Choć w fazie zasadniczej tegorocznego sezonu PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle dwukrotnie odprawiła z kwitkiem Aluron CMC Warta Zawiercie, gdy oba zespoły spotkały się w półfinale role się odwróciły. W pierwszym starciu uległa rywalowi 1:3, a nawet ten jeden set był efektem ogromnej liczby błędów własnych zawiercian aniżeli dobrej gry wicemistrzów Polski.
- Gratulacje, bo świetnie zagrali, przede wszystkim na tych piłkach źle przyjętych. Potrafili rozwiązywać trudne sytuacje gdy my odrzucaliśmy ich zagrywką od siatki. Później nie mieliśmy z tego korzyści. Oczywiście było kilka bloków czy obron, ale myślę, że przyzwyczailiśmy się, że robimy to zdecydowanie lepiej niż w tym meczu. Świetnie grali na wysokich piłkach i to był klucz do zwycięstwa - mówił chwilę po zakończeniu spotkania rozgrywający Marcin Janusz.
Pierwszego seta ZAKSA wygrała do 22, jednak aż 10 błędów własnych dostarczyli im sami zawiercianie. W kolejnych setach inicjatywa była po stronie rywala od samego początku, dopiero w czwartej partii wzięła się za odrabianie strat. Wyprowadziła wynik z pięciu punktów straty na 23:23, ale nie udało jej się doprowadzić do tie-breaka.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
- Myślę, że mecz nie był przegrany w końcówce. Mieliśmy szansę, której nie wykorzystaliśmy i szkoda, ale mamy więcej do poprawy. W drugim, trzecim i początku czwartego seta gra nie wyglądała tak jak powinna. Mamy kilka dni na oczyszczenie głów i poprawienie się, aby mecz rewanżowy w Zawierciu zagrać zdecydowanie lepiej i wrócić na decydujące spotkanie do siebie - komentował Janusz - Przewaga była tak duża, że myśleliśmy, że tego nie odrobimy. Jednak udało się nawiązać walkę i jest to dobry prognostyk przed kolejnymi mam nadzieję dwoma meczami. Walczymy do końca i nawet z tak trudnej sytuacji będziemy mogli wyjść.
Okazję do wyrównania stanu rywalizacji do dwóch zwycięstw, ZAKSA będzie miała już w najbliższy wtorek. Jeżeli wygra rywalizacja przeniesie się znowu do Kędzierzyna-Koźle gdzie odbędzie się trzeci decydujący mecz. Aby o nim myśleć muszą jednak powstrzymać duet Facundo Conte i Uros Kovacević.
- Conte i Kovacević to światowej klasy zawodnicy. Pokazali w tym meczu szczególnie, że potrafią rozwiązywać trudne sytuacje jak kontratak czy gra na wysokiej piłce. Do poprawy u nas jest na pewno blok - obrona. Jeżeli odrzucamy ich zagrywką od siatki, to żebyśmy mieli z tego większe korzyści - zakończył rozgrywający.
Wtorkowe spotkanie rozpocznie się o godzinie 17:30.
Czytaj także: Karol Kłos: Teraz mamy dobrobyt