To polska nadzieja na przyszłość, gdy kariery zakończą już Dawid Kubacki, Kamil Stoch czy Piotr Żyła. Paweł Wąsek z sezonu na sezon robi postępy i obecnie nie ma kłopotów z kwalifikowaniem się do finałowej serii konkursów PŚ w skokach narciarskich. Chyba że na przeszkodzie stanie dyskwalifikacja, której 22-latek doświadczył w niedzielę w Engelbergu po oddaniu skoku kwalifikacyjnego.
FIS poinformował, że kontroler zdyskwalifikował Wąska ze względu na nieprzepisowy kombinezon. Później sam zawodnik przyznał dla TVP Sport, że chodziło o niedopięty zamek. Tym samym skoczek złamał przepis i kontroler nie miał wyjścia - musiał go zdyskwalifikować.
W całej sprawie najciekawszy jest jednak fakt, że na górze skoczni, gdzie zawodnik jest po raz pierwszy kontrolowany, Paweł Wąsek otrzymał pozwolenie na start, a zdyskwalifikowany został dopiero po skoku. Jak to możliwe?
- Gdy staje się do kontroli na górze skoczni, to musi być wszystko zapięte, więc zakładam, że tak było właśnie u Pawła. Potem jednak schodzi się ten jeden czy dwa schodki w dół, kładzie się narty, skoczek wychyla się do przodu, żeby sprawdzić czy wiązania są dobrze zapięte i wtedy może mu się zamek lekko rozjechać - wyjaśnił dla WP SportoweFakty Jakub Kot.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 10 lat temu była królową Euro! Przypomniała się kibicom
Jeśli nawet skoczkowi odpiąłby się zamek dopiero na belce startowej i zapiąłby go zaraz po wylądowaniu, to nie ma co liczyć na to, że kontroler tego nie wychwyci. Jest w skokach narciarskich tzw. oko szpiega. O co chodzi?
- Kontroler sprzętu na Pucharze Świata, co nie wszyscy wiedzą, ma w swoim kontenerze włączoną transmisję z zawodów i doskonale widzi zawodnika i jego kombinezon. Pamiętam jak rok temu Agnieszka Baczkowska (kontrolerka sprzętu w PŚ kobiet - przyp. red.) mówiła mi, że kontrolerzy doskonale widzą np. skoczka na belce startowej i jak coś budzi ich niepokój, to od razu wzywa się takiego zawodnika na kontrolę po skoku - ujawnił ekspert Eurosportu.
- Trzeba się z tym pogodzić, że jest tzw. oko szpiega i w przypadku Pawła albo starter zgłosił kontrolerowi, że zamek jest rozsunięty albo sam kontroler zobaczył to w transmisji telewizyjnej i od razu poszła informacja, że trzeba Polaka zdyskwalifikować. Niestety winny jest tutaj zawodnik, ale taka sytuacja może się zdarzyć, gdy dochodzą olbrzymie emocje startowe - dodał nasz rozmówca.
Przepis o dyskwalifikacji zawodnika za niedopięty zamek w kombinezonie funkcjonuje już od wielu sezonów. Przed laty zdyskwalifikowany został za to Gregor Schlierenzauer. W przypadku Austriaka doszło jednak do awarii, gdy nie był w stanie w ogóle dopiąć kombinezonu. Ostatecznie, z pomocą kontrolera, udało mu się to na górze skoczni, ale w powietrzu zamek znów zepsuł się i już po skoku zawodnik musiał pogodzić się z dyskwalifikacją.
- Lekko niedopięty zamek nie ma wpływu na skok. Musiałby być cały zepsuty, jak u Schlierenzauera wiele lat temu, by powietrze dostało się do wewnątrz i wtedy mogłoby dać przewagę. Nikt jednak tak nie kombinuje, bo przepis jasno określa dyskwalifikację i na pewno kontrolerzy by to wychwycili - podkreślił Jakub Kot.
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Ależ odpowiedź Kubackiego! Latał jak natchniony
Zdradził, co Kubacki powiedział po kompromitacji z hymnem. "Reakcja była autentyczna"