Heynena by nie zatrudnił. Prezes klubu PlusLigi zdradza, czy to czas Winiarskiego w kadrze

- Nie jestem fanem Heynena, robi dużo szumu wokół siebie, nie zatrudniłbym go w klubie. Trener kadry? Myślę, że finalnie będzie czekanie do samego końca na Nikolę Grbicia - mówi nam prezes Trefla Gdańsk.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Dariusz Gadomski (z lewej) i Michał Winiarski Newspix / GRZEGORZ RADTKE / 058sport.pl / Na zdjęciu: Dariusz Gadomski (z lewej) i Michał Winiarski
Temat selekcjonera reprezentacji Polski w siatkówce jest nadal sprawą otwartą. W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Michał Winiarski, który jest jednym z kandydatów, przyznał, że jest gotowy podjąć się tego wielkiego wyzwania. Prezes Perugii Gino Sirci w wywiadzie dla WP SportoweFakty zaznaczył, że to właśnie Winiarski byłby najlepszym kandydatem dla Biało-Czerwonych. Sęk w tym, że numerem jeden na liście u prezesa Sebastiana Świderskiego jest Nikola Grbić.

Rozmawiamy z Dariuszem Gadomskim, prezesem Trefla Gdańsk, który mówi nam, że nigdy by nie zatrudnił Vitala Heynena, chwali wybór Sebastiana Świderskiego i zdradza, jak jego klub rywalizuje pod względem finansowym z mocarzami PlusLigi.

- Michał Winiarski mentalnie na pewno jest gotowy, ale wydaje mi się, że powinien jeszcze przez jakiś okres popracować w klubie, by "otrzaskać się" z różnymi sytuacjami. Ale to jest moje zdanie. Myślę, że warto byłoby jego spytać o opinię - podkreśla Dariusz Gadomski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Prezes Perugii Gino Sirci w wywiadzie dla WP SportoweFakty przyznał, że Michał Winiarski byłby lepszą opcją dla reprezentacji Polski niż mocno zajęty Nikola Grbić (więcej --> TUTAJ). Jak pan to komentuje?

Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk: Czytałem ten wywiad i odniosłem takie wrażenie, że prezes Perugii chciał nieco odwrócić uwagę, by nie doszło do konkretnych rozmów z Nikolą Grbiciem, który - jak doskonale wiemy - jest numerem jeden na liście u prezesa Sebastiana Świderskiego. Ja odpowiem w ten sposób: Michał Winiarski pokazuje swoją pracą, że kiedyś na pewno będzie selekcjonerem reprezentacji Polski. Jestem o tym przekonany.

Kiedyś, to znaczy, że jeszcze nie teraz?

Ma ogromną wiedzę, dobry kontakt z zawodnikami. Mentalnie na pewno jest gotowy, ale wydaje mi się, że powinien jeszcze przez jakiś okres popracować w klubie, by "otrzaskać się" z różnymi sytuacjami. Ale to jest moje zdanie. Myślę, że warto byłoby jego spytać o opinię.

Winiarski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wyraził gotowość do pracy w kadrze. Czy trener był już w siedzie klubu i zapytał o możliwe łączenie stanowisk?

Z Michałem mam świetne relacje. Jak coś się dzieje, to zawsze dzwoni i o wszystkim mnie informuje. Nie mamy przed sobą tajemnic, dlatego wiem, że Sebastian Świderski rozmawiał z Michałem Winiarskim. Myślę, że było to bardziej sondowanie tematu niż konkretne negocjacje. Trwają rozmowy z różnymi kandydatami. Michał pracuje, skupia się na Treflu Gdańsk, a jak sam podkreśla: nie lubi spekulacji.

Czy Trefl Gdańsk dałby zgodę Michałowi Winiarskiemu na łączenie stanowisk w klubie i w reprezentacji Polski?

To trudny temat, na który trzeba byłoby poświęcić sporo czasu. Porozmawiać z samym trenerem, prezesem Świderskim. Z tego, co wiem, to na dzisiaj w związku jest takie hasło, by szukać trenera, który nie łączyłby pracy w klubie z kadrą. Myślę, że Michał Winiarski musiałby sobie postawić pytanie, czy jest w stanie to udźwignąć po długim i ciężkim sezonie w klubie. Pracy w kadrze jest mnóstwo, do tego dochodzi brak życia rodzinnego. Musiałby się w 100 procentach poświęcić siatkówce. Choć myślę, że związek nie zgodzi się na łączenie stanowisk.

Jaki scenariusz pan przewiduje?

Wydaje mi się, że związek będzie szukał trenera bez pracy, choć takich jest mało na rynku, albo takiego, który będzie w stanie rozwiązać obowiązującą umowę. Myślę, że finalnie będzie czekanie do samego końca na Nikolę Grbicia.

Michał Winiarski jako asystent w kadrze?

Myślę, że duet Grbić-Winiarski wykreowały w dużej mierze media. Michał w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" powiedział wprost, że ta rola go nie interesuje.

Ma pan do Winiarskiego 100 procent zaufanie, bo niedawno podpisał nową, trzyletnią umowę. To o czymś świadczy.

Wychodzę z założenia, że w siatkówce wszystko buduje się długofalowo. Trzeba mieć zaufanie do ludzi. Najpierw długo współpracowaliśmy z Anastasim, który sam nam nieco wskazał Winiarskiego. Nie ukrywam, że już po pierwszej rozmowie wiedziałem, że to będzie dobry wybór. Swoją pracą i wynikami pokazał, że warto na niego stawiać. Umie wyciągać wnioski po porażkach, rozmawiać z zawodnikami, budować atmosferę.

Mam wrażenie, że Trefl Gdańsk - w przeciwieństwie do innych - idzie swoją drogą. Nie ma rewolucji, a jedynie drobne, kosmetyczne zmiany. To mało spotykane w siatkówce.

Proszę spojrzeć na ZAKSĘ. Klub wygrał Ligę Mistrzów, bo miał stabilny skład, zgranie, każdy z zawodników znał swoją rolę i miejsce. Było wzajemne zaufanie. My chcemy bazować na tych samych elementach w ramach oczywiście obowiązującego budżetu. Siatkówka nie lubi aż tak dużych zmian.

Zawodnicy się rozwijają, idą do przodu, ceny też rosną, a mimo to zostają w Gdańsku. Dlaczego?

Myślę, że wielu zawodników jest świadomych tego, co może tutaj osiągnąć i w jakim punkcie się znaleźć, gdy podejmą odpowiednie decyzje. Nie będę ukrywał, że z siatkarzami i ich menedżerami prowadzimy długie i często żmudne rozmowy. Przekonujemy, że warto tutaj zostać, by wskoczyć na wyższy poziom poprzez częste granie i odgrywanie ważnej roli.

Nie ukrywam też, że miejsce, w którym jesteśmy robi ogromną różnicę. Tutaj każdy chce być, żyć i funkcjonować. Nawet kosztem finansów. Mogę to powiedzieć z pełną świadomością. Zawodnicy patrzą na rozwój swoich dzieci, na to, jak czują się ich partnerki. Proszę mi wierzyć, że tutaj jest inna energia. Wiem, o czym mówię, bo jestem człowiekiem z zewnątrz, mieszkam w Gdańsku od 11 lat, a cały czas to odczuwam.

Odszedł Marcin Janusz, a w jego miejsce pojawił się Lukas Kampa. Jak do tego doszło, że udało wam się pozyskać mistrza Polski?

To był czysty przypadek. Nie liczyliśmy bowiem, że taki zawodnik pojawi się na rynku. Lukas bardzo chciał do nas trafić. To trochę jak z Mariuszem Wlazłym, który nagle podjął decyzję o odejściu z Bełchatowa. Nie ukrywam, że elementy w postaci: trenera, dobrego miasta i organizacji klubu pozwalają nam z takimi zawodnikami rozmawiać i ostatecznie przekonać ich do transferu. Kiedyś Andrea Anastasi był takim magnesem, teraz Winiarski spełnia taką rolę. U niego pracuje się bardzo ciężko, ale z głową i z pomysłem. Nie ma długich i nudnych zajęć. Trener potrafi do każdego dotrzeć i wszyscy czują, że się rozwijają.

To prawda, że Dariusz Gadomski nie zatrudniłby do klubu Vitala Heynena?

Nie jestem jego fanem. Vital Heynen robi dużo szumu wokół siebie, ma świetny kontakt z kibicami, dziennikarzami. Mieliśmy już w klubie trenera, który jest "medialną bestią", ale był też człowiekiem pracy. Media były mediami, ale praca była pracą. Nie twierdzę, że Heynen nie pracuje, ale myślę, że Anastasi i Winiarski pokazali mi pewne kierunki, którymi trzeba się kierować przy ewentualnej zmianie trenera.

Pan jest zadowolony z tego, że to Sebastian Świderski został nowym szefem związku?

Jak najbardziej. Sebastian wiele się nauczył podczas pracy w ZAKSIE. Tam 100-procentowym właścicielem jest Grupa Azoty. Polityka jest tam na poziomie dziennym, zmieniają się co chwilę prezesi w zakładach. Mimo niełatwych warunków, Sebastian wykonywał świetną pracę. Zawodnicy rozwijają się, mają tam zapewnione komfortowe warunki. Prezes o nich dbał. To właśnie Sebastian pokazał mi pewne kierunki, jak można mieć świetne relacje z zawodnikami. Na pewno jest świetnym dyplomatą. Ma wszystkie cechy, by być dobrym prezesem związku. Ma moje pełne poparcie.




Kto powinien zostać trenerem reprezentacji siatkarzy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×