Minęło już kilka dni, ale do teraz kibice skoków narciarskich w Polsce mają w pamięci, co na inaugurację nowego sezonu wyprawiał Dawid Kubacki. 32-latek wygrał w Wiśle osiem z dziewięciu serii. Triumfował w obu konkursach, mimo że rywale też skakali znakomicie i w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata ma komplet 200 punktów.
Co zatem zmienił Kubacki wraz z trenerem Thurnbichlerem w swoich skokach, że aż tak odlatuje rywalom?
- W ubiegłym roku biodra i narty uciekały mu za bardzo w górę, wyglądało to wtedy tak, jak w jego pierwszych latach startów - tłumaczy nam Apoloniusz Tajner i dodaje: - W tej chwili odbicie Dawida jest twarde, dzięki temu mniej wyhamowuje prędkość w momencie wyjścia z progu. Do tego prowadzi narty płasko i nie wytraca zbyt szybko prędkości przelotowej. Ma na dole skoczni z czego odlecieć.
ZOBACZ WIDEO: Znakomita forma Kubackiego? Żyła odpowiedział w swoim stylu
- Żeby doprowadzić Dawida do takiej techniki, na początku współpracy Thurnbichler porozbijał stare schematy. Zaczął układać wszystkie klocki od nowa i Dawid szybko tej formy nie zgubi - zapewnia były prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
W Wiśle nie tylko Kubacki dał jednak powody do optymizmu. Dwukrotnie w pierwszej dziesiątce był Piotr Żyła. Wyniki na to nie wskazują, ale sezon z wysokiego C zaczął też Kamil Stoch. W sobotę był 10., ale gdyby nie kłopoty z lądowaniem przez wypięte wiązanie i arcytrudne warunki wietrzne w finale, mógłby nawet zająć miejsce w pierwszej piątce. Z kolei w niedzielę oddał znakomity skok w kwalifikacjach, ale... został po nim zdyskwalifikowany za zbyt obszerny w biodrach kombinezon.
- Kamil jest w naprawdę dobrej formie i to, co zobaczyłem u niego w Wiśle, utwierdza mnie w przekonaniu, że będzie to dla niego dobry sezon. Na inaugurację miał dużo pecha, ale o niego, tak samo jak o Piotrka możemy być spokojni. U całej trójki widać bardzo dobrą technikę i świetne efekty pracy z trenerem Thurnbichlerem - podkreśla Apoloniusz Tajner.
Niezłe wrażenie zrobił też Paweł Wąsek (dwukrotnie w drugiej serii), ale więcej kibice oczekiwali po 18-letnim Janie Habdasie i 21-letnim Kacprze Juroszku. Obaj potrafili daleko lądować w treningach, ale w konkursach było już słabiej i nie zapunktowali.
- Ich wyniki były słabsze niż skoki. Przy czym i Jan Habdas i Kacper Juroszek mają jeszcze czas na dobre skakanie i wyniki. Dajmy im jeszcze trzy-cztery lata. Wtedy będą to skoczkowie, od których będziemy mogli wymagać wyników. Potrzebują teraz szlifowania tych swoich skoków, na razie jeszcze brakuje im do czołówki Pucharu Świata - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Kolejne konkursy PŚ odbędą się 26 i 27 listopada w fińskiej Ruce. Skoczkowie będą skakać już w zimowych warunkach. Z kolei w Wiśle, po raz pierwszy w historii, zawody przeprowadzono metodą hybrydową: tory lodowe i zeskok pokryty igielitem. Ten pomysł sprawdził się?
- Klimat się ociepla i musimy przyzwyczaić się do tego, że takie konkursy jak te w Wiśle będą w kolejnych sezonach pojawiać się częściej. To też jest jednak szansa, żeby dyscyplina przetrwała w dobie ocieplającego się klimatu. Ze śniegiem będzie coraz większy kłopot, z mrozami też, ale wtedy właśnie alternatywą dla skoków będą zawody hybrydowe, które w Wiśle zdały egzamin - nie ma wątpliwości Tajner.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
"Zabawa w ciuciubabkę". Gorąco wokół sprzętu skoczków
Dyskwalifikacja Stocha. Trener Polaków szczery do bólu