Atak Rosji na Ukrainę odciska swoje piętno praktycznie w każdej strukturze. Problemy mają m.in sportowcy agresywnego kraju, ale także ci, którzy występują na terenie państwa prowadzonego przez Władimira Putina.
W siatkarskich ligach rosyjskich występują Polacy, Malwina Smarzek oraz Bartosz Bednorz. Przed atakiem Rosji oboje podpisali nowe kontrakty ze swoimi drużynami i przez kary rozwiązanie ich może być trudne.
- Rozmawiałem z Malwiną. Jeszcze przed najazdem Rosji na Ukrainę podpisała nowy kontrakt przedłużający umowę na następny rok. Zapisane są w niej bardzo dotkliwe kary za jej zerwanie. Cały czas rozmawia jednak ze stroną rosyjską o rozwiązaniu kontraktu. Zarówno klub jak i Malwina dają sobie dwa tygodnie, żeby zobaczyć jak rozwinie się sytuacja - poinformował w studiu TVP SPORT Krzysztof Ignaczak cytowany przez oficjalną stronę kanału.
ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta
Polka tydzień temu opublikowała post na Instagramie, w którym poinformowała o krytyce ludzi ze względu na jej występy w Rosji. Dodała również, że granie w tamtejszej lidze nie oznacza, że stoi po któreś ze stron. Wpis został polubiony przez Bartosza Bednorza, który broni barw Zenita Kazań.
- Wpis Malwiny był bardzo niefortunny. Można odbierać go bardzo różnie. Trzeba jednak pamiętać, że jest to tekst pisany. Nieraz zdarza się, że w nieodpowiedni sposób rozumiemy wiadomości od naszych znajomych. Brak intonacji i możliwości nadania słowom emocji może wiele zmienić. Wtorkowa rozmowa utwierdziła mnie w przekonaniu, że Malwina chciałaby stamtąd wyjechać - bronił zachowanie 25-latki były reprezentant Polski.
Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Bartosza Bednorza, który przez zaistniałą sytuację ograniczył swoją aktywność w mediach społecznościowych. W porównaniu do Smarzek Polak nie zabierał głosu na temat panującej sytuacji na świecie.
Siatkarze mogą mieć również problemy z wynagrodzeniem. Kontrakty w rosyjskiej walucie aktualnie stały się mocno nieopłacalne, bowiem ich wartość znacząco spadła.
- W Rosji istnieje chęć propagandowego pokazania, że nie dzieje się nic złego. Władze klubów nie chcą zrywać kontraktów i pokazywać, że coś jest nie tak - wyjawił sposób działania w atakującym Ukrainę kraju Ignaczak.
Przeczytaj także:
Nie pozwolili Polkom na grę z opaskami w barwach Ukrainy. "Powiedzieli, żeby nie obnosić się z takimi symbolami"
Żona ukraińskiego siatkarza wciąż jest w ostrzeliwanym Charkowie. "Jest lekarzem, nie chce wyjeżdżać z Ukrainy"