Mieli być gwiazdami PlusLigi, byli transferowymi niewypałami

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Rozgrywki PlusLigi dobiegły końca, lecz nie wszyscy mogą mówić o udanym sezonie. Kilku zawodników sprowadzonych przez polskie kluby okazało się olbrzymimi transferowymi rozczarowaniami.

1
/ 7

PGE Skra Bełchatów miała mieć w tym sezonie dwóch silnych atakujących. Gromadowski w zeszłym sezonie był czołowym zawodnikiem Cuprum Lubin. W zespole rewelacyjnego beniaminka były reprezentant Polski był przez jakiś czas motorem napędowym i przypomniał o sobie siatkarskim kibicom nad Wisłą. W Bełchatowie wiązano z nim spore nadzieje.

Transfer ten był jednak dużym rozczarowaniem. Kiedy Gromadowski zastępował Wlazłego, to siła rażenia PGE Skry była dużo słabsza. W całych rozgrywkach atakujący zdobył tylko 101 punktów, co w porównaniu do zeszłego sezonu i w nawiązaniu do oczekiwań, było rozczarowującym wynikiem.

2
/ 7

Zack La Cavera (Uniwersytet Kalifornijski Irvine -> Cerrad Czarni Radom)

Amerykanin miał być objawieniem rozgrywek, lecz debiutancki sezon w PlusLidze brutalnie zweryfikował jego umiejętności. O miejsce w składzie La Cavera miał rywalizować z Bartłomiejem Bołądziem, ale jego forma była na tyle słaba, że rzadko otrzymywał szanse gry w barwach Cerrad Czarnych Radom.

Leworęczny zawodnik popełniał proste błędy i szkoleniowcy radomskiego zespołu szybko tracili do niego cierpliwość. W pierwszym sezonie w PlusLidze La Cavera zdobył dla Czarnych zaledwie 97 punktów, a jego skuteczność w ataku wyniosła jedynie 37 proc., co na zawodnika grającego na pozycji atakującego jest kiepskim rezultatem.

3
/ 7

Poprzedni sezon dla Stoilovicia był najlepszym w karierze. Przyjmujący został wybrany MVP ligi serbskiej i w Olsztynie wiązano z nim spore nadzieje. Od Serba oczekiwano solidnego i stabilnego przyjęcia oraz dobrej dyspozycji w ataku. Jednak Stoilović częściej zawodził niż był pewnym punktem zespołu z Warmii.

Serb grał bardzo nieregularnie i często był zmieniany, a pod koniec sezonu stracił miejsce w składzie na rzecz Marcina Walińskiego. Po MVP ligi serbskiej w Olsztynie oczekiwano zdecydowanie więcej, lecz niestety okazał się on jednym z transferowych niewypałów.

4
/ 7

Rok temu były reprezentant Polski wraz z zespołem Dragons Lugano świętował zdobycie mistrzostwa Szwajcarii. Do Polski Wika wracał w glorii chwały. W BBTS-ie Bielsko-Biała miał być jednym z kluczowych zawodników, którzy pociągną zespół do walki o wyższe miejsca niż w poprzednich rozgrywkach.

Wika został kapitanem BBTS-u i początkowo miał pewne miejsce w podstawowym składzie zespołu z Podbeskidzia, lecz szybko stracił zaufanie sztabu szkoleniowego i zdecydowanie częściej poczynania swoich kolegów obserwował z kwadratu dla rezerwowych. W Bielsku-Białej od Wiki oczekiwano zdecydowanie więcej, lecz sam zawodnik zawodził w niemal każdym elemencie gry.

5
/ 7

Tijmen Laane (SVG Luneburg -> MKS Będzin)

W MKS-ie Będzin w trakcie przerwy między sezonami doszło do kadrowej rewolucji. Zespół opuściło kilku podstawowych zawodników, a działacze w ich miejsce ściągnęli nowych graczy, którzy mieli stanowić o sile zagłębiowskiego zespołu. Jednym z nich był holenderski przyjmujący - Tijmen Laane.

Holender często był celem zagrywek rywali i przeciętnie radził sobie w tym elemencie. Trener Stelio DeRocco rzadko stawiał na Laane, a jeśli ten otrzymywał szansę gry, to i tak zawodził i wracał do kwadratu dla rezerwowych. PlusLiga to zdecydowanie zbyt wysokie progi dla przyjmującego, który wcześniej grał w ojczyźnie i Niemczech.

6
/ 7

Po najlepszym w historii sezonie i zdobytym wicemistrzostwie Polski w ekipie Lotosu Trefla Gdańsk nie było wielkich transferów. Nowym zawodnikiem nadmorskiego klubu został Miłosz Hebda, który w poprzednim sezonie był liderem MKS-u Będzin i jednym z najlepiej punktujących zawodników zespołu z Zagłębia Dąbrowskiego.

Gra w outsiderze rozgrywek to jednak zupełnie coś innego niż rywalizacja o miejsce w składzie w czołowym zespole PlusLigi. Hebda zdecydowanie częściej był rezerwowym i mecze oglądał z perspektywy kwadratu dla rezerwowych. Hebda wykazywał się ambicją, lecz nie radził sobie z presją, kiedy stawał się celem zagrywek przeciwników.

7
/ 7

W zespole z Jastrzębia-Zdroju doszło do wielu zmian. Po ograniczeniu wsparcia przez głównego sponsora, działacze Jastrzębskiego Węgla musieli ograniczyć budżet i szukać tańszych zawodników, którzy prezentowali poziom dający szansę na grę o czołowe lokaty. Jednym z nowych zawodników został właśnie Toontje van Lankvelt, który rok temu grał we francuskim ASUL Lyon Volley.

Kanadyjczyk okazał się jednak kolejnym niewypałem transferowym. Miał być ostoją w przyjęciu, lecz w tym elemencie spisywał się znacznie poniżej oczekiwań i kibice mogą być rozczarowani formą prezentowaną przez reprezentanta Kanady.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (3)
avatar
Kibicsport11
30.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zastanawiającym jest że zarząd i trener Jastrzebskiego Węgla z taką łatwością zatrudniają obcokrajowych zawodników o wątpliwych umiejętnościach nie dając jednocześnie szansy swoim utalentowanym Czytaj całość
avatar
Tad Teddy
29.04.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
I znów Van Lankvelt czy was poje... facet jest w rankingach przyjmujacych na 10 miejscu tak sam w rankingu asów serwisowych na 10 a Wy go uważacie za niewypał... Zacznijcie zatrudniać profesjon Czytaj całość
kubiakej
29.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Hebda mial byc gwiazda Plusligi? HAHAHA XD