Siatkarz rywala Zaksy w Lidze Mistrzów zawiesił karierę. Chciał pomóc rodzinie
- Nie było mowy, abym nie został w domu i nie był z moimi bliskimi, mogąc im pomóc. Chcę tylko powiedzieć: rodzina w życiu jest najważniejsza! - mówi Węgier Roland Gergye o zawieszeniu swojej kariery. Już ją wznowił i zagra z Zaksą w Lidze Mistrzów.
Rozgrywki sezonu 2020/2021 Gergye miał spędzić we francuskim Stade Poitevin Poitiers, jednak do Francji ostatecznie nawet nie dotarł. Zawiesił karierę, stawiając na pomoc swoim bliskim.
- To była dla mnie konieczna przerwa. Na początku epidemii zmarł ktoś z mojej rodziny. Co dotknęło nas na naprawdę długi czas. Nie było mowy, abym nie został w domu i nie był z moimi bliskimi, mogąc im pomóc. Chcę tylko powiedzieć: rodzina w życiu jest najważniejsza! - mówi nam 28-letni siatkarz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny karambol w MakaoOK Merkur Maribor od kilku sezonów prowadzi trener Sebastijan Škorc, który opiera klub przede wszystkim na wychowankach.
- Zespół jest bardzo młody, złożony z lokalnych młodych graczy, z wyjątkiem naszego libijskiego atakującego (Ahmed Ikhbayri), serbskiego przyjmującego (Filip Kovacević) i mnie. Niestety, z powodu pandemii, mniej ludzi przychodzi na nasze mecze, więc ze smutkiem przyznaję, że jeszcze nie doświadczyłem rzeczywistej atmosfery na meczach mojej drużyny - tłumaczy węgierski przyjmujący.
Obok Zaksy rywalem OK Merkur Maribor w grupie C będą również Cucine Lube Civitanova i Lokomotiw Nowosybirsk.
- Gra w Lidze Mistrzów zawsze jest zaszczytem. Mniejsze kluby, takie jak nasz, muszą mocno walczyć, aby móc w niej zagrać. Jestem jednym z nielicznych graczy, którzy mają w tych rozgrywkach doświadczenie, na pewno będzie nam trudno grać na tym poziomie, ale liczę, że będzie to nauka, która pomoże nam obronić tytuł mistrza Słowenii. Naszym celem jest granie przeciwko tak wielkim markom najlepiej jak potrafimy - wyjaśnia Węgier.
Roland Gergye pochodzi z Kaposvaru, gdzie zaczęła się jego siatkarska kariera.
- To miasto jest na Węgrzech znane z siatkówki mężczyzn, a ponieważ byłem naprawdę wysoki jak na swój wiek, zaproszono mnie na trening gdy miałem 14 lat. Kolejne nagrody, które zdobywałem grając na Węgrzech, uświadomiły mi, że siatkówka może być dla mnie czymś więcej niż hobby. Zacząłem bardziej koncentrować się na siatkówce i podjąłem współpracę z menedżerami Leonardo Caponim i Luką Novim, z którymi wciąż jestem związany - mówi gracz, który występował już w kilku zagranicznych klubach, między innymi w VfB Friedrichshafen, Paris Volley, Galatasaray Stambuł i Olympiakosie Pireus.
Chociaż siatkówka na Węgrzech nie jest zbyt popularna, to kilku węgierskim graczom udało się zrobić zagraniczne kariery. Wśród nich jest choćby Peter Veres i Arpad Baroti, którzy grali kiedyś w polskich klubach. Pierwszy wymieniony jest jednym z najbardziej utytułowanych węgierskich graczy, w sezonie 2013/2014 zdobył srebrny medal w barwach Asseco Resovii.
- Arpad Baroti jest moim dobrym przyjacielem, bardzo ucieszyło mnie, że udało mu się podpisał kontrakt z Zaksą, czyli jednym z najlepszych polskich klubów. Z kolei Peter Veres był wyjątkową postacią węgierskiej siatkówki. Dawał mi wiele rad, gdy tego potrzebowałem. Z tego co wiem, nie mógł całkowicie rozstać się z siatkówką i pracuje w kobiecym klubie w Nyiregyhazie, jego rodzinnym mieście. Na pewno cieszy się przy tym pełnią życia! - mówi Gergye.
"Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki" - to przysłowie jest znane również naszemu rozmówcy. - Po węgiersku brzmi ono: "Lengyel, magyar - két jó barát, együtt harcol, s issza borát". W przeszłości grałem kilka razy przeciwko polskim zespołom i zawsze byłem zszokowany wspaniałymi kibicami i atmosferą w halach. Po odejściu z Paris Volley w 2018 roku były mną zainteresowane polskie kluby, ale w końcu podpisałem kontrakt z Galatasaray. Jednak gra w Polsce nadal jest na mojej liście celów - zaznacza.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmie OK Merkur Maribor 1 grudnia o godzinie 19:30 w hali Azoty.
Czytaj również:
Jastrzębski Węgiel rozgrzał się w Lidze Mistrzów
Beniaminek straszy weteranów PlusLigi. "Co mecz, to święto"