To był smutny obrazek, który pokazuje stan polskich skoków kobiet. W ubiegłym tygodniu na zawodach w Willingen nie byliśmy w stanie wystawić drużyny mieszanej, do której potrzeba tylko dwóch zawodniczek. Wszystko przez problemy zdrowotne czołowych skoczkiń, ale w takiej sytuacji nie było ich nawet kim zastąpić. A drużynę złożyła, chociażby Rumunia, która nie zalicza się do potęgi w skokach narciarskich.
Jeszcze większą kompromitacją, głównie dla PZN, byłaby sytuacja, w której na nadchodzących mistrzostwach świata w Planicy nie moglibyśmy wystawić drużyny mieszanej. I nie jest to scenariusz nierealny. A jeszcze kilka lat temu zanosiło się, że wszystko idzie w znakomitym kierunku.
Mistrzostwa, które miały odmienić wszystko
Wtedy o skokach kobiet mało kto słyszał. Jednak w wypromowaniu dyscypliny pomógł znakomity występ pań w drużynie mieszanej na mistrzostwach świata w 2019 roku. Po pierwszej serii nasz kraj był nawet na podium. Ostatecznie drużyna zajęła szóste miejsce.
Choć widać było, że bardzo młodym Kindze Rajdzie oraz Kamili Karpiel brakowało trochę do czołówki, to wiek i poziom pozwalał liczyć na to, że wkrótce i w skokach kobiet będzie się czym emocjonować. Tak się jednak nie stało.
Rajda potrafiła nawet raz zająć 6. miejsce w zawodach PŚ, ale od tego czasu zaliczyła regres formy. A obecnie w kadrze nikt nie potrafi wskoczyć choćby do czołowej "20". W tym sezonie punkty Pucharu Świata w skokach narciarskich zdobyła tylko Nicole Konderla.
- To jest przykre i trudno z tym polemizować. Trudno w trakcie sezonu stawiać diagnozy. Można sobie wyobrazić scenariusz, że coś nagle zaskoczy i skoczkinie na MŚ zaprezentują się z dobrej strony - mówi były skoczek a obecnie trener i ekspert "Eurosportu" Jakub Kot.
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu
Kompromitacja dla polskich skoków?
Po braku startu Polek w Willingen wszyscy zaczęli się obawiać, że i na mistrzostwach świata nie zobaczymy nawet dwóch Biało-Czerwonych, a co dopiero mówić o pełnoprawnej, czteroosobowej drużynie. Czy taki scenariusz nam grozi?
- Składy na MŚ w Planicy musi zatwierdzić zarząd PZN. Od niego zależy czy i ile dziewczyn pojedzie. W Willingen obiekt był bardzo duży i start zawodniczek w słabszej formie czy z kontuzjami mógłby być dla nich niebezpieczny. Tak się to musiało w tym wypadku skończyć. Na mistrzostwach świata zawody zostaną rozegrane na skoczni normalnej i mamy kilkanaście skoczkiń, które na takim obiekcie mogą wystąpić - tłumaczy ekspert.
- Teoretycznie moglibyśmy wystawić pełnoprawną drużynę. Konderla, Rajda, Twardosz, Cieślar czy nawet młode zawodniczki mogłyby pojechać do Słowenii. Zarząd mógłby jednak powiedzieć, że przez brak występów w PŚ czy kontuzje mogą wysłać tylko dwie zawodniczki na miksta lub nie powołać nikogo. W to ostatnie rozwiązanie nie wierzę, ale pytanie, czy w PZN będą chęci, by stworzyć pełną drużynę - dodaje rozmówca.
Trudno liczyć, że Polki powalczą o medale, ale bardzo cenny byłby awans do ósemki w konkursie drużyn mieszanych, który zapewniłby stypendium. Na co może być, stać nasze reprezentantki indywidualnie?
- To zależy od tego, na ile Nicole będzie zdrowa, ma problemy z piszczelami. Kinga Rajda ma problemy z kolanem. Nie dość, że mamy mało zawodniczek, to one jeszcze mają kłopoty. Nicole ma szansę na punkty Pucharu Świata, a na MŚ nawet na wejście do dwudziestki. Trzeba liczyć, że wszyscy będą w pełni sił - kończy Kot.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Rosjanie wystartują podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu? W piątek bardzo ważne spotkanie