Wytoczył ciężkie działa przeciwko polskiemu klubowi. "Wiele rzeczy, które mówi, jest nieprawdą"

Mohamed Al-Hachdadi w rozmowie z rosyjskim BO Sport wytoczył ciężkie działa przeciw Jastrzębskiemu Węglowi. Stwierdził m.in., że pod względem sytuacji w zespole to był najgorszy rok w jego karierze. - Nie mogę tego zrozumieć - komentuje Jurij Gładyr.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Jurij Gladyr WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Jurij Gladyr
- Dowiedziałem się o tym jako pierwszy w zespole. Wcześnie rano, jeszcze przed budzikiem, zadzwonił do mnie przyjaciel z Ukrainy, który sam grał w lidze rosyjskiej. "Czytałeś? Nie? To przeczytaj" - powiedział do mnie. I podrzucił wywiad z Mohamedem. Na śniadaniu powiedziałem do naszej menadżer zespołu i chłopaków z klubowych mediów, że polecam tę bardzo fajną rozmowę. Kiedy przetłumaczyłem im, co Mohammed tam opowiada, wszyscy byli bardzo zdziwieni - mówi Jurij Gladyr, zawodnik Jastrzębskiego Węgla, który w poprzednim sezonie był kapitanem zespołu (w obecnym tę rolę przejął Benjamin Toniutti).

Doświadczony siatkarz nie ukrywa, że czuje niesmak, gdy myśli o zarzutach byłego klubowego kolegi pod adresem zespołu. Mohammed Al Hachdadi w rozmowie z rosyjskim BO Sport stwierdził, że na jego wysoką formę i nagrody MVP, które zdobywał (w całym sezonie zebrał ich osiem, najwięcej w całej PlusLidze), inni gracze zareagowali zazdrością. Że nie był lubiany, że między nim a innymi zawodnikami dochodziło do nieporozumień. Że razem z Francuzem Yacine'em Louatim trzymał się z dala od reszty zespołu.

- Wyglądało to tak, jakbyśmy dla reszty nie istnieli. Na przykład rano witałem się z kimś przez podanie ręki, a ten ktoś po chwili się odwracał i krzywił twarz. Co to miało być? Zrobiłem ci coś złego? Wykonuję swoją pracę, pomagam zespołowi i nienawidzicie mnie za to? - mówił we wspomnianym wywiadzie Marokańczyk, obecnie zawodnik Biełogorie Biełgorod. Stwierdził, też ma dość Polski, a czas spędzony w Jastrzębskim Węglu był najgorszym w jego karierze jeśli chodzi o to, co działo się w zespole.

- Nie mogę zrozumieć, że tak powiedział. W końcu wygrał mistrzostwo Polski, które nie jest łatwe do zdobycia - mówi Gładyr. Dodaje, że opinie wygłoszone przez Al-Hachdadiego nie podobają mu się również z kilku innych powodów. - Po pierwsze pewnych rzeczy nie należy wynosić z szatni. Po drugie wiele rzeczy o których mówi, jest nieprawdą. Po trzecie miesza w to wszystko Yacine'a Louatiego, który faktycznie był jego najlepszym kolegą w zespole, natomiast w grupie czuł się doskonale.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające sceny. Nagranie polubiło już ponad milion osób!

37-letni środkowy podkreśla, że zespół przyjął Al-Hachdadiego bardzo dobrze, a on sam był z nim zaprzyjaźniony. - Mieszkaliśmy obok siebie. To bardzo fajny gość, inteligentny, znający wiele języków. Razem chodziliśmy na kolacje, moja żona spotykała się z jego żoną, moje dzieci bawił się z jego synem. Mieliśmy świetne relacje. Inni też byli wobec niego bardzo w porządku, pomagali. Co do gry w karty, to zapraszaliśmy go, ale on odmawiał, bo jego religia zabrania mu hazardu.

Przejawów zazdrości wobec Marokańczyka były kapitan Jastrzębskiego Węgla też nie dostrzegł. W czym upatruje przyczyn bardzo krytycznego wobec klubu i drużyny wywiadu? Jego zdaniem Al-Hachdadi może mieć żal do kolegów o ich reakcję na sytuację z samej końcówki sezonu.

W tym roku ramadan, muzułmański miesiąc postu, trwał od 12 kwietnia do 12 maja. Zbiegł się z finałami PlusLigi - mecze o złoto pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, rozegrano 14 i 18 kwietnia. Post sprawił, że świetnie dysponowany w ćwierćfinałach i w półfinałach marokański atakujący w najważniejszych spotkaniach sezonu nie był w pełni sił i spisał się słabo.

- Kiedy przed meczami finałowymi dowiedzieliśmy się, że facet od kilku dni nie je i nie pije, to był dla nas zimny prysznic. Tak naprawdę wypadł nam kluczowy zawodnik. Z czasem na treningach zaczęło być widać, że nie jest w stanie porządnie uderzyć piłki. Gdyby nie jego zmiennik Kuba Bucki, który w walce o złoto wielokrotnie ratował nam tyłek, pewnie nie zdobylibyśmy mistrzostwa Polski - wspomina Gładyr. Al-Hachdadi w dwóch meczach finałowych zdobył w sumie 4 punkty. Skończył tylko 17 procent ataków. Dla porównania jego skuteczność w całym sezonie wyniosła ponad 50 procent.

Gładyr podkreśla, że szanuje religijność byłego klubowego kolegi i jego decyzję o postawieniu swojej wiary ponad swoją pracą. Jemu i innym graczom z Jastrzębia Zdroju nie spodobało się coś innego. To, że Al-Hachdadi nie postawił sprawy jasno.
Na zdjęciu: Mohamed Al Hachdadi (drugi od prawej) z drużyną Na zdjęciu: Mohamed Al Hachdadi (drugi od prawej) z drużyną
- Zrozumiałbym, gdyby Mohammed przyszedł do szatni i powiedział: "Mam ramadan i chcę go przestrzegać, bo jestem religijnym człowiekiem. Przepraszam was, ale w najbliższym czasie nie będę w stanie grać na sto procent swoich możliwości". Myślę, że każdy z nas by go zrozumiał. Jednak on nic nam nie powiedział. Wiedział, jaki mamy cel, zasuwał razem z nami przez dziewięć miesięcy, i w tym najważniejszym momencie trochę się na nas wszystkich wypiął. A wydaje mi się, że nie musiał. Są przykłady muzułmańskich sportowców, którzy przed ważnymi wydarzeniami odstępowali od ramadanu. Na przykład Mohamed Salah przed finałem Ligi Mistrzów.

Tamta sytuacja sprawiła, że Marokańczyk, że nie rozstał się z kolegami z Jastrzębskiego Węgla w najlepszych stosunkach. Z władzami klubu zresztą też. W rozmowie z BO Sportem wyznał, że po półfinale z Vervą Warszawa Orlen Paliwa dowiedział się o zakontraktowaniu przez klubu nowego atakującego, Stephena Boyera. I to nie od prezesa Adama Gorola, a od kolegi z drużyny Lukasa Kampy. Potraktował to jak "wbicie noża w plecy" i właśnie wtedy miał zdecydować, że zamiast na meczach o złoto PlusLigi skoncentruje się na ramadanie.

- Klub ma prawo wybierać, z kim podpisze kontrakt, z kim go przedłuży, a z kim nie. Normalna sprawa - komentuje Gorol. Dodaje, że Al-Hachdadi w trakcie sezonu nie zgłaszał mu, że czuje się źle traktowany przez drużynę. - Wręcz przeciwnie, słyszałem od niego same pozytywne rzeczy. A co do atmosfery w zespole, powiem tak: Gdyby jej nie było, nie zdobylibyśmy mistrzostwa Polski. Wie o tym każdy, kto ma jakieś pojęcie o sporcie.

- Cóż, może Mohamed po prostu nie czuł się w Polsce dobrze? - zastanawia się Gładyr. - Tak czy inaczej życzę mu samych sukcesów w lidze rosyjskiej. Widać, że mu ona leży. Natomiast jeśli chodzi o wywiady, życzę mu trochę więcej rozsądku - kończy.

Czytaj także:
Anastasi o sytuacji finansowej klubu. "Przed sezonem było dramatycznie"
Jastrzębski Węgiel idzie przez Ligę Mistrzów jak burza. "Każdy mecz to inna historia"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×