Wydawało się, że w sobotnim konkursie skoków narciarskich w Wiśle Kamil Stoch wyczerpał limit pecha. W pierwszej serii miał problem z wypiętym wiązaniem i musiał ratować się przed upadkiem. W drugiej trafił na najgorsze warunki w całej stawce.
To, co najgorsze, przyszło jednak w niedzielę - w kwalifikacjach do drugiego konkursu Pucharu Świata. Stoch oddał w nich świetny skok, który dawał mu miejsce w ścisłej czołówce. Niestety, chwilę później otrzymaliśmy wiadomość o jego dyskwalifikacji za nieprzepisowy kombinezon (WIĘCEJ).
Jeden z liderów polskiej kadry miał prawo być wściekły i rozgoryczony. Mógł zamknąć się w pokoju i przeżywać to, co się stało. Tym bardziej, że w Wiśle prezentował wysoką formę i wydawało się, że w niedzielę stać go nawet na podium.
ZOBACZ WIDEO: "Daj mu Panie Boże, ale...". Stoch rozbawił do łez ws. Kubackiego
Tymczasem on pokazał wielką klasę. W rozmowie z mediami nie rzucał żadnych oskarżeń czy mocniejszych słów. - Najważniejszy jest dla mnie fakt, że w konkursach oddawałem dobre skoki. Z tego czerpię teraz takie moje dobre samopoczucie na kolejne treningi i starty w Pucharze Świata - mówił (WIĘCEJ).
A później wyszedł do kibiców i to im poświęcił czas. Kamery telewizyjne wyłapały, gdy w pierwszej serii Stoch rozdawał autografy fanom. Na jego twarzy można było dostrzec uśmiech.
Przed skoczkami trzy tygodnie przerwy. Kolejne konkursy Pucharu Świata odbędą się w Ruce (26-27 listopada).
Kamil Stoch z pewnością wolałby być teraz w innym miejscu, ale decyzje sędziów są nieubłagane... #skokoholicy #skijumpingfamily pic.twitter.com/CFeWilKsRc
— TVP SPORT (@sport_tvppl) November 6, 2022