Głośno o słowach Thurnbichlera po dyskwalifikacji

Getty Images / PAP / Na zdjęciu: Marius Lindvik i Thomas Thurnbichler
Getty Images / PAP / Na zdjęciu: Marius Lindvik i Thomas Thurnbichler

Duże zamieszanie po dyskwalifikacji Mariusa Lindvika w 71. Turnieju Czterech Skoczni. Dziennikarze wyliczyli, ile Norwegowie mieli już dyskwalifikacji w ciągu ostatnich 10 lat, a oliwy do ognia dolał swoją wypowiedzią Thomas Thurnbichler.

Halvor Egner Granerud jest na najlepszej drodze do wygrania 71. Turnieju Czterech Skoczni, ale nie wszystko funkcjonuje w norweskiej kadrze. W tamtejszych mediach wciąż gorąco jest wokół Mariusa Lindvika i jego dyskwalifikacji w Ga-Pa.

Aktualny mistrz olimpijski i mistrz świata w lotach został zdyskwalifikowany już po skoku w pierwszej serii. "To uderzyło jak bomba" - tak dyskwalifikację Lindvika ocenili dziennikarze "Dagbladet" i ujawnili, że kombinezon Norwega był o 2 cm za duży w pasie i nieco poniżej.

- Byliśmy po prostu na krawędzi w stosunku do jedzenia i przyjmowania płynów. Pomiary kontrolne wykonaliśmy poprzedniej nocy, ale gdy działasz na limicie, to takie rzeczy zdarzają się - dodał Magnus Brevig, jeden z asystentów Alexandra Stoeckla w norweskiej kadrze (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Dyskwalifikacja Norwega wywołała w Norwegii szerszą dyskusję, bowiem jak wyliczyli dziennikarze NRK, była to już 40. dyskwalifikacja ich skoczka na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Dla porównania kolejna reprezentacja w tym niechlubnym rankingu, Słowenia, ma 28 dyskwalifikacji.

O komentarz do całej sprawy i tak wiele norweskich dyskwalifikacji został poproszony m.in. Thomas Thurnbichler, szkoleniowiec polskich skoczków.

- Prawdopodobnie podejmują duże ryzyko. Trzeba to robić, by liczyć się w skokach narciarskich. Wszyscy działają na limicie, ale wygląda na to, że Norwegowie podjęli zbyt wielkie ryzyko w ostatnich latach - podkreślił Thurnbichler dla NRK.

Na reakcję norweskiej strony nie trzeba było długo czekać. - To jego opinia. My nie uważamy, żebyśmy tak robili - odpowiedział Clas Brede Brathen, dyrektor sportowy norweskiej reprezentacji w skokach narciarskich, cytowany przez NRK. - Łatwo się mówi - dodał Stoeckl.

Brathen i trener mają inne wytłumaczenie tak wielu dyskwalifikacji w norweskiej kadrze. Ich zdaniem w ich reprezentacji nie ma tak wielu osób skupiających się na sprzęcie skoczków jak u Niemców, Polaków i Austriaków. U Skandynawów tylko jedna osoba ma odpowiadać stricte za kombinezon, podczas gdy u ich najgroźniejszych rywali aż trzy.

W mediach trwa zatem wymiana zdań na linii polski i norweski sztab. To nie tylko sprawa dyskwalifikacji Mariusa Lindvika, ale także zamieszania z legalnym kombinezonem Piotra Żyły (szczegóły TUTAJ). Z kolei kolejną sportową odsłonę rywalizacji tych dwóch państw zobaczymy już w środę 4 stycznia. Od 13:30 na Bergisel w Innsbrucku Dawid Kubacki spróbuje odrobić część strat do Graneruda w klasyfikacji generalnej 71. TCS. Obecnie wynosi ona 26,8 punktu.

Czytaj także: Zaskakująca reakcja norweskich mediów po nokaucie Kubackiego

Komentarze (4)
avatar
Nie wspieram Ukrainy
4.01.2023
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Norwegowie zawsze oszukiwali, a to astma a to odchudzanie, a to inna ściema. 
avatar
tomica
4.01.2023
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Każden cosik za uszami mo 
avatar
gardener
4.01.2023
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Tłumaczenia Norwegów to śmiech na sali 
avatar
tumi
3.01.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
to nie kwestia szerokości kombinezonu tylko czy dany skoczek ma lub nie ma jaj...