydaje się, że w coraz lepszej dyspozycji są Rosjanki, które po niezłej fazie grupowej rozgrywek, o mały włos nie wygrały potyczki z Brazylijkami. Sborna to jednak mocno odmieniony team, jednak jego główną strzelbą nadal pozostaje Jekaterina Gamowa, która do spółki z Tatianą Koshelewą poprowadziła swój zespół do drugiego miejsca w rozgrywkach. Jeszcze do niedawna wydawało się, że przed Rosjankami jest dużo pracy, przez co szybko nie wrócą one do światowej czołówki, lecz ich ostatnie występy świadczą o tym, iż będą w Polsce głównymi pretendentkami do tytułu.

Na ogromne oklaski zasługują także siatkarki Niemiec, które od lat pukają do bram światowych szczytów. W Europie uważane były dotąd za nieobliczalne i często groźne przeciwniczki, lecz nigdy nie brano ich pod uwagę w rywalizacji na poziomie ogólnoświatowym. Teraz jednak musi to ulec diametralnej przemianie, bowiem Niemki w kapitalnym stylu wskoczyły na najniższy stopień podium World Grand Prix, w tyle pozostawiając między innymi Chinki. Co ciekawe, gdyby w fazie zasadniczej wygrały jedno spotkanie mniej, ich miejsce w turnieju finałowym zajęłyby Polki. Jednak w Tokio nasze zachodnie sąsiadki pokazały, że należy im się istotne miejsce w piłce siatkowej na najwyższym poziomie. Zwyciężyły w pojedynkach przeciwko ekipom z Japonii oraz Chin, zaś jedynie dwie piłki przesądziły o ich porażce z Holenderkami.

Warto także zwrócić uwagę na team Oranje. Biało-czerwone na własne skórze przekonały się już, co znaczy holenderskie zgranie i wszechstronność. Pomarańczowe w całych rozgrywkach pokazały dużą wolę walki i determinację, jakie pozwoliły im się uplasować na czwartym miejscu w ogólnej klasyfikacji. Bezsprzeczną liderką tej ekipy była Manon Flier. Kapitan reprezentacji Oranje zdobyła w Tokio dwa tytuły - dla najlepiej punktującej, a także zagrywającej siatkarki. Można więc być pewnym, że przeciwstawić się tak dobrze dysponowanym zawodniczkom będzie Polkom w czempionacie Starego Kontynentu bardzo trudno, gdyż wyśmienitej formy nie traci się z dnia na dzień. W sumie Holenderki mogą być zadowolone ze swojego udziału w turnieju, gdyż o ich przegranej w rywalizacji o trzecią lokatę zadecydował tylko i wyłącznie bilans małych punktów.

Dobrze rokujące biało-czerwone

Polki zakończyły swój udział w World Grand Prix na fazie grupowej. Były jednak pierwszą drużyną w stawce ekip, które nie uzyskały awansu do Tokio. Gra biało-czerwonych rosła ponadto z turnieju na turniej. Podopieczne Jerzego Matlaka, mimo sporych problemów kadrowych, pokazały dobrą siatkówkę. W szeregach naszych ulubienic najlepiej spisywały się Joanna Kaczor, Mariola Zenik, a także Agnieszka Bednarek. Jednak trzeba powiedzieć, że w drużynie siła, ponieważ gra polskich reprezentantek dobrze się uzupełniała. Można się było oczywiście przyczepić do pewnych niedociągnięć, lecz w obliczu panujących w polskiej kadrze kontuzji - biało-czerwone spisały się naprawdę dobrze.

W sumie Polki rozegrały jedenaście spotkań, z czego wygrały pięć. Na swoim koncie zapisały więc trzynaście oczek. Do ich największych sukcesów należy zaliczyć spektakularne zwycięstwo w starciu z Chinkami, które zawsze były dla podopiecznych Jerzego Matlaka trudnymi do ogrania przeciwniczkami. Poza tym biało-czerwone wielokrotnie pokazywały charakter, choć zdarzały im się także wpadki w postaci traconych seriami punktów. Wszystkie ich błędy są jednak jeszcze do wyeliminowania, zaś ich występ w tegorocznej edycji World Grand Prix należy uznać za umiarkowanie dobry i nieźle rokujący na zbliżające się wielkimi krokami mistrzostwa Europy w Polsce.

Druga połowa stawki

Największym rozczarowaniem trzeba by było chyba uznać występ Amerykanek, które są przecież wicemistrzyniami olimpijskimi z Pekinu. Jednak ich postawę w World Grand Prix także trzeba oceniać w dwóch kategoriach, gdyż ich skład został mocno przemeblowany i miały one prawo zaprezentować się nieco słabiej. Zabrakło im przecież wielu kluczowych zawodniczek, które w dużej mierze przyczyniły się do zdobycia przez Stany Zjednoczone srebra igrzysk olimpijskich w Pekinie. Z drugiej zaś strony mogliśmy się mimo wszystko spodziewać po nich nieco lepszej postawy. Ostatecznie skończyło się na miejscu dziewiątym, tuż za niesamowicie waleczną i sprawiającą nawet najlepszym reprezentacjom ogrom kłopotów kadrą Tajlandii, jaka nie tylko Polkom napsuła w tym roku sporo krwi.

Natomiast stawkę zamknęły Portorykanki, Dominikanki, a także Koreanki, które w tym roku nie miały zbyt wiele do powiedzenia w starciach z silniejszymi rywalkami. Zdarzały im się co prawda pojedyncze dobre spotkania, lecz w ich przypadku okazało się to wystarczające do wygrania tylko jednego meczu.

Końcowa klasyfikacja World Grand Prix 2009

1. Brazylia

2. Rosja

3. Niemcy

4. Holandia

5. Chiny

6. Japonia

7. Polska

8. Tajlandia

9. Stany Zjednoczone

10. Portoryko

11. Dominikana

12. Korea Południowa

Źródło artykułu: