"Potrzebowaliśmy graczy lepiej przyjmujących". Krzysztof Stelmach wyjaśnia zmiany w Stali Nysa

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Stali Nysa
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Stali Nysa

- Potrzebowaliśmy graczy lepiej przyjmujących. Już od pierwszego sparingu wskaźniki przyjęcia diametralnie się poprawiły - tłumaczy zmiany w Stali Nysa trener Krzysztof Stelmach. Wyjaśnia też, nad czym pracował z nowym środkowym.

Na tydzień przed startem PlusLigi Stal Nysa zajęła drugie miejsce w towarzyskim turnieju w Kobylance, w półfinale ogrywając LUK Lublin, a w finale ulegając 0:3 Cuprum Lubin. Więcej o tym turnieju pisaliśmy tutaj. W trakcie rywalizacji rozmawialiśmy z trenerem Stali Krzysztofem Stelmachem, który opowiedział o zmianach w składzie i pracy nad rozwojem indywidualnym jego graczy.

Filip Korfanty, WP SportoweFakty: Okres przygotowawczy prawie dobiegł końca - jak pan go podsumuje?

Krzysztof Stelmach, trener Stali Nysa: Zostaje nam tydzień do rozpoczęcia ligi. Przygotowania trwały 10 tygodni i wszystko to, co mieliśmy zaplanowane, udało się zrealizować. Brakowało nam tylko Wassima Ben Tary, który dopiero niedawno wrócił z mistrzostw Afryki. Jest z nami drugi sezon, ale widać, że on i Marcin Komenda jeszcze muszą dograć wysokość piłki. Ponadto mamy swoje systemy, ale będziemy nadal powtarzać ich utrwalanie, bo to nie kończy się wraz z okresem przygotowawczym.

Z czego w ubiegłym sezonie wynikało, że wspomniany Ben Tara najpierw grał mało, a dopiero później stopniowo zaczął wchodzić do składu i stał się liderem w ofensywie?

Gdy oglądałem grę Wassima we Francji, wiedziałem, że to będzie nasz pierwszy atakujący. Najpierw nie grał, bo wprowadzaliśmy go stopniowo. Na początku były kłopoty, jakby ktoś prześledził jego statystyki pierwszych setów meczów, to on nadawał się do zmiany. Powiedzieliśmy sobie w sztabie, że potrzebuje naszego zaufania, bo to jego pierwszy sezon w PlusLidze i z biegiem czasu zaczął nam się odpłacać i wyglądał bardzo dobrze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić

Na środku siatki za Bartłomieja Lemańskiego pojawił się Amerykanin Mitchell Stahl, jaka jest różnica między innymi?

Atutami Lemańskiego była wysokość i jeżeli przeciwnik grał blisko niego na środku siatki, to Bartek był niebezpieczny, ale gdy rywal grał skrzydłami i szybką piłką, to wtedy zaczynał się u niego kłopot. Natomiast Mitch jest szybkim zawodnikiem, bardzo szybko przemieszcza się do skrzydeł i to jest naprawdę jego mocna zaleta. Uczymy go jeszcze pewnych reakcji, bo do pierwszego tempa cały czas skakał w ciemno "w opcji". Pracujemy z wideo i przekazujemy mu, że częściowo musi reagować na siatce w tzw. "lekturze", o tym nie wiedział. Chodzi o czytanie gry i reakcję w ostatniej chwili na piłkę, która wychodzi z rąk rozgrywającego. Po około 10 dniach pojawiły się postępy, a teraz już zaczyna w bloku zachowywać się tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

Jego atutem wydaje się też być zagrywka.

Tak, studiując go w meczach reprezentacji i w klubie w zeszłym sezonie wiedzieliśmy, że ma bardzo mocną zagrywkę i to był dla nas jeszcze dodatkowy atut. Coś więcej, niż oczekuję od środkowego. Na tej pozycji wymagam przede wszystkim gry w bloku i w ataku. A on ma kilka rodzajów zagrywek - mocną rotacyjną, skróconą rotacyjną i do tego jeszcze niebezpieczny flot. To może być bardzo mocny punkt naszej drużyny.

To zaskakujące, że Stahl dotąd nie funkcjonował w systemie gry "lekturą".

Może w Stanach mają inaczej to przedstawione. Pokazaliśmy mu chociażby jak stoi w niektórych sytuacjach pod siatką w reakcji na rozegranie przeciwnika - jego dłonie zwisały na wysokości kolan. Powiedziałem mu, jak ma reagować i doszliśmy do konsensusu, by trzymał ręce na wysokości powyżej bioder i dzięki temu jego reakcja w "lekturze" jest dużo szybsza.

To wydaje się dość jasną rzeczą.

Amerykanie mają inne systemy. Jak graliśmy przeciwko nim w Lidze Narodów, to Polacy właśnie to wykorzystali. Miał opuszczone ręce, co ułatwiało nam skuteczność ataku z pierwszego tempa. Jak zaczął skakać w tzw. "opcji", "w ciemno", to wtedy nasi rozgrywający zaczęli grać skrzydłami i to było czytelne. Na konferencjach uczymy się, że granie "w opcji" to około 30 procent akcji w meczu. "W lekturze", "czytaniu gry", to około 60-70 procent gry środkowego na siatce.

Skąd tyle ruchów transferowych w formacji przyjęcia?

Potrzebowaliśmy zawodników lepiej przyjmujących. Jak sprawdzimy już od pierwszego sparingu, to wskaźniki przyjęcia diametralnie się poprawiły, o około 15-20 procent. Mamy bardzo dobrze przyjmujących Penczewa, Kwasowskiego i Ruciaka, poprawił się też Bućko. Ciekawym graczem jest także ściągnięty z pierwszej ligi Kamil Dębski, który ma potencjał by być dobrym przyjmującym.

Jaka jest charakterystyka właśnie Kamila Dębskiego?

W mojej ocenie popełniał jeden błąd w ataku, krótko mówiąc, ciągle bił przed siebie, co było związane z jego najściem do ataku. Podobnie jak w przypadku choćby Stahla, pracujemy z zawodnikami przy pomocy wideo, pokazujemy dobre i złe rzeczy. Zawodnicy się zwykle denerwują, że więcej jest tych złych, ale to dlatego, że my trenerzy, bardziej skupiamy się na tym, co można poprawić. U Kamila poprawiliśmy najście do ataku, bo szedł wcześniej prostopadle do siatki. A np. mnie uczono, że powinno się iść pod kątem przynajmniej 45 stopni do siatki, co pozwala otworzyć się z lewego ataku, dając opcję uderzenia i po skosie i po prostej przez bark. Jego dużym atutem jest bardzo dobra zagrywka z wyskoku. Ciekawy gracz i chce się uczyć. Mamy w formacji przyjęcia zawodników bez drastycznych różnic między nimi, ale kilku z nich jest bardziej doświadczonych i to robi różnicę między nimi.

W zeszłym sezonie było dużo rotacji wśród przyjmujących.

I dlatego ich zmieniliśmy. Przy czym to nie jest tak, że teraz będziemy narzekać na przyjmujących, których mieliśmy w tamtym sezonie. Po prostu z ewolucją klubu, od pierwszej ligi po grę w PlusLidze i walkę o utrzymanie po aktualny moment, każdorazowo robimy krok do przodu.

Sprowadziliście Kamila Kwasowskiego, który wydaje się być bardzo wszechstronnym przyjmującym. Sprawia wrażenie, że jest go pełno na boisku i ma chyba łatwość w ewentualnym dogrywaniu drugiej piłki.

Zgadza się, oprócz tego bardzo dobrze analizuje wydarzenia na boisku, mam tutaj na myśli dostosowanie gry w obronie i ofensywie. Korzysta z kilku form w ataku - od silnego, przez blok-aut, kiwkę, push i oparcie o blok - to naprawdę duża zaleta. Jedna czy dwie formy ataku, to byłoby trochę mało. Wspomniane drugie dotknięcie - jako były rozgrywający, jako jedyny w drużynie może drugą piłkę rozgrywać jako szybką, gdy nie może wystawiać rozgrywający. Próbowaliśmy to u wszystkich naszych przyjmujących i w pewnym momencie powiedziałem stop i od wtedy tylko Kamil może tak grać. A ćwiczymy też, by z drugiej piłki mógł i wystawiać i atakować z drugiej linii, żeby zmniejszyć czytelność.

Kilka lat minęło odkąd Nikołaj Penczew w 2015 roku wychodził w składzie Asseco Resovii na finał Ligi Mistrzów. Władimir Nikołow powiedział o nim, że już minął zenit swojej siatkarskiej kariery.

Od tego finału minęło szmat czasu, ale Niko wciąż jest wartościowym zawodnikiem, on według nas potrzebuje więcej czasu. Wspólnie z Wojtkiem Janasem mieliśmy go jeszcze w Skrze Bełchatów. W zeszłym sezonie jakoś specjalnie nie błyszczał formą, ale to dzięki niemu Cuprum Lubin grał tak jak grał. To gracz od tzw. czarnej roboty. Gdybym nie widział w nim wartościowego gracza, na pewno byśmy go nie zakontraktowali.

Oglądając Stal w półfinale z Lublinem w Kobyłce można odnieść wrażenie, że już naprawdę dobrze wyglądacie. W zeszłym sezonie w pierwszych kilkunastu kolejkach tylko jedno zwycięstwo, teraz można liczyć na lepszy start?

Nie wracamy do tego co było, choć przez to trzynaste miejsce w ubiegłym sezonie teraz mamy na starcie niełatwy kalendarz, ale chcemy przede wszystkim, żeby nasza siatkówka się podobała, żebyśmy godnie reprezentowali nasz klub, i sądzę, że wyniki będą na miarę drużyn, z którymi gramy na początku.

Czytaj również:
GKS Katowice po rewolucji w składzie. "Nie jesteśmy w stanie sprostać wszystkim oczekiwaniom finansowym"
Co za horror! Polscy siatkarze przegrywali już 0:2

Komentarze (0)