[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Ma pan po Turnieju Czterech Skoczni uczucie niedosytu?[/b]
Apoloniusz Tajner, honorowy prezes PZN: Nie. Drugie, czwarte i piąte miejsce naszych zawodników to świetne wyniki. A do tego jeszcze Paweł Wąsek trzymał poziom. Pierwsza część sezonu jest bardzo udana dla całej naszej reprezentacji. W perspektywie konkursów drużynowych, zwłaszcza tego na mistrzostwach świata w Planicy, potrzebny jest jeszcze jeden skoczek na poziomie Wąska. Myślę, że do mistrzostw ktoś taki się pojawi.
Przed tą imprezą odbędzie się jeszcze kilkanaście konkursów Pucharu Świata. To będzie czas Graneruda?
Z mojego doświadczenia wynika, że po Turnieju Czterech Skoczni układ sił formuje się na nowo. Norweg jest do pokonania, choć według mnie w tym momencie w równej walce może to zrobić tylko Kubacki. Anże Lanisek też skacze świetnie, ale ma na tę chwilę nieco niższy potencjał od Dawida i Graneruda. Najwyższy ma chyba jednak Norweg, choć jest bardziej narażony na błędy niż Kubacki. A że sezon jest długi, błędy się u niego pojawią. Kluczowe będzie to, w jakich momentach.
Na tę chwilę trójka Granerud, Kubacki, Lanisek jest najmocniejsza i rozstrzygnie walkę o Kryształową Kulę między sobą. Stawiam na Dawida. Myślę, że wyjdzie z tej rywalizacji zwycięsko, bo ma dwa ogromne atuty: jest niesamowicie równy w swojej formie i ma ogromne doświadczenie. Jeśli natomiast mówimy o walce o czołowe lokaty w poszczególnych konkursach, czy potem na MŚ w Planicy, to w najbliższym czasie może do tej trójki dołączyć ktoś jeszcze. Na przykład Kamil Stoch, u którego forma rośnie. Od kilku tygodni skacze świetnie technicznie i pokazuje dużą moc na progu. Uważam, że to będzie dla niego udany sezon.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
Były triumfator TCS Sigurd Pettersen stwierdził, że w Planicy Stoch będzie mocny, a polska drużyna "piekielnie mocna" i trudna do pokonania.
Zgadzam się. Będziemy się liczyć w walce o medale w konkursie drużynowym. Choć dla bezpieczeństwa potrzebujemy piątego zawodnika na podobnym poziomie co Wąsek. Mamy kilku kandydatów, na czele z Jakubem Wolnym. Do tej pory mu nie szło, ale to nie oznacza, że jeszcze w tym sezonie nie zaskoczy.
Medalowe nadzieje opieramy na świetnej postawie Kubackiego, Stocha i Piotra Żyły. Możemy być pewni, że ta trójka nie zgubi formy gdzieś między Bischofshofen a Planicą?
Nie sądzę. Są przygotowani, żeby utrzymać wysoką dyspozycję do końca tego wyjątkowo długiego sezonu.
Ich postawa pozwala chyba już teraz stwierdzić, że zatrudnienie Thomasa Thurnbichlera było dobrym wyborem?
To był najlepszy wybór, jakiego mogliśmy dokonać. Wyrazy uznania dla Adama Małysza, który już w grudniu 2021 roku zaczął robić "rozpoznanie" wśród trenerów. W styczniu rozmawialiśmy z Miką Kojonkoskim, który przyleciał do nas do Krakowa. Adam rozmawiał z Aleksandrem Stoecklem, który poprosił o trzy dni do namysłu, ale po konsultacji z żoną stwierdził, że to byłaby zbyt duża zmiana w ich życiu. Potem skontaktowaliśmy się właśnie z Thurnbichlerem, którego znaliśmy słabo, ale świetne recenzje wystawili mu Toni Innauer i Andreas Goldberger. W Austrii jeszcze przez jakiś czas miałby zamkniętą drogę do pracy z pierwszą reprezentacją, u nas dostał szansę. Kiedy do nas przyjechał, kupił wszystkich swoim profesjonalizmem i zaangażowaniem. Ma też fajną osobowość, jest zrównoważony i zdecydowany. Reprezentuje nową generację trenerów, którzy działają z zupełnie inną dynamiką, niż starsi szkoleniowcy. Jego zatrudnienie było doskonałym ruchem. Właśnie kogoś takiego potrzebowali nasi skoczkowie.
Thurnbichler jest kimś, kto poza trenowaniem reprezentacji ma też stworzyć od podstaw polski system szkolenia skoczków?
Tak. Sam to zaproponował. Zawsze oczekiwaliśmy od zagranicznych szkoleniowców, żeby brali udział w systemowym szkoleniu naszej młodzieży. Jednak oni nie mieli na to czasu i serca do tego. A Thurnbichler ma. Jest bardzo chętny do współpracy i do pomocy w rozwoju skoków w Polsce. Zabrał się też za szkolenie trenerów. Tych, którzy są w sztabach naszych reprezentacji, ale i klubowych.
Jest więc nadzieja, że za jakiś czas regularnie będziemy wprowadzać do Pucharu Świata nowych, mocnych skoczków, jak robią to Norwegowie czy Niemcy. Obecnie ostatnim takim naszym zawodnikiem jest Kubacki. Wielu innych przepadło, nawet takich, którzy jako juniorzy rokowali bardzo dobrze.
W ostatnich latach zwykle było tak, że ktoś z tych młodszych, czy to Andrzej Stękała, czy Jakub Wolny, czy Klemens Murańka wartościowo uzupełniali naszą drużynę. I w tej chwili też mamy kogoś takiego w osobie Wąska. Przydałby się jednak jeszcze ktoś. Do skakania wraca Kacper Juroszek, który miał ostatnio problemy z kręgosłupem. On i Janek Habdas są diamentami do oszlifowania. Obaj dysponują dynamiką, która zachwyca trenerów, a do tego mają dobre osobowości do sportu. Mamy trochę zdolnych zawodników.
Pan od kilku miesięcy nie jest już prezesem Polskiego Związku Narciarskiego. Co pana teraz zajmuje?
Opieka nad synem, który ma trzy lata i trzy miesiące. Bardzo mnie to zajęcie cieszy. Nie znikam jednak całkowicie z PZN. Nie ustaliliśmy jeszcze zasad, ale plan jest taki, żebym współpracował z nim w luźnej, zadaniowej formie. Omówiliśmy już, czym miałbym się zajmować, ale tego na razie nie zdradzę.
Odpowiada panu spokojniejszy tryb życia?
Tak. Adam Małysz jest ode mnie młodszy, ma więcej energii, dużo pomysłów. Związek z nim w roli prezesa ruszył do przodu. Ma jeden wielki atut. Jego rozpoznawalność i wiarygodność bardzo ułatwiają pracę ze sponsorami. W sportach zimowych jego nazwisko otwiera wszystkie drzwi.
Czytaj także:
Potężna kontrowersja przy skoku Piotra Żyły. Co to było?!
Szymon Łożyński: Bezcenne. To jest największe polskie zwycięstwo w tym turnieju [OPINIA]