Niebezpieczny incydent na skoczni w Wiśle. Zawiniła elektronika

Archiwum prywatne / Piotr Woźniak / Skocznia w Wiśle im. Adama Małysza
Archiwum prywatne / Piotr Woźniak / Skocznia w Wiśle im. Adama Małysza

Norweg Soelve Jokerud Strand nie mógł się tego spodziewać. Zaraz po tym, jak ruszył na rozbiegu na skoczni im. Adama Małysza uruchomiły się armatki wodne. Jak się okazało, tym razem zawiniła elektronika, ale incydent należał do niecodziennych.

W pierwszej serii konkursowej zawodów w Wiśle doszło do niecodziennego incydentu. Podczas skoku Norwega, Soelve Jokeruda Stranda, na skoczni im. Adama Małysza zostały włączone zraszacze wodne. Mimo tego, Norwegowi po próbie zmierzono 100,5 metra odległości. Po krótkiej przerwie udało się opanować sytuację i zawody wznowiono.

Paradoksem w tej całej sytuacji był fakt, że o ile wcześniej zraszacze uruchamiane były wielokrotnie z powodu wysokiej temperatury, to akurat kilka minut przed rozpoczęciem konkursu przez Wisłę przetoczyła się burza z obfitymi opadami deszczu. Kibiców poinformowano, że cała sytuacja miała miejsce na skutek awarii systemu nawadniania. Norweg decyzją sędziów powtórzył swój skok po 38 zawodniku pierwszej serii.

Skocznia w Wiśle podczas zawodów LGP
Skocznia w Wiśle podczas zawodów LGP

Zobacz również:
Polacy złożyli protest po dyskwalifikacji
Najlepszej skoczkini świata zabrakło 0,1 punktu, ale to igrzyska były największym ciosem. "Poradziłam sobie"

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

Komentarze (3)
avatar
tomas68
23.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Powinna być solidna kara dla organizatorów. Takie sytuacje nie powinno mieć miejsca w kraju doskonałości i dobrobytu. 
avatar
yes
23.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze, że nie stało się to zimą przy -30 stopniach... 
avatar
Legionowiak vel Husarzyk
23.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Piotruś Żyłka maczał zapewne palce w tej nietypowej usterce. On lubi kawały, hehehe