Polscy skoczkowie zaprezentowali się w sobotnim konkursie Pucharu Świata w Rasnovie pozytywnie, ale bez błysku. Rafał Kot zauważył, że rywalizacja była sprawiedliwa, wyniki stosunkowo łatwe do przewidzenia, a żaden zawodnik nie powinien czuć się przesadnie pokrzywdzony z powodu trudnych warunków wietrznych.
- Określenie sobotniego konkursu loteryjnym byłoby zbyt daleko idące. Weekend w Rumunii jest swoją drogą nieco szalony. Do ostatnich chwil organizatorzy walczyli z czasem, żeby uporać się z górną częścią skoczni, tak by nie stanowiła zagrożenia dla zawodników. Prognozy również nie były zbyt optymistyczne, w efekcie seria próbna nie doszła do skutku. Ostatecznie jednak zawody się odbyły , a sama rywalizacja moim zdaniem była ciekawa. W końcu pierwszy raz od kilku lat w zmaganiach wzięło udział aż 13 krajów, co jest dużym plusem - mówił Rafał Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Nie wszyscy skoczkowie mogli liczyć na rewelacyjne warunki, ale ci, którym los odbierał coś w pierwszej serii, mieli lepszy wiatr w drugiej. Zresztą ostatecznie w czołówce znaleźli się zawodnicy, których byśmy do tego typowali. Wprawdzie różnica pomiędzy faworytami, a skoczkami drugiej linii była wyraźna, jednak pogoda nie wypaczyła wyników rywalizacji - dodał.
Tam, gdzie ktoś wygrywa, ktoś musi przegrać
Wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego nie ma wątpliwości, który z Polaków jak do tej pory może czuć się najlepiej po występach w Rumunii, a kto jest największym przegranym.
ZOBACZ WIDEO: Tak wygląda w wieku 35 lat. Zdradziła receptę na niesamowitą figurę
- Zdecydowanie na plus oceniam występy Kacpra Juroszka. Najwyższe miejsce zajął Tomasz Pilch, ale jest bardziej doświadczony. Kacper w drugiej próbie oddał najlepszy skok spośród wszystkich Biało-Czerwonych. Trudno się dziwić, że w konkursie duetów wystąpi właśnie ta dwójka, bo to jedyne i najbardziej rozsądne rozwiązanie. Tomek może skoczył w konkursie nieco gorzej niż na treningach, ale nie można powiedzieć, że zawiódł - mówił Rafał Kot.
- Na więcej z pewnością liczył Maciej Kot. Drugi skok w jego wykonaniu był dobry, ale w pierwszym zawiodło bardzo wiele elementów. Maciej na pewno liczył na przełamanie, że pokaże się z dobrej strony i wywalczy sobie miejsce w konkursie duetów. Tak się niestety nie stało. Jeśli o Juroszku mówimy, że to największy wygrany, tak o Macieju trzeba powiedzieć, że to największy przegrany, bo Janek Habdas też zrobił swoje - uzupełnił.
"Tak niszczymy polskie talenty"
Kot nie gryzł się w język i nie krył zdziwienia ostatnimi wypowiedziami niektórych ekspertów. Jego zdaniem, ich postawa szkodzi młodym polskim zawodnikom.
- Tyle, ile się naczytałem o Janku Habdasie po mistrzostwach świata juniorów w Whistler... A to, że już właściwie mamy drugiego Stocha. A to, że drugiego Małysza. A nawet, że krzyżówkę Małysza i Stocha... Nie można tak mówić. Tak wykańczamy polskie talenty. Jest niewielu zawodników, na których takie wypowiedzi nie robią żadnego wrażenia i nie szkodzą im w rozwoju. Eksperci powinni zdawać sobie z tego sprawę. Tym bardziej, jeśli to osoby ze środowiska, które są powszechnie rozpoznawalne i nie pracują w skokach od wczoraj - mówił.
- A tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna. Takie sformułowania mieszają młodym zawodnikom w głowie. Jankowi ujmować nie można, ale na hurra optymizm jest zdecydowanie za wcześnie. Na razie to skoczek z potencjałem, który jednak musi oszlifować swój talent. Pokazał się w MŚJ z dobrej strony, zdobył dwa medale, ale obsada również nie była najsilniejsza, biorąc pod uwagę rywalizację tej rangi na przestrzeni ostatnich lat. Nie mówię tego, żeby go krytykować, tylko żeby uwypuklić problem. Młodzi zawodnicy potrzebują chłodnej głowy. Nie można wywierać na nich wielkiej presji albo wprawiać w samo zachwyt, bo nic dobrego z tego nie wynika - podsumował Rafał Kot.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Jest zdziwiony decyzją polskiego sztabu szkoleniowego. "Ja bym postąpił inaczej"
- Maleją szansę Polaków na medal w konkursie drużynowym. To będzie decydujące